„Jeżeli go głodzą, to nie bez przyczyny – chodzi o to, aby jego organy były w dobrej formie. Jeżeli go będą głodzić i odwodnią to będzie oznaczało, że jego organy są w dobrej formie, zatem sprawa jest jeszcze gorsza niż to, o czym pani powiedziała, ponieważ chcą go wykorzystać. Absolutnie jest to nic innego, jak tylko handel narządami, uderzający i publiczny” – mówi Kathy Sinnot, irlandzka działaczka pro-life, była eurodeputowana, komentując sprawę Polaka skazanego w brytyjskim szpitalu na śmierć głodową.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
-Lifesitenews.com alarmuje: Brytyjski sąd podjął decyzję o eutanazji Polaka. Sprzeciwia się jego rodzina: Jest wierzącym katolikiem
-Konkretne działania polskiego MSZ ws. Polaka przebywającego w szpitalu w UK: „Wyrażamy zrozumienie, a także solidarność z rodziną”
wPolityce.pl: Obywatel Polski został w Wielkiej Brytanii sądownie skazany na śmierć ze względu na uszkodzenie mózgu. Szpital usiłuje go zagłodzić. Mężczyzna jest przytomny, jest też katolikiem, jednakże te argumenty okazały się dla sądu niewystarczające. Czy jest normalną praktyką w brytyjskich szpitalach, że głodzi się pacjentów na śmierć?
Kathy Sinnott: Wprawdzie tej konkretnej sprawy nie znam, ale wiem, że zrobili tak w przypadku wielu dzieci. Nawet wówczas, kiedy rodzice zacięcie walczyli o życie tych maluchów, to pomijano zdanie rodziców i pozwalano, aby dzieci umierały śmiercią głodową. Niestety chociaż eutanazja nie jest w Wielkiej Brytanii całkowicie legalna, jest szeroko tam praktykowana.
Lekarze chcą wziąć jego organy do transplantacji. Chcą je wziąć od żyjącej osoby. Ten człowiek reaguje na swoje imię i na obecność rodziny, płacze. Nie uważa Pani, że ten horror medyczny nigdy nie powinien mieć miejsca?
Oczywiście, że to wszystko nie powinno się zdarzyć. Cała ta sprawa podnosi wiele bardzo ważnych pytań. Jednym z nich jest to, które podniosłam swego czasu, kiedy jeszcze byłam eurodeputowaną w Brukseli, a mianowicie, że w niektórych przypadkach istnieje pytanie o niektóre typy przeszczepów, bez względu na to, czy dana osoba rzeczywiście nie żyje. To jest twarda rzeczywistość dla niektórych, z którą trzeba się zmierzyć, ale przesunięto granice tego, co nazywają śmiercią, zatem tak naprawdę rodzi się dobre pytanie o to, czy w rzeczywistości ludzie, od których pobiera się organy nie są po prostu zabijani. To jest wielkie pytanie, na które nikt nie chce odpowiedzieć, ani nie chce o tym mówić.
To pytanie pojawiało się również w Polsce, ale sytuacja, z którą mamy do czynienia w Wielkiej Brytanii jest dość wyjątkowa, ponieważ mamy osobę przytomną, być może o ograniczonej nieco świadomości, ale jednak przytomną, która reaguje. Tutaj nie ma żadnych wątpliwości, że ta osoba żyje.
Jeżeli go głodzą, to nie bez przyczyny – chodzi o to, aby jego organy były w dobrej formie. Jeżeli go będą głodzić i odwodnią to będzie oznaczało, że jego organy są w dobrej formie, zatem sprawa jest jeszcze gorsza niż to, o czym pani powiedziała, ponieważ chcą go wykorzystać na organy. Absolutnie jest to nic innego, jak tylko handel narządami, uderzający i publiczny.
Jak to wygląda w świetle prawa unijnego? Czy UE pozwala na tego typu praktyki? Wiem, że doszło do brexitu i Wielka Brytania nie jest już w Unii Europejskiej, niemniej pewne procedury w całej Europie są w miarę ujednolicone.
Nie do końca wiem, jak to wygląda w tej chwili w świetle prawa europejskiego, ale nawet jak byłam w Brukseli w latach 2004-2009 byli bardzo zainteresowani w transplantacji organów i forsowali hiszpański model, w którym każdy człowiek jest postrzegany jako dawca i to bez względu na wszystko. Model, w którym nie potrzeba zgody rodziny ani wcześniejszej pisemnej deklaracji, że dana osoba dobrowolnie chce być dawcą. Forsowali hiszpański model, w którym każdy automatycznie staje się dawcą, a decyzję o pobraniu organów podejmują medycy.
Warto też zwrócić uwagę na pewną rzecz. Był taki wietnamski duchowny kard. Van Thuan – zmarł jakieś dziesięć lat temu. Był on więziony przez jakieś 13 lat – bity i torturowany. Otóż jeden z seminarzystów w Wirginii, syn wietnamskich imigrantów w Stanach Zjednoczonych był w śpiączce i stwierdzono u niego tzw. śmierć mózgową. Świadkowie pokazywali, że jego mózg był częściowo zniszczony i zupełnie nie funkcjonował. Domagali się, aby móc pobrać od niego organy, ponieważ poza tym wszystkim był dość zdrowy. Zamówiono już pomnik na jego grób itd., jednakże jego wietnamscy rodzice nie pozwolili pobrać od niego organów, ale modlili się do kard. Van Thuana. Po jakichś 30 dniach, podczas których jego mózg nie wykazywał żadnej aktywności, ten seminarzysta obudził się. Był w stanie mówić i powiedział im, że przyszedł do niego kard. Van Thuan i powiedział mu, że nie wolno mu umrzeć, ponieważ ma pracę do wykonania, i go uzdrowił. Kiedy był w śpiączce kard. Van Thuan zjawiał się przed nim kilkukrotnie zanim w końcu powiedział mu, że czas wracać. Moja siostra jest lekarzem w Wirginii i przeglądała dokumentację medyczną tego przypadku – został uznany przez Watykan jako cud – i powiedziała, że absolutnie było do zdarzenie cudowne. Ona sama była przez krótki czas w zespole transplantologów – aby się doszkolić – i jest zupełnie przekonana, że w transplantologii dokonuje się dużych nadużyć, pobierając organy od ludzi, którzy wcale nie są martwi.
Transplantolodzy powinni być naprawdę bardzo ostrożni. Są takie przeszczepy, jak nerek, które można robić, jeżeli ktoś rzeczywiście umarł, ale niestety przeszczepów dokonuje się wówczas, kiedy serce jeszcze bije, a ciało jest żywe i to stwarza poważny problem etyczny.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS