Dwumetrowy, potężnie zbudowany Daniel D. ps. “Romek” to przywódca grupy o nazwie Persona Non Grata. Zdaniem policji to bojówka kibiców GieKSy. 30 września 2017 r. “Romek” został zaatakowany na osiedlu Witosa w Katowicach przez trzech zamaskowanych mężczyzn, którzy zadali mu kilkadziesiąt ciosów maczetą. – Pacjent cudem przeżył ten atak – stwierdzili potem lekarze.
Prokuratura o zamach na Daniela D. oskarżyła Pawła M. ps. Misiek, przywódcę pseudokibiców Wisły Kraków, Daniela U. ps. Dzidek, kibola z Krakowa, oraz Łukasza B. ps. Baluś, szefa wywiadu gangu Psycho Fans. W czwartek Sąd Okręgowy w Katowicach, przed którym toczy się proces kiboli z Chorzowa, wyjaśniał okoliczności tego ataku. Przywódca Persona Non Grata mimo wezwania nie pojawił się w sądzie. Zeznania złożyli jednak ludzie, którzy widzieli lub słyszeli atak na niego oraz udzielali mu pomocy.
– Rano wyszłam na balkon i zauważyłam, jak na ulicę Sławka wjeżdża srebrne bmw na brytyjskich numerach rejestracyjnych, a z sąsiedniej klatki wychodzi mężczyzn w żółtej kurtce [to był Romek – przyp. red.]. Chwilę potem usłyszałam wołania o pomoc i zobaczyłam kilku mężczyzn w kominiarkach, którzy wskoczyli do tego bmw. Jeden z nich na pewno miał w ręku przedmiot zakończony ostrzem. Jak ich zobaczyłam, to ze strachu uciekłam do mieszkania – zeznała jedna z sąsiadek Romka.
Ratowniczka medyczna: Padło zdanie “zaje…ie wszystkie chorzowskie ku…y”
Inny świadek dodał, że Daniel D. leżał na chodniku i wołał: “Ratunku, pomocy, wykrwawię się”. Na pomoc skatowanemu mężczyźnie ruszyli mieszkańcy okolicznych bloków. Wśród nich była ratowniczka medyczna, która opatrzyła Romkowi rany.
– Miał pocięte ręce i nogi. W pewnej chwili do rannego podszedł jakiś kolega. Ci mężczyźni zaczęli rozmawiać. Słyszałam, że padło “za…ie wszystkie chorzowskie ku…y” – zeznała ratowniczka medyczna. W karetce Daniel D. skarżył się na duszności oraz brak czucia w nogach. W szpitalu przeszedł operację.
Policja przebieg ataku na Romka ustaliła dzięki Balusiowi, który poszedł na współpracę z CBŚP i opowiedział, że zarząd Psycho Fans zdecydował o pobiciu Daniela D., bo to on organizował ataki na szalikowców Ruchu. – Miał wylądować na wózku inwalidzkim lub wykrwawić się na śmierć – zeznał Łukasz B. Do zamachu zaproszono kiboli z Krakowa, bo mieli doświadczenie w atakach z użyciem maczet.
Dominika chciała odkupić winy
Psycho Fans do napadu na Romka podchodzili trzy razy. Za pierwszym razem nie dopadli go, bo zaprzyjaźniony kibic z Katowic nie dał im cynku. Za drugim razem mieli zaatakować Daniela D., gdyby przyjechał do przedszkola odebrać dziecko. Adres placówki i godziny odbioru dzieci przekazała im zasiadająca na ławie oskarżonych Psycho Fans Dominika P.
– Dominika była kiedyś ze Skubolem (jeden z oskarżonych członków Psycho Fans), ale kiedy Skubola zamknęli za bijatykę z meksykańskimi marynarzami w Gdyni, to pojechała na dyskotekę do Katowic i zrobiła loda takiemu bramkarzowi z GieKSy. Potem nawet przez jakiś czas była z nim w związku. To był policzek nie tylko dla Skubola, ale całej ekipy Ruchu. Potem chyba chciała odkupić swoje winy i przekazała adres tego przedszkola, gdzie Romek odbierał dziecko – wyjaśniał Baluś.
Do zamachu przed przedszkolem nie doszło, bo kiedy kibole czatowali tam na Daniela D., na miejsce przyjechał busik po dzieci. – Stwierdziliśmy, że jak wyskoczymy w kominiarkach z maczetami, to będzie przypał. Odjechaliśmy – wyjaśniał Baluś.
Nie chciałem być frajerem, uderzyłem go kilka razy
W końcu Romek został zaatakowany przed własnym blokiem. Kiedy wyszedł z klatki, na chodniku stało bmw z włączonym silnikiem. W środku siedzieli Misiek, Dzidek i Baluś. Na głowach mieli kominiarki, a w dłoniach maczety. – Jak Romek zobaczył, że w bmw otwierają się drzwi, wiedział, co się wydarzy, i próbował uciekać. Z rozpędu połamał szlaban na parkingu, przewrócił się, potem trzymał się płotu i wył. A Misiek i Dzidek obrabiali go maczetami. Widziałem latające strzępy mięsa. Dzidek uderzał go maczetą trzymaną w obu dłoniach. Nie mogłem wyjść na frajera i tylko się przyglądać. Podszedłem i też zadałem mu trzy, cztery ciosy maczetą – opowiadał w sądzie Baluś.
W czwartek sąd przesłuchał też policjanta Rafała C., który dziesięć lat temu był świadkiem ataku Psycho Fans na bar Sielana w Gliwicach, w którym przebywali kibice Górnika Zabrze. Rafał C. siedział w prywatnym samochodzie przed lokalem i w lusterku zobaczył nadchodzących członków Psycho Fans.
Klientowi odcięto palec, nie wiedział, co ma robić
– Mieli kominiarki, byli uzbrojeni w maczety i kije bejsbolowe. Położyłem się w samochodzie, żeby mnie nie zauważyli – zeznał Rafał C. Dodał, że kiedy napastnicy wpadli do baru, słyszał dobiegające stamtąd krzyki oraz brzęk tłuczonego szkła.
Kiedy kibole Ruchu uciekli, Rafał C. wszedł do lokalu. – Zobaczyłem zakrwawionych klientów. Jeden był w szoku. Mówił, że obcięto mu palce i nie wie, co robić – zeznał Rafał C. To on wezwał policję, po czym ruszył za autami, którymi z miejsca zdarzenia odjechali członkowie Psycho Fans. – Kolumna ich wozów jedno ze skrzyżowań przejechała na czerwonym świetle. Ja się zatrzymałem i ich potem zgubiłem – stwierdził świadek.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS