71-letni mieszkaniec Słupcy 2 marca został zaszczepiony przeciwko koronawirusowi – a w nocy z 16 na 17 marca zmarł. Jego krewni uważają, że z powodu szczepionki. Lekarze twierdzą, że to był covid.
Sprawę opisał “Głos Wielkopolski”: 71-letni słupczanin przyjął szczepionkę 2 marca i po trzech dniach zaczął się gorzej czuć. Rodzina zauważyła, że bardzo ciężko oddycha, szczególnie w nocy, podczas snu. 14 marca jest stan był tak zły, że córka wezwała karetkę. Przybyli ratownicy wykonali mu test na obecność koronawirusa, który okazał się pozytywny. Mężczyznę zabrano do szpitala.
Później rodzina kontaktowała się z nim przez telefon, rozmawiał normalnie, poinformował też, że podano mu osocze. Jednak 16 marca już nie udało się z nim porozmawiać, a w nocy z 16 na 17 marca zmarł. Rodzina jest przekonana, że powodem był niepożądany odczyn poszczepienny. Uważają, że o zakażeniu koronawirusem nie można mówić, bo nikt inny z rodziny nie jest zakażony, wykazały to testy wykonane u wszystkich domowników. Gdzie mógł się więc zarazić zmarły?
Tymczasem lekarze ze szpitala w Słupcy twierdzą, że pacjent jednak zmarł na covid-19 – co wykazał wykonany u niego test. O niepożądanym odczynie poszczepiennym nie można tu mówić. Po prostu tak się nieszczęśliwie złożyło, że zakaził się koronawirusem, zanim jego organizm zdążył zareagować na szczepionkę i wytworzyć odporność. W leczeniu go zostały zachowane wszystkie obowiązujące procedury i zasady sztuki medycznej.
Jednak krewni zmarłego nie są przekonani do wersji lekarzy, bo ich zdaniem nie zrobiono wszystkiego, by uratować pacjenta. Nie podłączono go na przykład do respiratora ani nie wykonano kolejnego testu. A mężczyzna chorował na astmę, co powinno być wzięte pod uwagę przy leczeniu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS