A A+ A++
fot. Sylwia Lis-Dubiel

Zespół Itasu był budowany po to, żeby klub, który jest tak ważny dla włoskiej i europejskiej siatkówki, powrócił na absolutny szczyt. Trochę czasu zajęło Trentino pokazanie, że droga obrana przez prezydenta Diego Mosnę i Angelo Lorenzettiego była słuszna. Po męczącym starcie, okraszonym kilkoma rozczarowaniami, Simone Giannelli i jego koledzy z drużyny odnaleźli rytm i wygrali 10 kolejnych meczów z rzędu.

W grudniu widzieliśmy Itas, którego oczekiwano dzięki umiejętnościom i doświadczeniu Podrascanina i Lisinaca na środku, z jakością Rossiniego w obronie i niepohamowaną siłą Nimira Abdel-Aziza, a to wszystko składniki doskonale dowodzone przez Giannelliego, 24-letniego rozgrywającego reprezentacji Włoch.


Wiedzieliśmy dobrze, co chcemy osiągnąć od początku sezonu – powiedział Giannelli, który jest filarem drużyny od pięciu lat. – Na początku przegraliśmy kilka meczów i mieliśmy sporo pecha z koronawirusem i innymi rzeczami. Wszyscy razem musieliśmy stawić opór, najpierw poprzez trening, a teraz powoli osiągamy to, co chcieliśmy robić od początku. Teraz jestem szczęśliwy i usatysfakcjonowany: musimy kontynuować drogę, którą obraliśmy.

– Jednym z naszych nieszczęść jest to, że nie wszyscy mieliśmy razem COVID-19, co bardzo nas spowolniło w naszej pracy. W praktyce pierwszą sesję treningową z pełną drużyną zrobiliśmy zaledwie tydzień temu. Jeśli spojrzymy wstecz, minęło dużo czasu, kilka miesięcy bez możliwości prawidłowego treningu. Walczyliśmy, było to bardzo trudne, ale byliśmy zjednoczeni i „połączeni” na tej samej częstotliwości, co doprowadziło nas do  rezultatów, które teraz osiągamy – dodał rozgrywający Itasu.

Giannelli jest jednym z zawodników, dla których bycie liderem jest naturalne. – Bycie kapitanem w zespole, w którym są zawodnicy na tak wysokim poziomie, z pewnością ułatwia pracę. Jestem kapitanem, niezależnie od tego, czy jestem na boisku, czy nie. Moje przywództwo jest zawsze takie samo. Sprawiam, że mój głos jest słyszalny, aby pomóc kolegom z drużyny, więc moja rola się nie zmienia. W zespole są role jak w teatrze, każdy sam wykonuje swoje. W tym roku mam szczęście, że mam u boku ludzi z dużym doświadczeniem, takich jak Podrascanin – jako osobowość na boisku jest tym, który bardzo pomaga grupie – zakończył Giannelli.

źródło: inf. własna, ivolleymagazine.it

nadesłał: Marcin Sawoniuk

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPatriarcha Cyryl apeluje do białoruskich władz
Następny artykułDemokracja pęka na naszych oczach. Jak się czujesz, Marku Zuckerbergu? [Opinia]