20 lat temu wokalistka udzieliła wywiadu, w którym stwierdziła, że “chce wejść w XXI wiek bez publiczności i bez ludzi, którzy zawsze ją otaczali, a którzy zazwyczaj okazywali się draniami” – podaje Pomponik.pl.
Na jaw zaczęły wypływać nowe fakty w sprawie życia Ewy Demarczyk. Piosenkarka nie mogła pogodzić się z faktem, że władze Krakowa odebrały jej ukochany Teatr na Gazowej, a jej cały dobytek przenieśli do magazynu Teatru Ludowego w Nowej Hucie.
Jerzy Fedorowicz, który pełnił wówczas funkcję dyrektora Teatru Ludowego, przyznał, że wiele razy próbował kontaktować się z artystką. Niestety bezskutecznie. W 2000 r. media obiegła plotka, że Ewa Demarczyk straciła głos i już nigdy nie wystąpi przed publicznością. Miała się zaszyć w Borach Tucholskich i tam spędzać czas.
Jednak 4 lata później piosenkarka odebrała nagrodę Bukiet Wrocławia, którą przyznała jej Kapituła Kobiet Wrocławia. To miał być ostatni raz, kiedy widziano Ewę Demarczyk. Artystka podobno zamieszkała w domu pod Wieliczką, o czym wiedzieli tylko najbliżsi. Podobno nawet sąsiedzi nie wiedzieli, obok kogo mieszkali.
Jedyną osobą, która dobrze wiedziała, co dzieje się z piosenkarką był jej partner i menadżer, Paweł Rynkiewicz. Bronił on jednak dostępu do Ewy Demarczyk. Czarny Anioł polskiej piosenki zmagał się z depresją. Wokalistka sama przyznawała, że nie chce występować, nagrywać i nie chce widywać się z ludźmi.
“Poczułam się osaczona przez własną popularność, wpadłam w panikę. Musiałam się schować…” – powiedziała podczas spotkania z fanami w 2004 roku. “Nigdy nie chciałam być osobą publiczną” – stwierdziła.
Zobacz: Hołdys: chciałbym, żeby Polska była normalnym krajem
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS