Były szef polskiej dyplomacji, od 2019 r. europoseł Koalicji Obywatelskiej Radosław Sikorski po milczeniu postanowił zabrać głos na temat filmu TVP „Pan z Chobielina”. „Trudno jest milczeć, kiedy funkcjonariusze partyjni obrzucają nas błotem. I jeszcze robią to za publiczne pieniądze” – napisał w długim tekście. Oprócz ataku na TVP, Sikorski kreuje się również niemalże na „zbawcę” Ukrainy, a także uderza w śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
CZYTAJ TAKŻE:
-Ciekawa dyskusja po filmie „Pan z Chobielina”! „Wolta i kontynuacja prorosyjskiego kursu do dzisiaj. To stawia nam bardzo poważne pytania”
-Mocny materiał w TVP! „Pan z Chobielina” opowiada o polityce Sikorskiego wobec Rosji. „Mały kroczek od zdrady dyplomatycznej”
„Obrzucają nas błotem. I jeszcze robią to za publiczne pieniądze”
Z paszkwilami – takimi jak te publikowane w PiS-owskiej telewizji – jest problem. Z jednej strony mam wątpliwości, czy na nie reagować, bo człowiek sprawia wrażenie, jakby traktował je poważnie. Poza tym zarówno ja – a zwłaszcza Donald Tusk – powinniśmy się już przyzwyczaić, że ataki wymierzone przez prorządowe media w nas i naszych bliskich to codzienność. Z drugiej strony, trudno jest milczeć, kiedy funkcjonariusze partyjni obrzucają nas błotem. I jeszcze robią to za publiczne pieniądze
— podkreślił polityk, który chwilę później obrzuci błotem nieżyjącego prezydenta i pierwszą damę.
Sikorski kpił z zarzutów dotyczących jego akcentu (jak zwykle w sposób mało zawoalowany chwaląc się, że studiował na Oxfordzie i kpiąc z umiejętności językowych prezydenta Andrzeja Dudy czy prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego), czy przedstawionego fragmentu wypowiedzi żony o zupie grzybowej podanej ówczesnemu szefowi niemieckiej dyplomacji i jego małżonce podczas wizyty w Chobielinie.
Obok takich kuriozów są jednak w tym materiale oskarżenia poważniejsze. Przez cały film jego twórcy stosują prymitywny zabieg polegający na zestawieniu zdjęć rosyjskich zbrodni popełnianych dziś w Ukrainie, z nagraniami ze spotkań z przedstawicielami Rosji, do jakich dochodziło w czasach rządów PO-PSL. Wszystko to pod ogólnym hasłem, że nasza polityka zagraniczna służyła rosyjskim interesom. Rozważmy te zarzuty po kolei
— przekonywał.
Jeśli już same spotkania i osobiste rozmowy z Władimirem Putinem lub Siergiejem Ławrowem są dowodem zdrady, to zdrajcami są właściwie wszyscy ówcześni przywódcy świata. Z Rosjanami rozmawiali amerykańscy prezydenci zarówno z Partii Republikańskiej, jak i Demokratycznej: George W. Bush, Barack Obama, Donald Trump i Joe Biden
— napisał, pomijając, że problem tkwi nie tyle w samych spotkaniach, co w jego efektach. A tak się składa, że efekty spotkań między przedstawicielami ówczesnych władz Polski i Rosji wielokrotnie zachwycały nie tylko kremlowską prasę. O „odwilży” w relacjach polsko-rosyjskich za sprawą rządów Tuska i Sikorskiego rozpisywały się także polskie media.
Tak ukochany przez naszą prawicę Trump wziął udział w specjalnym, bilateralnym spotkaniu w Helsinkach, podczas którego powiedział, że wierzy w zapewnienia Putina, jakoby rosyjskie służby nie mieszały się do kampanii przed amerykańskimi wyborami prezydenckimi. Postawił zdanie Putina wyżej niż informacje własnego wywiadu ❗Ten sam Trump zapraszał do Gabinetu Owalnego rosyjskiego ambasadora w Waszyngtonie i ministra spraw zagranicznych. Tuż po objęciu urzędu, w lutym 2017 roku, w wywiadzie powiedział z kolei, że ma dla Putina „dużo szacunku”. A kiedy prowadzący rozmowę stwierdził, że „Putin to morderca”, Trump odparł: „Jest wielu morderców. Mamy wielu morderców. Myślisz, że nasz kraj jest taki niewinny?”. A przecież Trump to polityk, którego wygranej pragnął cały obóz Zjednoczonej Prawicy
— wskazał Radosław Sikorski. Zapomniał, że „ten sam Trump” już w 2018 r. na forum ONZ przestrzegał Niemcy przed całkowitym uzależnieniem gazowym od Rosji. Przedstawicieli Berlina bardzo to rozbawiło.
Bracia Kaczyńscy i Rosja
Po chwili były szef polskiej dyplomacji stwierdził: „Co tam Trump”. Dokładnie, „co tam Trump” skoro ów Trump wciąż żyje, może się bronić, może zmienić postawę na temat Rosji i powiedzieć jeszcze wiele innych rzeczy, z którymi można się zgodzić lub nie. Dlatego też Sikorski postanowił uderzyć w kogoś, kto od ponad 10 lat nie żyje i nie może odnieść się do oskarżeń europosła Koalicji Obywatelskiej. Oskarżeń, dodajmy, idiotycznych, jeśli przypomnimy sobie prowadzoną przezeń politykę.
Ale co tam Trump. Z Putinem chciał się spotykać także patron Prawa i Sprawiedliwości, Lech Kaczyński. Prezydent planował wizytę w Moskwie w 2010 roku na rocznicę zakończenia II wojny światowej, prawie dwa lata po rosyjskiej inwazji na Gruzję. Plany pokrzyżowała katastrofa pod Smoleńskiem. Jeśli ktoś mi nie wierzy, niech zapyta Jarosława Kaczyńskiego. Mówił o tym w swojej słynnej odezwie do Rosjan z 9️⃣ maja 2️⃣0️⃣1️⃣0️⃣ roku zaczynającej się od słów ➡️ „Panie i Panowie, Przyjaciele Rosjanie”, w której dziękował Rosjanom za współczucie okazane po katastrofie
— napisał. „Zapomniał” jedynie o tym, w jaki sposób odezwę Jarosława Kaczyńskiego po katastrofie przyjęli wówczas politycy Platformy Obywatelskiej. A to bardzo interesujące i każe przypuszczać, że jeżeli Sikorski chciał na tej podstawie zrobić z prezesa PiS „rusofila”, to, niestety, trochę nie wyszło.
Andrzej Halicki z PO podzielił się wówczas wrażeniem „wielkiego fałszu i nieszczerego przekazu”. W rozmowie z TOK FM Halicki ubolewał, że w czasach gdy Jarosław Kaczyński był premierem, nie było żadnych spotkań między przedstawicielami rządów Polski i Rosji. Partyjny kolega Sikorskiego ubolewał również nad wypowiedzią prezesa PiS o Putinie w związku z wizytą ówczesnego premiera Rosji na obchodach 65. rocznicy wybuchu II wojny światowej.
Wtedy Jarosław Kaczyński pytał, po co on tu przyjeżdża, że reprezentuje nacjonalizm rosyjski i jego obecność w Polsce to skandal. Jeśli dziś mówi o przyjaciołach, to brzmi to nieszczerze. Chyba że zmienił o 180 stopni poglądy – to wtedy trzeba mieć satysfakcję
— twierdził Halicki.
Jeżeli pan uważa, że wszyscy zapomnieli o jego rusofobicznej postawie oraz o tym, jak wiele złego zrobił dla stosunków polsko-rosyjskich, to mamy różnicę zdań. Ja uważam, że Polacy mają pamięć dłuższą niż kampania wyborcza. Ponadto od tego, co prezes PiS mówi, ważniejsze jest to, co on robi. Ciekawe, czy on rzeczywiście zechce się teraz włączyć w pojednanie polsko-rosyjskie
— mówił z kolei pełniący wówczas obowiązki prezydenta RP i konkurujący z Jarosławem Kaczyńskim w wyborach prezydenckich marszałek Sejmu Bronisław Komorowski w wywiadzie dla „Polski The Times”.
Jednak na tych próbach „umoczenia” braci Kaczyńskich we współpracę z Rosją, byleby usprawiedliwić politykę swojego obozu politycznego, Sikorski nie poprzestał. Wspominał także o przyjmowaniu przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego doradcy Putina w Pałacu Prezydenckim celem omówienia szczegółów spotkania czy otwarcie Domu Polskiego w Petersburgu, którego dokonały w 2007 r. pierwsza dama Maria Kaczyńska z Ludmiłą Putin. Pisał również o wizycie Ławrowa w Polsce Z 2006 r.
„Chcemy kontynuować dialog” – mówiła wtedy minister spraw zagranicznych Anna Fotyga. „Myślę, że metoda małych kroczków jest sprawdzoną metodą w sytuacji, kiedy jest wiele stanowisk rozbieżnych albo niedostatecznie przedyskutowanych. I takie spotkanie, podobnie jak kolejne, ma służyć pewnym przełomom natury politycznej”
— wyliczał dalej. Cóż, niestety dla pana Sikorskiego, „metoda małych kroczków” jest czymś innym niż „dialog z Rosją taką, jaka ona jest”.
Następnie polityk wspaniałomyślnie przekonywał, że „nie czyni z tego zarzutu”, ponieważ „wszyscy nasi partnerzy” utrzymywali wówczas z Rosją stosunki dyplomatyczne.
A Amerykanie na początku prezydentury Obamy próbowali polityki resetu. Rząd PO-PSL także dążył do normalizacji stosunków z Rosją, choć jednocześnie zabezpieczaliśmy się na wypadek, gdyby nasze starania nie przyniosły rezultatów. Stąd idea uruchomienia Partnerstwa Wschodniego oraz zakończone sukcesem starania o stałą obecność wojsk amerykańskich w Polsce
— wskazał, zapominając, że polityka resetu była wielkim błędem i że każda wypowiedź któregokolwiek przedstawiciela PiS na temat zagrożenia ze strony Rosji kończyła się pokrzykiwaniami o „rusofobii”.
„Herold apokalipsy”
W dalszej części oświadczenia dotyczącego filmu „Pan z Chobielina” Sikorski kreował się na „zbawcę” Ukrainy, broniąc m.in. swoich słynnych słów wypowiedzianych na Majdanie, które rzeczywiście ostatecznie zostały pozytywnie przyjęte przez Ukraińców. Następnie próbował sugerować, że to dzięki jego ostrzeżeniom z Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium Ukraina przygotowała się na nadchodzący atak Rosji. Było to w niedzielę 20 lutego, a szczegóły ujawnił doradca prezydenta Zełenskiego. Siergiej Leszczenko twierdził później, że rozmowa z europosłem PO była „kubłem zimnej wody” na głowy Ukraińców.
[Sikorski] wziął wiadro, napełnił je zimną wodą i wylał na nasze głowy. Powiedział: «będzie wojna i to się stanie w tym tygodniu». To była niedziela, 20 lutego. Zostaniecie zniszczeni za trzy dni. Nikt wam nie pomoże, chyba że szybko zniszczycie 10 tys. rosyjskich żołnierzy, 100 rosyjskich samolotów i 300 rosyjskich czołgów. Jeśli to zrobicie, kraje zaczną dawać wam broń i nakładać sankcje na Rosję
— napisał b. szef dyplomacji, cytując doradcę Zełenskiego.
Kiedy to powiedział, zapadła głucha cisza. Wszystkim nam oczy wychodziły z orbit, ponieważ jego słowa były zupełnie inne niż to, co wszyscy nam mówili i zupełnie nie było to to, co chcieliśmy usłyszeć. To było jak słuchanie herolda apokalipsy”
— podkreślił.
Rosja zaatakowała Ukrainę cztery dni po naszej rozmowie i – z tego, co mówi Leszczenko – moje słowa zapadły ukraińskiej delegacji w pamięć. Czasami brutalna prawda jest lepsza niż kurtuazyjne owijanie w bawełnę. Rozumiem jednak, że funkcjonariusze z TVP mogą tego nie rozumieć – na szczerość i wierność faktom w ich zawodzie nie ma miejsca
— dodał polityk, zapominając, że – owszem – jego słowa mogły zapaść w pamięć i podziałać motywacyjnie, ale dyplomacja i władze ukraińskie odbywały wówczas multum spotkań i rozmów z najróżniejszymi politykami i przywódcami.
Szanowny Panie Sikorski. Jakkolwiek nie próbowałby się Pan wybielić, wybronić, a przy tym uderzać w osoby, które od dawna nie żyją i nie mogą wypowiedzieć się na przywołany przez Pana temat, nie zmieni Pan faktu, że to śp. prezydent Lech Kaczyński i śp. pierwsza dama Maria Kaczyńska mają w Ukrainie czy Gruzji pomniki. Pan ma za to order Jarosława Mądrego. Od Wiktora Janukowycza zresztą. Pańska narracja na temat polityki wschodniej PiS-u i PO, relacji z Rosją i Ukrainą za czasów rządów obu tych partii może dotrzeć wyłącznie do kogoś, kto rządy PO-PSL przeleżał pod lodem (a w ten sposób zachowuje się znaczna część najwierniejszych zwolenników KO, zwłaszcza jeśli chodzi o Rosję i Ukrainę).
aja/Facebook, Tok FM, TVN24
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS