A A+ A++

Tomasz Józefacki jest jedną z najciekawszych postaci polskiej i świdnickiej siatkówki. W sportowym życiu wykonał kilka kroków milowych, które postawiły go w rzędzie siatkarzy klasy europejskiej. Pierwszym było przejście w 1997 roku, z występującego w III lidze zespołu Komunalnik Chełm, do Avii Świdnik, która awansowała wtedy do serii B I ligi. Urodził się w Lublinie i aż dziwne, że nie rozpoczął tam kariery sportowej, jak wielu innych siatkarzy Avii. Dziwne tylko na pozór.

– Rodzina mieszkała w Chełmie, ale mama zapragnęła urodzić mnie w Lublinie i tak się stało. Całe dzieciństwo i wczesną młodość, aż do 17. roku życia spędziłem właśnie w Chełmie. Piłkę siatkową zacząłem odbijać w 4 klasie szkoły podstawowej, w której sportem wiodącym była siatkówka. Tak więc predyspozycje fizyczne i po części zbieg okoliczności sprawiły, że zająłem się tym sportem. Początki kariery były tym łatwiejsze i naturalne, że ze szkołą związany był klub Komunalnik Chełm. Kolejny zbieg okoliczności sprawił, że często sparowaliśmy z Avią. W czasie tych spotkań zauważył mnie trener Mieczysław Rzędzicki. W ten sposób, jeszcze jako junior, trafiłem do Świdnika. Był to sezon, w którym zespół prowadzony przez trenera Andrzej Grygołowicza awansował do I ligi. Miałem więc zaszczyt i przyjemność trenowania z drużyną pierwszoligową – mówi Tomasz Józefacki.

Transfer z III do I ligi był dla młodego siatkarza dużym awansem, chociaż początkowo musiał zadowolić się grą w drugim zespole występującym w … III lidze.

– Oprócz mnie w drużynie było jeszcze dwóch juniorów – Jacek Podpora i Maciek Hałabuda. Wszyscy graliśmy w juniorach i drugim składzie Avii. Często staczaliśmy po dwa pojedynki w ciągu weekendu, ale był to bardzo dobry sposób na ogrywanie juniorów. Treningi z pierwszym zespołem, bardzo trudne, nakręcały mnie to do ciężkiej pracy, bo chciałem dorównać starszym kolegom, a nawet próbować być on nich lepszym. W sezonie 1997-98 możliwość zagrania w pierwszym zespole dostał tylko Jacek Podpora, którego największym atutem było bardzo dobre przyjęcie. Na mój debiut przyszedł czas sezon później. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że pobyt w Świdniku ukształtował mnie jako zawodnika. Podpatrywałem starszych kolegów, z którymi mieliśmy bardzo dobry kontakt. Dużo dała mi praca z trenerami, najpierw Andrzejem Grygołowiczem, potem Krzysztofem Lemieszkiem. Z tym drugim trwała chyba z pięć lat. To on dał mi szansę rywalizacji o pierwszą szóstkę z Andrzejem Gamałą, potem Marcinem Sadeckim. Coraz więcej przebywałem na parkiecie, aż w końcu stałem się podstawowym atakującym. To chyba najbardziej wpłynęło na mój rozwój jako siatkarza, ponieważ doświadczenie zbierane podczas meczowej rywalizacji jest bezcenne.

Momentem decydującym o przejściu Tomasza Józefackiego z Avii do Resovii Rzeszów był sezon 2003/2004. Oba zespoły rywalizowały wówczas ze sobą w serii B I ligi.

– Tylko my pokonaliśmy Resovię dwa razy, w tym na wyjeździe 3:2. To był chyba jedyny mecz przegrany przez Rzeszowian siebie. Myślę, że te pojedynki zdecydowały, że zostałem zauważony przez trenerów Resovii, która awansowała do Polskiej Ligi Siatkówki, czyli najwyższej klasy rozgrywkowej. Oznaczało to dla mnie kolejny przeskok. Szybsze tempo gry, ostrzejsza rywalizacja, występy w jednym zespole z  największymi gwiazdami polskiej i światowej siatkówki. Uczyłem się prawdziwie profesjonalnego sportu razem z Resovią. Impulsem do rozwoju było pojawienie się coraz większej grupy zagranicznych trenerów, zwłaszcza Raula Lozano, który objął reprezentację Polski. Włączyła się w to wszystko mocno telewizja promująca siatkówkę. Czas spędzony w Resovii wspominam bardzo dobrze. W związku z tym, mimo licznych wędrówek po Polsce i Europie, zakorzeniłem się w Rzeszowie na stałe. Kiedy wróciłem z Czech doszliśmy z żoną do wniosku, nie da się już dłużej żyć w rozłące, na odległość. Po powrocie do Rzeszowa, próbowałem jeszcze gry w TSV Sanok, który aspirował do gry w I lidze. Pod koniec sezonu przytrafiła mi się jednak kontuzja, więc nie przedłużyliśmy umowy. W drugiej lidze, pewien czas byłem grającym trenerem Neobusa Raf-mar Niebylec, a karierę zakończyłem w Extransie Sędziszów Małopolski, gdzie od 2017 roku pracuję jako trener. 

Kalendarz kariery sportowej Tomasza Józefackiego dowodzi, że jest facetem, który nie boi się wyzwań. W ciągu 23 lat zaliczył 12 klubów. W kilku z nich wytrzymał zaledwie jeden sezon. Żeby było ciekawiej, najdłużej, bo aż 7 lat grał dla Avii. W zawodniczej historii objechał kawał Europy. Występował w Panathinaikos Ateny i Narobonne Volley. W czeskim VK Euro Sitex Pribram zdobył tytuł najlepiej atakującego fazy zasadniczej sezonu  2014-2015. Co skłania profesjonalnego zawodnika do tak częstej zmiany barw klubowych?

– Motywacja bywa różna. Wejście w profesjonalizm oznacza zaostrzenie konkurencji wewnątrz zespołu. Z czasem moje 192 centymetry przestały imponować w Resovii na pozycji atakującego, zwłaszcza w europejskich pojedynkach pucharowych. Następowały kolejne zmiany trenerów. Jana Sucha zastąpił Andrzej Kowal, a jego Dragan Travica. Wraz nimi zmieniały się koncepcje budowy zespołu. Jednak podobnie długie do mojego staże klubowe mieli tylko rekordzista Mariusz Wlazły czy też Łukasz Perłowski. Czasem o zmianie klubu decydują sytuacje losowe. Z Narbonne, któremu pomogłem utrzymać się w serii B francuskiej I ligi miałem wrócić do Rzeszowa, ale minęły terminy. W międzyczasie Francuzi zakontraktowali innego siatkarza i tak znalazłem się Effectorze Kielce. W życiu profesjonalnego sportowca bardzo ważny jest wątek finansowy, bo przecież gra w siatkówkę była moją pracą. Panathinaikos, wielka firma, wydawał się atrakcyjny sportowo i finansowo, ale razem z całą Grecją popadł w kryzys. W efekcie, w połowie sezonu trzeba się było ewakuować. O zawiłościach życia profesjonalnego sportowca można by opowiadać długo.

 Jak to się stało, że Tomasza Józefackiego, jednego z najsolidniejszych siatkarzy Europy, którego karierę z sympatią śledzili świdniccy fani siatkówki, ominęła okazja zagrania w reprezentacji Polski?

– Jeśli chodzi o zdobycze punktowe rywalizowałem z Mariuszem Wlazłym. W tej klasyfikacji byłem trzeci w lidze. Ale nie ma się co czarować. Brakowało kilku centymetrów wzrostu.  Zwłaszcza w europejskich pucharach nie byłem już tak skuteczny jak w polskiej lidze. Prawdopodobnie to zaważyło, że nie dostałam powołania do kadry.

W Extrans Sędziszów Małopolski Tomasz Józefacki spędza w roli trenera już szósty sezon. Wygląda na szkoleniowca ustatkowanego. Ceni stabilizację i atmosferę panującą w klubie. Nie wydaje się, żeby planował zmianę miejsca pracy, chociaż stanowisko trenera nie jest bardziej bezpieczne niż aktywnego zawodnika.

– Jestem na początku kariery trenerskiej i chciałbym, żeby trwała jak najdłużej. Mój zespół, z sezonu na sezon, osiąga coraz lepsze wyniki. Klub się rozwija, poziom sportowy rośnie, a naszym największym dotychczasowym osiągnięciem było zajęcie w swojej grupie II ligi trzeciego miejsca. Myślę, że awans do półfinałów jest celem, do którego będziemy dążyć w najbliższej przyszłości.

70 lat Avii Głos Świdnika Tomasz Józefacki

Last modified: 19 lutego, 2023

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRedfall próbuje nas kupić klimatycznymi lokacjami na nowym zwiastunie
Następny artykułByły prezydent USA Jimmy Carter „pod opieką hospicyjną”. Zrezygnował z „interwencji medycznej”