Śmierć zwarła się z życiem i w boju, o dziwy, Choć poległ Wódz życia, króluje dziś żywy – tak brzmi sekwencja wielkanocna napisana w XI wieku przez Wipona z Burgundii – poetę i księdza w jednej osobie
Przywołuję tę frazę, bo chociaż kojarzyć się może z innym okresem w roku, to jednak oddaje najdobitniej głębokie przeświadczenie wiary chrześcijan, że zmartwychwstanie Jezusa oznacza prymat życia nad śmiercią. Wyraża – wynikającą z wiary chrześcijańskiej – pewność, że umieranie nie jest końcem, lecz przejściem do nowego i wiecznego etapu życia człowieka.
Tu, gdzie żyjemy, doświadczamy smutku nieodwracalnej rozłąki, gdy umiera bliski nam człowiek. Współczujemy naszym znajomym, gdy odprowadzają w ostatniej ziemskiej drodze swoich bliskich. Przeżywamy smutek, czasem nawet pustkę, gdy odchodzi osoba, którą szczególnie cenimy, choć mogliśmy jej bezpośrednio nie znać. Nie ma dnia, nie ma godziny, nie ma minuty, by ktoś na świecie nie umierał…
Zmarli pozostawiają po sobie następne pokolenia, rozmaite ślady swojej aktywności, świadectwa wartości, jakimi się kierowali. Odczytywane w chwili śmierci, czasem poznawane w okresie żałoby, analizowane po czasie, niekiedy po wielu latach czy nawet wiekach, mogą być inspiracją, bywa, iż są przestrogą. W jakimś (duchowym?) sensie zmarli „mówią” po śmierci. Nie mogą nam powiedzieć, jak jest „po drugiej stronie”, ale od pierwszego do ostatniego dnia życia doczesnego drążą – jak kropla wody kamień – litera po literze list do nas, którzy jeszcze jesteśmy „na tym świecie”. Od nas zależy czy i jak odczytamy te niepisane atramentem testamenty.
Przychodząc na cmentarz – w dniu pogrzebu, w rocznicę śmierci czy w Dzień Zaduszny – jak dzisiaj – tak naprawdę wracamy do chwil i miejsc, które połączyły nas z ludźmi, a ścieżka ich życia nie wiedzie już przez doczesność. Odszukujemy we wspomnieniach pierwszą lub… ostatnią rozmowę. Próbujemy odtworzyć gesty, wydarzenia, od których zaczęły się nasze spotkania, i które były… ostatnimi. Przywracamy wizerunek i głos, za którymi tęsknimy. Odtwarzamy zmysłami ciepło, jakim nas powitała po raz pierwszy i pożegnała… po raz ostatni osoba tak ważna w naszym życiu. Niejako wsłuchujemy się w puls wspólnej pamięci.
Umieranie jest otaczane kultem lub banalizowane. Dla jednych śmierć jest doświadczeniem duchowym, a nie tylko fizycznym, dla innych jest jedynie fazą fizycznego rozpadu i symptomem nieodwracalnego końca. Ludzkość zmaga się z bólem umierania, chcąc je odłożyć w czasie i jednocześnie skłonna jest śmierć przyspieszać lub nawet do niej doprowadzać systemowo.
Zaduszki w swojej zewnętrznej formie, ale i skrywanej w myślach czy uczuciach – gdy podejść do nich bez wiary chrześcijańskiej – są oznaką trwania wśród żywych tych, którzy w oczach niewierzących już nie żyją. Jeśli nosi się w sercu i myśli przekonanie, że Jezus powstał z martwych, aby życie człowieka trwało wiecznie – wówczas Zaduszki są świętem. Świętem nadziei i miłości…
Krzysztof Kotowicz
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS