A A+ A++

Nie udało się jednak uniknąć wpadki już w 1861 roku, gdy Carl Wedel odmówił wpłacenia składki na cele polityczne.

Wówczas skończyło się to zdemolowaniem sklepu na Miodowej. Na fali tego wydarzenia w trybie przyśpieszonym z Paryża przyjechał syn Carla, Emil, który od tego momentu – mając zaledwie dwadzieścia lat – współprowadzi rodzinny biznes. Wykupił reklamę, w której przedstawiał się jako obywatel Warszawy, zaangażowany w sprawy społeczne, dokonano rebrandingu… Ale przecież jeszcze jego ojciec, Carl, zaangażował się w działalność Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności, pomagającego uboższym współmieszkańcom.

O ile Carl przeniósł się do Warszawy jako emigrant ekonomiczny, to Emil wybrał Warszawę, Polskę i polskość świadomie.

Warto wspomnieć o okolicznościach przenosin Carla do Warszawy, która była wówczas prowincjonalnym miastem Rosji. Rosjanie represje polityczne po powstaniach łagodzili przywilejami ekonomicznymi. Po powstaniu listopadowym na teren Kongresówki, którą zamieszkiwało niecałe 4 miliony mieszkańców, przybyło aż 50 tys. migrantów ekonomicznych, dzięki którym bardzo szybko się rozwijała m.in. właśnie Warszawa.

Wedlowie, począwszy od Carla, wczuwali się nie tylko w smaki, ale nastroje Polaków.

Rosjanie starali się przeciwstawiać dążeniom niepodległościowym poprzez nawoływanie do konsumpcji. Gdy wieszano Traugutta, to w mieście odbywał się specjalny piknik z muzyką, odwołujący się – w symbolach – do… patriotyzmu (pomnik Sobieskiego). Hitlerowcy ze swoją karuzelą pod murami getta nie byli pierwsi. Wedlowie w duchu solidarności – tak jak inni cukiernicy – ograniczyli swoją działalność, choć uderzało to w ich zyski: ale trwała przecież symboliczna żałoba narodowa. Innym przejawem propolskiej postawy było choćby wspieranie własnymi pieniędzmi ubogich uczniów, którzy chcieli uczyć się w ówczesnych szkołach prywatnych, tzw. pensjach – nie z powodu snobizmu, ale by uciec od edukacji zarządzanej przez zaborców, poddawanej wówczas rusyfikacji. Wedlowie fundowali opłaty na tzw. wpisy szkolne (czyli czesne) i w publicznych ogłoszeniach wzywali do tego innych – by ofiarowali takie składki zamiast kwiatów np. na imieniny Eugenii Wedlowej (z domu Böhm). Zobaczmy: zamiast konsumpcji – dzielenie się swoimi pieniędzmi. Podobnych konkretnych działań ze strony tych polskich rodzin pochodzenia niemieckiego było wiele. Symbolem było napisanie przez Jana Wedla na swojej pracy doktorskiej – wydanej oczywiście przez szwajcarski uniwersytet po niemiecku – dedykacji w języku polskim. Była to wyraźna manifestacja.

Zadziwiające, jaką siłę przyciągania miała polskość właśnie wtedy, kiedy teoretycznie była słaba – opierała się bowiem o solidarność różnych warstw społecznych, w tym przypadku mieszczaństwa, które tworzyło nie tyle, jak w powstaniu styczniowym, podziemne państwo, co równoległe do zaborczego społeczeństwo, np. właśnie szkolnictwo, odwoływało się do jedności opartej o język i symbole, jak tradycyjna waluta, złoty polski – w którym już Carl podawał ceny w niektórych reklamach, chociaż w obiegu był wyłącznie srebrny rubel). Było to mało praktyczne, ale wówczas stanowiło symbol niezależności i ducha walki z zaborcą. Wedlowie najpierw stali się właśnie „obywatelami miejskimi”, warszawiakami (nawet w książce adresowej podpisywał się tak – nie jako „przemysłowiec”, a właśnie obywatel miejski) – a w ten sposób zostali Polakami, nie musząc rezygnować ze swoich korzeni. Warszawa i ziemie polskie były wówczas tradycyjnie wielokulturowe.

czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł71 przypadków w powiecie
Następny artykułPogrzeb Jana Mayzela. Żona Zofia Merle pochowała go obok syna