„Karol nie przebije Elżbiety. To kobieta legenda, nie może z nią konkurować. Ale Karol z małżonką Camillą już wykonali tytaniczną pracę. Królowa Elżbieta II panowała w kilkunastu państwach. Oni już w okresie diamentowego jubileuszu jechali ją wszędzie reprezentować. Teraz czeka ich praca nad utrzymaniem jedności państwa” – mówił w Radiu RMF 24 dr Janusz Sibora, badacz ceremoniału królewskiego w rozmowie z Tomaszem Weryńskim.
Tomasz Weryński: Królowa to nie tylko postać fizyczna, ale także pewna legenda, symbol. Czy Brytyjczycy bardziej patrzyli na nią jak na taki mit, czy jednak na ciepłą, sympatyczną władczynię?
dr Janusz Sibora: Jedno i drugie. Myślę, że my trochę nie potrafimy rozmawiać w Polsce o monarchii, raczej jesteśmy republikanami. Natomiast jest takie określenie w nauce: fabrykacja wizerunku króla. Jest taki cały przemysł, który tworzył wizerunek królowej. Nie ma jednej królowej Elżbiety II. Jest ta królowa rzeczywista, która wchodziła w politykę, rozmawiała z premierami, realizowała swoje cele polityczne. Bądźmy szczerzy: królowa nie byłaby skromnym sędzią meczu piłkarskiego, jeśli chodzi o politykę, tylko o tym bardzo mało mówimy.
Jest też ta druga królowa, do której łatwiej się odnieść, czyli ten wizerunek królowej wyprodukowany przez tak zwany przemysł monarchiczny. To się zaczęło już za Ludwika XIV, kiedy były tanie, masowo drukowane reprodukcje. Chodzi o to, żeby w domu był wizerunek króla czy królowej. Stąd królowa na puszce z herbatą, na banknotach czy na innych przedmiotach. To jest ta obecność, przedłużanie jej wizerunku na milionach gadżetów. Tak produkowano ten inny wizerunek królowej przez doskonałe filmiki, które nawet ostatnio oglądaliśmy, np. na jubileusz z misiem Paddingtonem, gdzie królowa wyjmuje swoją kanapkę. Oczywiście nad tym pracuje sztab ludzi.
Królowa miała problemy, kiedy rozpoczynała. Miała problemy nawet z telewizją. Bardzo niechętnie chodziła do telewizji jako domowego medium, Filip musiał ją do tego namawiać. William i Harry uczyli ją obsługi mediów społecznościowych. Harry chyba nawet mówił o tym, jak uczył babcię obsługiwać laptopa czy smartfon. To jest cały przemysł. Nie ma jednej królowej. Mamy różne wizerunki, przemysł monarchiczny, który służy monarchii teatralnej.
Mamy też królową, która wchodziła w politykę, która miała bardzo kręte drogi, lepsze i gorsze lata. Weźmy stosunki z Watykanem, one były nienajlepsze. Jako głowa Kościoła anglikańskiego z dużą rezerwą podchodziła do relacji z Kościołem, z Watykanem. Podczas pierwszej wizyty u papieża miała bardzo długą mantylę, taką do ziemi. Na kolejnych wizytach w Watykanie mantylka była coraz krótsza.
Ostatnio królowa spotykała się już zupełnie poza ceremoniałem. Wymyślono taką formułę, żeby te spotkania były w innym miejscu, gdzie nie obowiązuje ceremoniał. Tam były prezenty, tam były dżemy przywożone z ekologicznych farm. To była rewolucja. Miałem szczęście widzieć królową w akcji podczas tej ostatniej, najdłuższej wizyty. Z Berlina relacjonowałem tygodniową, oficjalną wizytę królowej Elżbiety w Niemczech. Program wizyty był tak zorganizowany, że królowa miała aktywności przed południem między godziną 10 a 13. Później był odpoczynek, wracała do hotelu Adlon, który był jej oficjalną rezydencją, po czym po południu znowu za 2-3 godziny miała jakiś lunch lub oficjalne przyjęcie. Ale muszę też powiedzieć to, co na mnie robiło wrażenie. O małej Elżbiecie pisano, że nosi się z godnością. Pamiętam ten moment, kiedy wchodziła do hotelu Adlon po przylocie z lotniska. Dyrektor niemieckiego protokołu dyplomatycznego biegł, co na ogół się nie zdarza, bo dyrektorowi protokołu nie wypada biegać. Stanął na dywanie i przewrócił się w tym samym momencie, kiedy wyszła królowa. Myśmy się poruszyli, a królowa nie.
Poznał pan niektórych członków rodziny królewskiej. Jacy oni byli? Jaki był ich stosunek wobec Elżbiety?
W połowie lat siedemdziesiątych książę Filip był w Sopocie. To były inne czasy, można było podchodzić, nie było terroryzmu itd. Spytałem, czy można zrobić zdjęcie, a on się zgodził. Ja nie mam zdjęcia z Filipem, ale zrobiłem tacie i bratu. Wcześniej moja koleżanka czyściła z nim konie. Rozmawiała z nim wtedy, była bardzo pod wrażeniem. Wiedziałem, że jest bardzo otwarty i zawsze uśmiechnięty. To była bardzo ważna wizyta, bo przecież wtedy książę Filip udał się na na Westerplatte. Natomiast ostatnie spotkanie było trochę przypadkowe. Akurat byłem wtedy w Berlinie, kiedy trwała wizyta księcia – teraz już króla – Karola z królową małżonką Camillą. Tak się złożyło, że to był dzień, kiedy w Stanach urodził się ich wnuk. Ta wiadomość obiegła cały świat. Wręczyłem wtedy Camilli bukiet kwiatów i zaprosiłem do Polski. Oczywiście bardzo się cieszyła, zapytała co ja tam robię. Camilla jest inna niż odbierałem ją z medialnych przekazów. Dla mnie w tej rozmowie była osobą bardzo ciepłą i bardzo wycofaną. I gdybym miał powiedzieć jaką będzie żoną króla – też będzie ciepłą, wycofaną i bardzo wspierającą. Natomiast król Karol III łatwo wchodzi w kontakt, rozmowę, odebrałem go bardzo pozytywnie.
Czy myśli pan, że król Karol III zyska tak wielką sympatię Brytyjczyków i całego świata jak jego matka?
Nie przebije Elżbiety. Elżbieta to kobieta pomnik, legenda. Panowała przez dekady, to cała powojenna historia, więc on nie może z nią konkurować. Ja go nazywam władcą przejściowym. Ale trzeba też pogratulować, że odbudował swój autorytet, bo przecież były te straszne lata po przejściach z Dianą. Królowa też miała wtedy też bardzo złe notowania, pamiętajmy o tym. Oni włożyli masę pracy w wyprodukowanie nowej generacji. Ten przełom zaczął się od ślubu Williama z Kate, gdzie było celowe wpuszczenie nowej krwi do rodziny królewskiej. To zadziałało. Później mamy sukcesy Kate. Ale była też klęska. Pierwsza podróż zagraniczna po ich ślubie była przecież klęską, w Kanadzie wyzywano ich od pasożytów. Później strona brytyjska zadbała o to, żeby to było lepiej przygotowane, więc wizyta w Australii, Nowej Zelandii – sukces. A w międzyczasie właśnie książę Karol z małżonką Camillą wykonywał tytaniczną pracę. Królowa Elżbieta panowała w kilkunastu państwach. W okresie diamentowego jubileuszu oni już wszędzie tam jechali ją reprezentować. Tutaj coś piją, tutaj kwiaty, tutaj tańczą. Zobaczymy najdziwniejsze zdjęcia i Karola, i Camilli. To jest ciężka praca. A jak już wrócili do domu, to wtedy robili objazd po tych małych miastach, miasteczkach i wioskach angielskich, szkockich, walijskich. Nawet i teraz czeka ich praca nad utrzymaniem jedności państwa. Bądźmy szczerzy: po pandemii pierwsza oficjalna wizyta królowej Elżbiety II to była wizyta w Szkocji. Williams i Kate też dostali polecenie wyjechania do Szkocji, żeby objechać te małe, szkockie miasteczka. Oni wykonują z jednej strony soft power dyplomatyczną, a z drugiej strony politykę wewnętrzną.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS