A A+ A++
Pierwsza połowa pod dyktando gospodarzy, druga nieco lepsza, ale nie na tyle, by chociaż wywalczyć remis. Zieloni ponieśli jak najbardziej zasłużoną porażkę w meczu ze Śląskiem Wrocław.

Pierwszy gol w tym spotkaniu padł już w 5. minucie i niestety, nie był to gol dla Zielonych. Puerto dostał piłkę po dośrodkowaniu Pawłowskiego i głową strzelił prosto do bramki Adriana Lisa. To był początek serii ataków wrocławian na bramkę poznaniaków. Najwidoczniej gospodarze chcieli jak najszybciej drugim golem ugruntować swoje prowadzenie w tym spotkaniu. Gdyby nie opanowanie i profesjonalizm Adriana Lisa, już w 15. minucie mógł paść ten drugi gol. Ale ze starcia sam na sam z Pawłowskim to bramkarz Warty wyszedł zwycięsko. 3 minuty później Pawłowski znów spróbował pokonać Lisa – i znów mu się to nie udało.

Nie zmienia to faktu, że piłkę w przeważającej części mieli gospodarze i to oni atakowali, a goście głównie ograniczali się do obrony.

W 29. minucie spotkania Lis zaliczył kolejną akcję sam na sam, tym razem z Pichem. Tu jednak zawodnik Śląska zmarnował okazję bez pomocy poznańskiego bramkarza – strzelając z niewielkiej odległości trafił tylko w słupek…

W 34. minucie znów Pawłowski miał świetną okazję do gola, ale przestrzelił. W 37. minucie Lisa próbował pokonać Praszelik, ale bramkarz wyłapał piłkę. Jeszcze kilka nieudanych akcji gospodarzy i jedna akcja Warty – i pierwsza połowa meczu zakończyła się bez zmiany wyniku. Nadal Śląsk Wrocław prowadzi z Wartą Poznań 1:0. I to zdecydowanie zasłużone prowadzenie.

W drugiej połowie sytuacja nie uległa zmianie. Od początku to Śląsk Wrocław przejął inicjatywę na boisku, a Zieloni ograniczali się do obrony. Adrian Lis dwoił się i troił, zaliczył rewelacyjną interwencję po strzale Pawłowskiego w 52. minucie. Ten zawodnik już kolejny raz próbował pokonać bramkarza poznaniaków. Wtedy mu się to nie udało, ale już w 54. minucie strzelił zza pola karnego wprost do poznańskiej bramki. Śląsk Wrocław prowadził z Wartą Poznań już 2:0.

Drugi stracony gol jakby przebudził gości i ataki Warty zaczęły być coraz groźniejsze. W 64. minucie niewiele brakowało, by Zieloni zdobyli kontaktową bramkę: najpierw zaatakował w pięknym stylu Jakóbowski, ale Szromnikowi udało się obronić ten strzał, a później piłkę w pole wybił Puerto.

Kolejna akcja miała miejsce w 66. minucie – Warta wywalczyła rzut wolny blisko pola karnego Śląska. Strzelał Trałka i podał do Kieliby, a ten strzelił – niestety, niecelnie.

W 70. minucie strzał Spychały – niestety, w słupek. Do gola zabrakło centymetra, może dwóch… W 72. minucie bramkę Szromnika zaatakował Janicki, ale bramkarz Śląska obronił ten strzał.

W 75. minucie Warta zdobyła upragnionego gola: Janicki tym razem trafił idealnie do siatki, pokonując Szromnika. Mamy 2:1. Warta jednak walczyła dalej. W 80. minucie tylko przytomnej interwencji bramkarza gospodarze zawdzięczają to, że Kuzimski nie strzelił drugiej bramki dla gości.

W 86. minucie Kuzimski znów spróbował szczęścia po kontrze Warty, ale niestety nie trafił.

Sędzia doliczył 5 minut do meczu i Warta była zdecydowana wykorzystać ten czas najlepiej jak to możliwe. Ale gospodarze wcale im nie ułatwiali zadania – w 93. minucie ruszyli z kontrą, jednak strzał Exposito został zablokowany. Tym wydarzeniem i wynikiem 2:1 dla Śląska Wrocław mecz się zakończył. Trzeba dodać, że zasłużonym wynikiem, bo to jednak gospodarze byli lepsi. Szkoda, że Warta pokazała, na co ją stać dopiero w końcówce tego spotkania. Gdyby tak grała od początku, zapewne wynik byłby inny, a samo spotkanie – ciekawsze.

Oceń artykuł
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUstawa o morskich wiatrakach przyjęta
Następny artykułGwiazda Instagrama podejrzana o zamordowanie matki. „Wycięła jej serce”