– To nie był czas na pracę terapeutyczną, tylko na odreagowanie tych emocji, więc tym się zajęłam. Na tyle, na, ile to było możliwe, bo wychodząc z budynku, przecież trzeba było wyjść przez tę samą bramę, pokonać te same schody, na których Liza została znaleziona – mówi Elzbieta Grabarczyk-Ponimasz, psycholog, która prowadzi gabinet terapeutyczny przy ul. Żurawiej w Warszawie.
“Newsweek”: Jak się pani dowiedziała o śmierci Lizy?
Elżbieta Grabarczyk-Ponimasz: W poniedziałek po dobrym weekendzie. Była piękna pogoda, trochę biegałam, poszłam do kina, miałam zajęcia ze studentami. Obiło mi się o uszy, że w centrum miasta doszło do gwałtu, padła nawet nazwa ulicy: Żurawia. I pamiętam, że miałam taką myśl: ciekawe, czy to daleko od nas? Bo ja na Żurawiej mam gabinet. A potem przyszedł poniedziałek. Rano miałam sesje online, a potem, jak zwykle, poszłam do gabinetu. Wysiadłam z tramwaju, idę na popołudniowe i widzę jakieś zamieszanie pod kamienicą, w której jest mój gabinet. Jacyś ludzie się kręcą, stoją reporterzy z kamerami i przeprowadzają z kimś wywiad. Podchodzę bliżej i widzę, że pod budynkiem leżą naręcza kwiatów, palą się świeczki.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS