Plan na wyjazd: pożyć trochę nowojorskim życiem, poznać je od podszewki. Nie było na nim konkretnych punktów do odhaczenia, poza jednym, zaplanowanym krótko przed wylotem: ślub. Para wpadła na taki pomysł kilka tygodni przed wylotem.
Nikomu nie chcieliśmy mówić, bo zwyczajnie nie wiedzieliśmy, czy to się uda – opowiada Asia.
Rodzeństwo, babcie, dalsza rodzina – nikt nic nie wiedział, o planach powiedzieliśmy tylko rodzicom – dodaje Paweł.
Czy trudno wziąć ślub w Nowym Jorku?
Właściwie żadnej dokumentacji nie trzeba załatwiać wcześniej, wniosek można złożyć on-line – mówią Kowalewscy. W urzędzie trzeba stawić się dzień przed, złożyć dokumenty, odczekać 24 godziny, wnieść niewielką opłatę i po upłynięciu tego czasu można stawić się na ślub. A wygląda to tak, że dostaje się numerek i stoi się w kolejce – dodają.
Nam ślubu udzielała pani urzędniczka z uszami renifera – śmieje się Paweł, dodając: I mieliśmy świadka, który był również naszym fotografem.
Znaliśmy go tylko z maili, bo zależało nam na tym, żeby uwiecznić tę chwilę – mówi Asia.
Tym bardziej, że rodziny z nami nie było. Fotograf, typowy nowojorczyk, miał na imię Vincent. Okazało się, że w tym urzędzie wszyscy go bardzo dobrze znają – już na wejściu wiedzieli, że on przyszedł świadkować i robić zdjęcia. To taki fotograf, który często tam bywa, zresztą bardzo nam pomógł i był bardzo sympatyczny – dodaje.
Na ślubie musi być świadek, ale świadkiem może być… ktokolwiek. Zazwyczaj pary, które stoją w kolejce, świadkują sobie nawzajem.
Spontaniczny ślub również wymaga odpowiedniej oprawy. Małżonkowie Kowalewscy postawili na stonowaną elegancję.
To była bardzo skromna kreacja, kupiona w sieciówce, chyba za 50 zł. Ale niektóre panie w urzędzie miały tradycyjne suknie, długie, białe, z welonem i bukietem. Chociaż zdarzały się też pary w dżinsach i w bluzach z kapturem – uśmiecha się Joanna.
Ślub w wigilię, a jak wyglądało weselne menu?
To były typowe nowojorskie burgery i piwo – mówi Paweł.
Para pomysłu nie uznała za szaleństwo, przynajmniej nie od razu.
Chyba dopiero kiedy na media społecznościowe wrzuciliśmy nasze zdjęcia z obrączkami i zaczęliśmy czytać komentarze, uzmysłowiliśmy sobie, że faktycznie, było to odrobinę szalone – dodają.
Kowalewscy nie żałują braku wielkiej sukni z welonem, eleganckiego fraku i ogromnego wesela. Postawili na przygodę i zorganizowanie tego dnia… zupełnie po swojemu. Przy okazji pogodzili podróż przedślubną z podróżą poślubną, i spontanicznym zwiedzaniem.
Mieliśmy dosłownie trzy punkty obowiązkowe, zwiedzaliśmy dużo, bo dopiero późnym wieczorem, zmęczeni wracaliśmy do hotelu – wspominają. – Głównie poznawaliśmy Manhattan, ale spełniliśmy też nasze marzenie i byliśmy na meczu hokeja New York Rangers w Madison Square Garden.
Od ślubu w wigilię minął rok. Te Święta Bożego Narodzenia Kowalewscy spędzają już we trójkę.
Udało nam się powiększyć rodzinę, mamy miesięcznego synka Jasia – mówią. A Nowy Jork na pewno jeszcze odwiedzimy, na przykład w piątą rocznicę ślubu – zaznaczają.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS