Poznałam dogłębnie cały proces rekrutacji. Oglądałam materiały na YouTubie, jeździłam na dni otwarte do szkół w Anglii, rozmawiałam z osobami, które analizują podania. Nawet współpracowałam z Anglikiem zajmującym się pisaniem podań. A potem przygotowałam bardzo dobrą aplikację. Kilka rzeczy przemawiało na moją korzyść – chociażby to, że miałam za sobą staż w Hewlett-Packard, że chodziłam do szkół letnich związanych z ekonomią, że już w liceum miałam zajęcia z ekonomii. Do tego nieźle mówiłam po angielsku. Później pojechałam na rozmowy kwalifikacyjne z profesorami z Oxfordu i zostałam przyjęta.
A potem skończyłaś swój kierunek z najlepszym wynikiem na roku.
Ale początki oksfordzkie były bardzo ciężkie. Okazało się, że mój angielski wcale nie jest taki dobry. Finanse ledwo zdałam. Po pierwszym roku byłam przekonana, że jestem skazana na porażkę. Dopadł mnie syndrom oszusta. Potem stwierdziłam jednak, że skoro znalazłam sposób, aby się dostać na Oxford, mogę też znaleźć metodę, żeby przejść przez niego śpiewająco. I zaczęłam jej szukać, podpatrując działania starszych kolegów. W efekcie w trzecim roku nauki rzeczywiście miałam najlepszy wynik na roku. Z tym że wymagało to wielu poświęceń. Nie imprezowałam, nie angażowałam się w studenckie społeczności. Byłam skupiona na nauce.
Planowałaś po studiach założyć własny biznes?
Nie, zupełnie o tym nie myślałam. Zamierzałam pójść za namową rodziców i po prostu znaleźć dobrą pracę. Dlatego jeszcze w trakcie studiów trafiłam do konsultingu i bankowości inwestycyjnej, a potem do nieruchomości. Ale nie odnalazłam się tam.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS