We wtorek w Warszawie doszło do tragicznego wypadku. Tego dnia panowały bardzo trudne warunki pogodowe, a wcześnie rano odwilż i marznący deszcz zmieniły się w gołoledź. U zbiegu ulic Targowej i Kłopotowskiego przewrócił się mężczyzna, który szedł śliskim chodnikiem.
Po wypadku policja informowała, że mężczyzna zmarł po uderzeniu głową w chodnik. Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga poinformowała TVP Info, że wszczęto śledztwo w sprawie śmierci 38-latka Przeprowadzona zostanie również sekcja zwłok.
Prokuratura przekazała, że moment śmiertelnego wypadku widzieli świadkowie. Według nich od mężczyzny było czuć woń alkoholu. Rzeczniczka prokuratury dodała, że za fragment chodnika, na którym doszło do wypadku, odpowiadała prywatna firma wynajęta przez wspólnotę mieszkaniową.
Babcia zmarłego 38-latka: Nie wiem, co będzie
Z babcią zmarłego Radka rozmawiała Wirtualna Polska.
– Radek wyszedł po chleb i już nie wrócił. Jak można nie posypać chodnika i doprowadzić do takiej śmierci – mówiła kobieta ze łzami w oczach. 39-latek opiekował się babcią.
– Co ja teraz zrobię? Moja córka (mama Radka – red.) nie żyje. Zięć też nie. Radek to był taki dobry chłopak. Opiekował się mną. Sprzątał, robił zakupy. Nie wiem, co teraz będzie – powiedziała pani Anna Szymczak.
Feralnego ranka Radek rozmawiał z babcią o „szklance” na chodniku. – Mówił: babciu, żeby Tobie nie przyszło do głowy, żeby gdzieś wychodzić. Kiedy długo nie wracał, zaczęłam się martwić. Nagle zadzwonił jeden z moich synów. Powiedział, że zaraz do mnie przyjedzie. Jak przyjechał, dowiedziałam się o tragedii, która rozegrała się prawie pod naszymi oknami – powiedziała 84-latka.
Czytaj też:
Tragiczne skutki gołoledzi w polskich miastach. Dwóch mężczyzn nie żyjeCzytaj też:
Tragedia w Beskidach. Turyści znaleźli ciało kobiety
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS