A A+ A++

Coraz częściej czytelnicy naszego portalu przysyłają nam screeny pokazujące dane ze wskaźników mierzących jakość powietrza zainstalowanych w naszym mieście. Nie ma dnia, by nie dotarł do nas kolejny mail w tej sprawie. Sami też na bieżąco monitorujemy sytuację i przyznać należy, że budzi ona przerażenie. Niestety nikt nie prowadzi u nas statystyk dotyczących zgonów, których powodem byłyby zanieczyszczenia. Dokonując analizy, można opierać się jedynie na ogólnych statystykach dotyczących długości życia oraz umieralności mieszkańców na danym terenie. Tomaszów Mazowiecki nie wypada w nich korzystnie. Dyskusja na temat smogu wraca z każdym kolejnym sezonem grzewczym. Trudno oprzeć się wrażeniu, że mimo licznych działań podejmowanych przez miasto, jak rozbudowa sieci ciepłowniczej, ekologiczny transport zbiorowy, czy dotacje do wymiany pieców, sytuacja nie poprawia się a wręcz pogarsza. Wiele osób poszukuje winnych i wskazuje n magistrat, lub samych mieszkańców, którzy spalają w swoich piecach wszystko, co tylko można do nich wrzucić.

Przez wiele lat wskazywano, że najlepszym sposobem na walkę ze smogiem jest przyłączanie mieszkań do ciepła systemowego. Wydawać by się mogło, że w pierwszej kolejności powinny do niego zostać podłączone miejskie kamienice. Szczególnie te zlokalizowane w zwartej zabudowie w centrum miasta, gdzie brak jest naturalnych “kanałów wentylacyjnych”. Jednak unikano w  nich tego rodzaju dosyć kosztowych inwestycji. Głównym powodem byli oczywiście lokatorzy masowo nie opłacający czynszów. TTBS musiałby wziąć na siebie egzekucję kolejnych (często nieściągalnych) należności.  Dla spółki mogłoby to oznaczać katastrofę finansową. Jak pokazuje doświadczenie groźba eksmisji dla dłużników jest nie straszna. Kolejna przyczyna jest taka, że miejskie ciepło wcale nie jest tanie, a przy starych, nieocieplonych,  budynkach, gdzie występują duże straty ciepła mogłoby w sposób drastyczny zwiększyć koszty utrzymania mieszkań. 

Mimo to Zakład Gospodarki Ciepłowniczej inwestował w ostatnich 5-6 latach w rozbudowę sieci grzewczej. Według danych zawartych w odpowiedzi na interpelację radnych, nowe sieci powstały w ulicach: Akacjowej, Zagajnikowej, Niecałej, Czołgistów, Ciepłej, Smugowej, Dywanowej, Przędzalnianej, Bema, Fabrycznej. Przyłączono do nich ponad 100 nieruchomości, w tym budynki o charakterze wielorodzinnym oraz użytku publicznego np. Galerię Tomaszów. Ponadto zmodernizowano też sieć w ul. Wandy Panfil, Sterlinga, Sikorskiego, Mazowieckiej, Św. Antoniego. 

Największym problemem jest jednak cena systemowego ciepła oraz fakt, że jego wytwarzanie oparte jest na spalaniu węgla, którego koszt rośnie. Zakład Gospodarki Ciepłowniczej podaje średnie ceny węgla, w jakich dokonywał zakupów w okresie ostatnich 5 lat. W 2016 roku płacono 306,04 zł/Mg, w roku 2020 było to blisko 386 zł/Mg. W tym samym czasie koszty produkcji energii cieplnej wzrosły z 17.255 tys. zł do 26.725 tys. zł. Jakie będą one  za rok 2021 dowiemy się wkrótce, ale biorąc pod uwagę wzrost cen, o którym ZGC poinformował swoich odbiorców przed świętami, wzrost będzie znaczący i sięgnie zapewne 40%. 

Największym problemem są jednak uprawnienia emisyjne. W swoim założeniu miały one ograniczać tzw. niską emisję CO2 i wpływać pozytywnie na jakość powietrza. W efekcie stały się narzędziem manipulacji finansowych, które najmocniej uderzyły w finalnych odbiorców ciepła. Według danych ZGC średnia cena zakupu uprawnień emisyjnych w 2016 roku wynosiła 26,94 zł. W roku bieżącym było to 186,36 zł. Nie oznacza to jednak, że taka jest aktualna ich wartość, bo na dzień dzisiejszy jest to 76 EURO, czyli po kursie NBP 349 zł. 

Na zakup emisji spółka wydawała w roku 2016 tylko 404 tysiące złotych. Po średnich cenach tego roku będzie to prawie 7 milionów złotych. Jednak według aktualnych cen koszt ten przekroczy zapewne 15 milionów. Te koszt mają jak widać ogromny wpływ na ceny, jakie musza płacić mieszkańcy. Stanowią blisko połowę wszystkich kosztów spółki ogółem. 

ZGC dokonując zakupu uprawnień zmuszony jest każdorazowo do aktualizacji cenników, które podlegają zatwierdzeniu przez Urząd Regulacji Energetyki. Do kalkulacji przyjmuje się średnią cenę uprawnień z ostatnich 60 notowań. 

Do niedawna w Tomaszowie Mazowieckim płaciliśmy stosunkowo niskie opłaty za ciepło systemowe. Za każdego gigadżula było to 36,49 zł. Były to jedne z niższych stawek w województwie łódzkim (według informacji rozesłanej przez SM Przodownik w grudniu br. Od 1 stycznia będzie to 59,47

 

 

Węglowe opłaty emisyjne (eng. carbon pricing) to ekonomiczna metoda ograniczania skutków globalnego ocieplenia przez kary finansowe. Opłaty są uzależniane od ilości wyemitowanych gazów cieplarnianych, aby zachęcić zanieczyszczające kraje i podmioty do ograniczenia spalania paliw kopalnych (węgla, ropy naftowej i gazu) które ma negatywny wpływ na globalne ocieplenie. Metoda ta jest powszechnie uznawana i uważana za wydajną. Wyceny emisji dwutlenku węgla mają na celu rozwiązanie ekonomicznego problemu polegającego na tym, że emisje CO2 i innych gazów cieplarnianych (GHG, eng. greenhouse gasses) są negatywnym efektem zewnętrznym który nie jest kwotowany na żadnym rynku, tj. żaden byt ekonomiczny nie pobiera za niego opłat. Opłaty emisyjne dwutlenku węgla przyjmują zazwyczaj formę podatku węglowego lub handlu emisjami dwutlenku węgla, czyli wymogu zakupu uprawnień do emisji

W rozwiązaniach opartych na systemie kontraktów na emisje ciało regulujące ustanawia limit emisji, na przykład 1000 tCO2 rocznie. Następnie, przyznaje uprawnienia zainteresowanym stronom w politycznie lub administracyjnie określony sposób, albo sprzedaje je na aukcji temu, kto zaoferuje najwyższą cenę. Po rozdaniu pozwoleń, można nimi handlować prywatnie. Emitentom bez wymaganych uprawnień grozi kara, która kosztowałaby więcej niż zakup zezwoleń. Emisje są teoretycznie ograniczone do określonego limitu. Niski limit będzie skutkował ograniczoną ilością dostępnych pozwoleń, a także ich wysoką ceną.

Prezes URE Rafał Gawin podkreśla, że czynniki wzrostu taryf na ciepło są bardzo podobne do tych na rynku energii elektrycznej. “Tam, gdzie paliwem jest węgiel, głównymi determinantami wzrostu cen ciepła są drastyczne wzrosty kosztów uprawnień do emisji CO2 i samego paliwa, czyli węgla. Tam gdzie paliwem jest gaz, głównym czynnikiem są natomiast wzrosty ceny gazu. Jednak przedsiębiorstw ciepłowniczych są w całym kraju setki i są one bardzo zróżnicowane, co oznacza, że lokalnie taryfy mogą się znacząco różnić” – Regulacje dotyczące taryf są różne dla ciepłowni i elektrociepłowni. Ciepłownie mogą występować o zmianę taryfy w trakcie jej obowiązywania, np. w przypadku wzrostu cen węgla. Natomiast w przypadku elektrociepłowni, gdzie produkcja ciepła odbywa się w skojarzeniu z produkcją energii elektrycznej (kogeneracja) stosowany jest tzw. model uproszczony, gdzie pod uwagę brane są tzw. ceny wskaźnikowe, wyznaczane przez Prezesa URE raz w roku i publikowane zawsze do końca marca. Elektrociepłownia nie może wnioskować o zmianę taryfy w trakcie jej obowiązywania. To między innymi może być powodem, dla którego w niektórych miejscach w Polsce cen ciepła jeszcze nie podniesiono i mogą różnić się od cen tomaszowskich. W marcu 2022 r. URE skalkuluje nowe ceny wskaźnikowe, które będą odzwierciedlały obecną sytuację. Zatem dla elektrociepłowni należy się spodziewać korekt taryf w górę, począwszy od kwietnia przyszłego roku  

 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWrocław: Dwie nowe ulice do nazwania. Jakie są propozycje?
Następny artykułChinese city confiscates land from defunct Evergrande as scandal over property developer grows