A A+ A++

W sobotę w Paryżu Iga Świątek pokonała Jasmine Paolini 6:2, 6:1 w finale Roland Garros. Dla Świątek to trzecie z rzędu mistrzostwo French Open i czwarte w karierze. To już jej piąty wielkoszlemowy tytuł.

Zobacz wideo Zaskakujące pytanie do Igi Świątek

Iga jest świetna, już jest najlepszą tenisistką swojej generacji i jedną z najlepszych w XXI wieku. A kto wie, co będzie za 10-15 lat, bo ona ma dopiero 23 lata i jeszcze kawał kariery przed nią. Może Świątek pobije nawet rekord Rafaela Nadala, który wygrał Roland Garros aż 14 razy?

Prezentujemy zapis rozmowy, którą z Igą przeprowadziliśmy wspólnie z dziennikarzami z innych redakcji. Iga spotkała się polskimi reporterami pracującymi na Roland Garros w mniej formalnych niż zwykle okolicznościach. Siedliśmy w fotelach przy stoliku i mogliśmy pomówić nie tylko o tenisie.

W 2020 roku po pierwszym triumfie w Roland Garros nie mogłaś znaleźć na korcie drogi do swojego teamu. Teraz czujesz się tu już dużo pewniej, prawda?

– Oj, jak najbardziej. To pomaga, bo gdy przyjeżdżam na turniej, to od razu wiem, gdzie są moje ulubione miejsca, wiem, gdzie się podziać, gdzie spędzić czas przed meczem, żeby mi było najwygodniej, żebym się mogła skoncentrować. A po zwycięstwie faktycznie fajnie jest już znać drogę do swojego teamu na danym obiekcie. Choć gdy się jej nie zna, to też jest fajnie, bo to znaczy, że się wygrywa nowy turniej, a to też jest bardzo ekscytujące.

Dużo mówisz dziś o emocjach, jesteś o nie przez wszystkich pytana. Czujesz już pełną radość z tego, czego dokonałaś, czy na razie jesteś jeszcze w fazie wypełniania obowiązków?

– Jeszcze nie miałam czasu się pocieszyć, odkąd zeszłam z kortu [rozmawialiśmy z Igą mniej więcej trzy godziny po meczu]. Ale w zeszłym roku czułam więcej ulgi niż pozytywnych emocji, a w tym roku czuję, że zrobiłam świetną robotę, że wygrałam tyle turniejów na mączce i w ogóle tyle ważnych turniejów, że w pewnym sensie dominowałam. Jestem z siebie ogromnie dumna i na pewno pocieszę się trochę bardziej niż w zeszłym roku.

Czujesz, że do Paryża przyjeżdżasz już jako ktoś wyjątkowy, że jesteś tu specjalnie traktowana i też, że tu presja jest szczególna?

– Myślę, że presja już zawsze ze mną będzie, a zwłaszcza na tych kortach, na których potrafię grać swój najlepszy tenis. Ale szczerze mówiąc, nie przyzwyczajam się do tego. Zwłaszcza po tegorocznych doświadczeniach z drugiej rundy [Iga obroniła w niej meczbola z Naomi Osaką i pokonała ją 7:6, 1:6, 7:5, goniąc ze stanu 7:6, 1:6, 2:5 i 0:30]. Bo to pokazuje, że nawet jak się ma potencjał na wygranie turnieju, to mogą się przydarzyć takie sytuacje, że się przegra. Dlatego niczego nie można brać za pewnik.

Wygrałaś Rolanda trzeci raz z rzędu. To jest seria, ale może z tego najnowszego Rolanda zapamiętałaś coś szczególnie?

– To, jak odwróciłam mecz z Naomi. Byłam naprawdę w wielkich kłopotach, a zdołałam wygrać ten turniej. To jest rzecz, którą zapamiętam.

Po finale z tobą Jasmine Paolini powiedziała, że to było jej najcięższe doświadczenie w karierze. Ty masz taki mecz?

– Najcięższy? Kiedyś gorzej grałam w tenisa, więc trudno to obiektywne ocenić. Ale pamiętam, jak w 2019 roku przegrałam tu z Simoną Halep i byłam w szoku, bo nie czułam się sobą na korcie, byłam nieobecna. Wtedy pracowałyśmy z Darią Abramowicz [psycholog sportową] dopiero od kilku miesięcy, ona mi to pomogła przepracować. Pamiętam, jak rok później znów miałam zagrać z Simoną w czwartej rundzie. Bardzo we mnie utkwiło to wszystko, co czułam w 2019 roku, a ten mecz w 2020 wygrałam dość gładko, bo okazało się, że zadziałało wszystko, co przepracowałam.

Ile pracy miała Daria teraz tego dnia, gdy z turnieju w ćwierćfinale odpadły Aryna Sabalenka i Jelena Rybakina? Widząc komentarze typu “Świątek ma autostradę do tytułu” myślałem sobie, że paradoksalnie tobie może być trudniej, bo presja jeszcze urosła.

– Nie jest tak, że musiałyśmy nad tym pracować, bo już wiem, co robić w takich sytuacjach. Muszę się skoncentrować na sobie i nie wybiegać za bardzo w przyszłość, tylko skupić się na kolejnym meczu. Kolejny mecz miałam z Coco Gauff, a ona już wygrała turniej wielkoszlemowy i nie było powiedziane, że wszystko pójdzie z górki. W każdym razie nie było tak, że jakoś specjalnie wtedy z Darią pracowałyśmy. Ale pomyślałam o tym i nawet powiedziałam to na głos. Jednak wiedziałam, co z tym zrobić.

Którą edycję Rolanda było ci najtrudniej wygrać?

– Zeszłoroczną. Przez cały czas bycia w Paryżu czułam się pod ogromną presją. Jak wtedy grałam, to nawet nie byłam w stanie się tym cieszyć, tylko czułam ogromną ulgę po kolejnych meczach. Wtedy sama na siebie wrzuciłam wielką presję. Pierwszy raz byłam wtedy na szlemie broniącą mistrzynią. Bo po 2020 roku to tak naprawdę nie spodziewałam się po sobie, że mogę obronić tytuł. A w 2023 roku po roku 2022, który był dla mnie dowodem, że mogę na tych kortach grać dobrze regularnie. I wtedy, w 2023 roku, naprawdę czułam się pod ogromną presją i gorzej sobie z tym poradziłam. No może nie gorzej, bo wygrałam turniej, ha, ha, ale ogólnie było trochę ciężej.

Masz już dużo sukcesów, ale na pewno jesteś wciąż nienasycona – co będzie ciebie dalej napędzać?

– O, z tym nie będzie problemu. Tenis jest takim sportem, że jak się przyjeżdża do następnego miejsca, to jest lekki reset i znowu się chce udowadniać, że jest się w stanie grać świetnie. Z motywacją u mnie nigdy nie było problemu, bo ja zawsze patrzę raczej w przyszłość i wciąż jak wyjdę na kort, to będę chciała wygrać, niezależnie od tego, co już się wydarzyło.

Jako dziennikarz, który lubi opisywać twoje sukcesy, patrzę tu na Roland Garros na stalowy pomnik Rafaela Nadala i myślę sobie, że świetnie by było, gdyby kiedyś obok niego stanęła stalowa Iga. Ty sobie pozwalasz na tego typu myśli?

– Myślę, że to nie w moim stylu, żeby myśleć o sobie w kategorii pomników, ha, ha! Ale no zobaczymy, jak moja kariera się ułoży, ile turniejów tutaj wygram. Myślę, że Rafa jest poza jakimkolwiek… No, jest wyjątkowy i pobicie jego rekordu [wygrał French Open 14 razy] jest niemal niemożliwe.

Ale zbliżyć się do niego można.

– Spróbuję.

Rozumiem, że o pomnikach i rekordach Rafy jest ci trudno mówić, ale zestaw to proszę: 23 lata i pięć tytułów wielkoszlemowych – co sobie myślisz o kimś takim, nawet nie o sobie?

– Że ta osoba nie marnowała czasu! Bez dwóch zdań przerosło to wszystkie moje oczekiwania.

Za chwilę Wimbledon, po nim igrzyska – jak się nastawiasz na najbliższe tygodnie? Co ma dla ciebie priorytet?

– Chcę odnieść sukces wszędzie, gdzie zagram – wiadomo! Żaden turniej nie jest przez nas bagatelizowany, szczególnie wielkoszlemowy. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że na trawie jeszcze nie odkryłam w pełni swojego potencjału. Skoncentruję się więc na robocie. Generalnie przygotowania nie będą jakieś inne ze względu na igrzyska. O nich zaczniemy myśleć dopiero po Wimbledonie, bo w tenisie nie jest tak, że szykuje się formę na dosłownie dwa tygodnie. My raczej musimy cztery-pięć razy w roku szykować pik formy. Fizycznie jest to nie zawsze możliwe, ale przygotujemy się najlepiej i zobaczymy.

Zagrasz w Berlinie, gdzie mają być pełne trybuny polskich kibiców?

– Jeszcze nie wiem. Nie rozmawiamy o takich rzeczach w trakcie turnieju. Nie miałam czasu spytać trenera i teraz nie widzę sensu, bo na pewno będę miała kilka dni wolnego. Pewnie trener już wie, jaka jest decyzja, a ja zobaczę.

Pierwszy mecz w Berlinie miałabyś zagrać za 11 dni – 19 czerwca.

– Rozumiem, ale jeszcze nie wiem, co będzie ważniejsze: zagranie meczów czy trenowanie.

Nie masz obaw przed tym, że teraz jest mączka, zaraz będzie trawa i szybko nastąpi powrót na mączkę, na igrzyska?

– Myślę, że większym wyzwaniem byłoby, gdyby była najpierw trawa, w środku mączka i znowu trawa. Powrót na mączkę to nie będzie dla mnie kłopot. Jak wracam na nią po całym roku, to wystarczą dwa dni i czuję się świetnie na mączce. W tym roku już grałam Billie Jean King Cup na hardzie, wchodziłam od razu na mączkę w Stuttgarcie i byłam w stanie zagrać bardzo dobry turniej, więc przejście drugi raz na mączkę nie będzie kłopotem.

Kilka dni temu napisałaś w mediach społecznościowych, że idziesz na wybory. Jak i gdzie zagłosujesz?

– Oczywiście zagłosowałabym, ale przyznam się, że nie spodziewałam się, że w niedzielę wyborczą będę w Paryżu, bo zazwyczaj nie myślę o sobie w takich kategoriach, że wygram turniej. Nie zdążyłam się zarejestrować tutaj, zmienić lokalizacji, więc nie dam rady zagłosować. Mam nadzieję, że ludzie mi to wybaczą, po prostu byłam trochę zajęta, byłam w bańce turniejowej i nie zrobiliśmy tego. Ale zachęcam wszystkich do głosowania, do skorzystania z tego obywatelskiego przywileju.

Gdzie trafi ten twój najnowszy puchar? Kto o nie dba, kto z nich wyciera kurz?

– To pytanie do mojego taty, puchary są w jego domu, ale wątpię, że w wolnych chwilach je odkurza.

Tomasz Berkieta, który grał tu w finale juniorskiego Roland Garros, ujawnił nam, że niedawny trening z tobą skończył nad koszem.

– A, no, to prawda. To był trening interwałowy, Maciej Ryszczuk zapisuje każdy nasz wynik, ja nie pierwszy raz ten trening robiłam, a Tomek faktycznie skończył nad koszem na śmieci, natomiast ja miałam trochę więcej doświadczenia, więc dałam radę bez tego. Fajnie, że mogłam z nim potrenować, bo jest młodszy ode mnie, ale jest chłopakiem, fizycznie ma inne warunki, więc trening z taką osobą zawsze daje trochę więcej motywacji. I generalnie jak jedna osoba się ściga z drugą, to wyniki obojga są lepsze. Maciek na pewno specjalne tak to zaprojektował, żebyśmy oboje skorzystali.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułIga Świątek zdradziła, jakie było jej najcięższe sportowe doświadczenie
Następny artykułPiłkarska sobota. Victoria Jaworzno awansowała do piątej ligi