Mecz w Wiedniu miał być dla Wisły świętem. “Biała Gwiazda” po raz pierwszy od 12 lat zawitała do wielkiego miasta na mecz z renomowanym rywalem. Na stadionie Rapidu pojawiło się około dwa tysiące fanów Wisły. Byli też na sektorach gospodarzy, chociaż Rapid robił dużo, żeby do tego nie doszło. Kibice z Polski na trzy i pół godziny przed meczem przejęli wzgórze Kahlenberg i tam uczcili 80. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego.
Następnie przemieścili się na stadion i oglądali, jak podopieczni Kazimierza Moskala próbują odrobić straty z pierwszego meczu. “Biała Gwiazda” mimo dobrej postawy przegrała 1:2 i zadanie przed rewanżem miała jeszcze trudniejsze.
Totalna demolka. Wisła najadła się wstydu w Wiedniu
I już bardzo szybko się skomplikowało. O ile w drugiej minucie napastnik Rapidu trafił prosto w Cziczkana, to w szóstej wiedeńczycy natychmiast pokazali, kto jest lepszy. Ich przewaga od początku nie podlegała dyskusji i już w szóstej minucie po serii wrzutek w pole karne Wisły stworzyło się zamieszanie, w którym najlepiej odnalazł się Guido Burgstaller, który pokonał bramkarza Wisły.
Ataki Rapidu od tego momentu nieco ustały, ale Austriacy świetnie pressowali i utrzymywali się przy piłce. Dopiero w 15. minucie wiślacy zdołali oddać dwa strzały. Pierwszy był zablokowany, a potem Carbo posłał piłkę w trybuny z dystansu. W odpowiedzi szczęścia głową próbował Beljo, ale za słabo, żeby pokonać Cziczkana.
Wiślacy otrząsnęli się z początkowego szoku i szukali swojej szansy. W 20. minucie w polu karnym padł Igor Sapała, ale sędzia Michael Olivier pokazał stanowczo, że nie ma o czym mówić.
Niestety, cztery minuty później, kiedy nic tego nie zapowiadało, Rapid trafił drugi raz. Błąd w wyprowadzeniu piłki wykorzystał Beljo. Choć wyszedł sam na sam z Cziczkanem, to miał sporo szczęścia. Zachował się samolubnie i próbował strzelać, zamiast podać do lepiej ustawionego kolegi. Jego pierwszy strzał obronił Cziczkan, ale piłka odbiła się ponownie od napastnika Rapidu i wpadła do siatki. Gol został poddany jeszcze analizie VAR, ale ostatecznie sędziowie nie dopatrzyli się spalonego. Już w 27. minucie Rapid miał kolejną szansę, ale piłka zagrana z boku tylko przeszyła pole karne Wisły, a uderzenie z dystansu było niecelne.
Od 30. minuty zaczęła się już demolka Wisły. Najpierw wiślacy przyjęli trzeci cios. Piłkę do bramki po płaskim dograniu z bardzo bliska wbił po raz drugi Burgstaller, a zaledwie cztery minuty później skompletował hat-tricka po świetnym strzale zza pola karnego. W 37. minucie mogło być 5:0, ale tym razem po strzale z pola karnego dobrze interweniował Cziczkan.
Od 30. minuty zaczęła się już demolka Wisły. Najpierw wiślacy przyjęli trzeci cios. Piłkę do bramki po płaskim dograniu z bardzo bliska wbił po raz drugi Burgstaller, a zaledwie cztery minuty później skompletował hat-tricka po świetnym strzale zza pola karnego. W 37. minucie mogło być 5:0, ale tym razem po strzale z pola karnego dobrze interweniował Cziczkan.
Wydawało się, że 40. minucie na Wisłę znów straci gola. Po rzucie rożnym w polu karnym ręką zagrał jeden z wiślaków i Michael Olivier podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Sangare, ale jego intencje świetnie wyczuł Cziczkan i odbił piłkę, czym dał kibicom Wisły przynajmniej jeden powód do radości w pierwszej połowie. Chwilę później Rapid wyszedł z kontrą i powinno być 5:0, ale fatalnie zachował się Beljo, który znowu postanowił sam być bohaterem i strzelił źle.
I limit szczęścia na te pięć minut się wyczerpał. Po kolejnym zamieszaniu w polu karnym Cziczkana Raux Yao odnalazł się najlepiej i bramkarz Wisły po raz kolejny musiał wyciągać piłkę z siatki. W 46. minucie Wiśle udało się oddać celny strzał, ale Rodado uderzył w bramkarza. Pierwsza połowa zakończyła się miazgą Wisły 5:0.
Wisła wolałaby już pewnie nie wychodzić z szatni na drugą połowę, ale trzeba było ją dograć. Na jej szczęście jednak Rapid nie forsował już tak tempa, choć nie znaczy to, że nie miał okazji. W 51. minucie mogło być 6:0, ale piłka po strzale piłkarza Rapidu trafiła w słupek. Za to w 59. minucie niespodziewanie świetną szansę miała Wisła. Dobra kombinacja między wprowadzonym z ławki Kiakosem a Sukiennickim zakończyła się sytuacyjnym strzałem Rodado i nieco szczęśliwą interwencją bramkarza Rapidu. W 66. minucie głową próbował Colley, ale wysoko ponad bramką. W 67. minucie w końcu spróbował Rapid i był blisko, bo tym jak piłkę pod nogi rywala wypluł Cziczkan, ale piłka wylądowała w trybunach.
W 75. minucie na Wisłę spadło kolejne nieszczęście, ale tym razem nie w postaci bramki. Poważnej kontuzji doznał Joseph Colley, czyli podstawowy stoper Wisły. Szwed musiał opuścić boisko na noszach. A w 77. minucie kolejny raz rywal Wisły, tym razem Lang, urwał się lewym skrzydłem i w sytuacji sam na sam pokonał Cziczkana.
To wszystko wydarzyło się w ulewnym deszczu, który nagle spadł na stadion Rapidu. Kibice Wisły bawili się w najlepsze i co ciekawe, mieli powód do uśmiechu. Niespodziewanie, w 80. minucie piłkę pod polem karnym Rapidu dostał Rodado, który oszukał obrońcę i zdobył honorowego gola. Zaledwie dwie minuty później powinno być 7:1, ale kapitalną obroną w polu bramkowym popisał się Cziczkan. Natomiast w 86. minucie “setkę” miał Sukiennicki, ale trafił prosto w bramkarza.
Wisła Kraków ostatecznie przegrała 1:6 i pożegnała się z Ligą Europy. To najwyższa porażka w historii występów Wisły w Europie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS