A A+ A++

Widział na żywo zamieszki, ale obostrzenia związane z COVID-19 poznał dopiero w Polsce. Siergiej Kriwiec wrócił do Lecha Poznań z Białorusi, gdzie nie ma praktycznie żadnych zakazów. – Tam chory trafia po prostu do szpitala – powiedział.

Mateusz Skwierawski

Mateusz Skwierawski


Newspix
/ MICHAL NOWAK
/ Na zdjęciu od lewej: Siergiej Kriwiec

Po cichu, pomiędzy pandemią, a zamieszkami na Białorusi, Siergiej Kriwiec wrócił do Polski i po zdobyciu mistrzostwa kraju z Dynamem Brześć, podpisał umowę z drugą drużyną Lecha Poznań. – Nie mogłem sprowadzić rodziny na Białoruś, dlatego wróciłem. Do domu – mówi nam piłkarz.

Mistrz Polski z Kolejorzem z 2010 roku dopiero teraz przekonuje się, jak wygląda życie pełne obostrzeń. Po wybuchu pandemii koronawirusa na Białorusi, piłkarz nie odczuł zmian. Krajowe rozgrywki były kontynuowane podczas każdej fali, na stadiony dalej przychodzą kibice, a centra handlowe, restauracje i wszystkie usługi pozostają otwarte.

W marcu ubiegłego roku Kriwiec relacjonował nam, jak ludzie funkcjonują w Brześciu. – Miasto wieczorami tętni życiem. Ludzie imprezują. W klubach nocnych raczej nikt nie mierzy temperatury na wejściu – mówił zawodnik po rozpoczęciu pandemii. Prezydent Aleksandr Łukaszenka w publicznych wystąpieniach wyśmiewał COVID-19 i radził wszystkim, by zwalczali go piciem wódki.

ZOBACZ WIDEO: Szef misji olimpijskiej Tokio 2020 o szczepieniach dla sportowców. “To ma dodać im pewności w przygotowaniach”

Bolesna rozłąka

Po wielu miesiącach życia w samotności zawodnik postanowił wrócić do Polski. W Poznaniu zostały jego dzieci i żona Patrycja.

Kriwiec po grze w Lechu (lata 2010-13) występował w Chinach, na Białorusi i we Francji. W 2016 r. wrócił do Polski, grał w Wiśle Płock i Arce Gdynia i ponownie wyjechał na Białoruś – do Dynama. 

– Początkowo rodzina odwiedzała mnie na Białorusi. Później zamknięto granice, doszły kwarantanny. Żona bała się podróżować. Poruszanie się w państwach Unii Europejskiej jest łatwiejsze, ale samo przekroczenie polsko-białoruskiej granicy jest czasochłonne. W pandemii stało się jeszcze trudniejsze – opowiada Kriwiec.

– Doszło do tego, że nie widzieliśmy się prawie pół roku. Nawet w dzień wolny nie mogłem przyjechać do Poznania. Łącznie musiałbym spędzić 20 dni na kwarantannie. W czasie sezonu było to niemożliwe. Żona rozumiała sytuację, ale widziałem, że się denerwuje. Ja z kolei byłem tym bardzo wkurzony – mówi zawodnik.

Nerwy żony piłkarza podsycała dodatkowo sytuacja na Białorusi. Na przykład beztroskie życie bez żadnych obostrzeń. Ludzie za naszą wschodnią granicą dbali o siebie na własną rękę. Patrycja instruowała męża z Polski, by zakładał maseczkę dezynfekował ręce i nosił rękawiczki. Z samej góry, czyli rządu, nie płynęły żadne wskazówki. Poza złotymi myślami prezydenta. 

– Na Białorusi jest podejście, że chory po prostu trafia do szpitala – mówi Kriwiec.

Piłkarz przechodził COVID-19 w swoim kraju – Miałem szczęście. Skończyło się jedynie na dwóch dniach gorączki – mówi. – Dość często przechodziliśmy testy, podobnie jak teraz w Polsce. Osoba chora szła na izolację, reszta grała – komentuje.

Ostre strajki

Co jednak bardziej rzucało się w oczy, to ostre tarcia na tle politycznym. Po wygranych przez Aleksandra Łukaszenkę kolejnych wyborach ludzie wyszli na ulice, kwestionując między innymi uczciwość liczenia głosów. Przede wszystkim jednak domagali się dymisji dyktatorskiego przywódcy, choć robili to w sposób pokojowy. Demonstracje rozpoczęły się w maju 2020 roku w Mińsku po aresztowaniu kontrkandydatów Łukaszenki w walce o prezydenturę. Szybko przeniosły się na teren całego państwa i stały się największymi od momentu uzyskania przez Białoruś niepodległości w 1991 roku.

I tak protesty trwają już jedenasty miesiąc. Od początku były bardzo mocno tłumione przez tamtejszą służbę: aresztowano tysiące osób, odnotowano również ofiary śmiertelne. – Nie ukrywam: na co dzień towarzyszył mi spory stres. Wszędzie było pełno ludzi i policji. Nie brałem czynnego udziału w protestach, śledziłem wszystko z perspektywy Internetu. Bywało naprawdę ostro i niebezpiecznie, dlatego po treningach wracałem do domu i tam spędzałem czas – opowiada Kriwiec.

– Białoruś stała się przez to bardzo podzielona. Zmian w kraju nie ma od dawna i niestety muszę to przyznać – trudno się ich spodziewać – komentuje piłkarz.

Motywował Maradona 

Kriwiec trzy ostatnie sezony spędził w Dynamie. Z klubem przerwał trzynastoletnią dominację BATE Borysów i sięgnął po mistrzostwo Białorusi. W 2018 roku prezesem drużyny został na kilka tygodni Maradona. W dniu prezentacji wjechał na stadion wojskowym Hummerem i wyciągając rękę z auta witał się z kibicami.

Kriwiec z uśmiechem wspomina, co działo się później. – Po prezentacji Maradona przyszedł do naszej szatni i wygłosił płomienne, 40-minutowe przemówienie. Motywował, opowiadał, że obserwuje nasze mecze i rozwój każdego piłkarza. Powiedział, że może z nami potrenuje i pokaże nam różne rzeczy z piłką. Zapewniał, że z nim klub osiągnie wielkie sukcesy, a my, zawodnicy, zrobimy międzynarodowe kariery. Skończyło się tak, że nigdy więcej go nie zobaczyliśmy – mówi Kriwiec.

W grudniu 2020 roku zawodnikowi wygasł kontrakt i w ciemno ruszył do Polski.

– Wiedziałem, że już nie zostanę w Brześciu. Odszedł właściciel, a za nim prawie cała drużyna – komentuje Kriwiec. – W Poznaniu spędziłem miesiąc i zacząłem ćwiczyć z drugim zespołem Lecha. Podpisałem umowę na półtora roku, mam wspierać młodzież swoim doświadczeniem. Być może później będzie mi dane dalej pracować w klubie – mówi 35-letni zawodnik.

Nauka youtuberów 

Kriwiec wrócił do Poznania po ośmiu sezonach przerwy. W latach 2010-13 zdobył z klubem mistrzostwo Polski, grając jeszcze z Robertem Lewandowskim. Później Kolejorz świetnie spisywał się w Lidze Europy. Dwukrotnie zremisował z Juventusem, pokonał Manchester City i niespodziewanie wyszedł z grupy śmierci. Kriwiec rozegrał dla Lecha 86 spotkań.

Teraz, jak twierdzi, też się czegoś uczy. – Nigdy nie grałem jeszcze w tak młodym zespole. Czego mogę się nauczyć od chłopaków? Na przykład nowych piosenek czy youtuberów – śmieje się pomocnik.

W tym sezonie Kriwiec występował jeszcze w europejskich pucharach z zespołem Dynama, obecnie walczy o utrzymanie w II lidze. – Trochę trudno się przestawić, jest duży przeskok, ale wolę grać w piłkę, niż siedzieć w domu. Mam nadzieję, że pomogę chłopakom – opowiada.

Na powrót do pierwszego zespołu raczej nie liczy. – Po co wystawiać w składzie 35-latka, skoro można młodego gracza, na którym później zarobi się dobre pieniądze? – pyta znając odpowiedź. – Choć myślę, że dałbym radę – kończy Kriwiec.

“Robi niesamowite wrażenie”. Flick przekazał informację nt. powrotu Lewandowskiego

Koronawirus. Siergiej Kriwiec: Na Białorusi życie w ogóle się nie zmieniło

Czy Sergiej Kriwiec przydałby się pierwszej drużynie Lecha?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki


Skomentuj

3

Zgłoś błąd

WP SportoweFakty


Komentarze (3)

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUgryzienie pluskwy – często nieprzyjemne, niekiedy bardzo niebezpieczne [ Strefa biznesu ]
Następny artykułPrzygotowania do sezonu czas start! Wybieramy basen stelażowy