Rozmowa z nowym rektorem Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego prof. dr. hab. Michałem Zasadą.
Profesor dr hab. inż. Michał J. Zasada, rocznik 1969, pracuje w Katedrze Urządzania Lasu, Dendrometrii i Ekonomiki Leśnictwa w Instytucie Nauk Leśnych SGGW w Warszawie. Był postdokiem i adjunct assistant professor na University of Georgia w USA. Doskonale zna SGGW, był m.in. prodziekanem, a później również dziekanem Wydziału Leśnego, a przez ostatnie cztery lata prorektorem SGGW ds. współpracy międzynarodowej. W kadencji 2020-2024 pełni funkcję rektora Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.
Prof. Zasada jest ekspertem w zakresie dendrometrii, modelowania wzrostu drzew i drzewostanów oraz współczesnych metod pomiaru i inwentaryzacji lasu. Zajmuje się też implementacją systemów informatycznych w planowaniu gospodarki leśnej. Jest członkiem Komitetu Nauk Leśnych i Technologii Drewna PAN, zasiada w zarządzie CASEE – The ICA Regional Network for Central and South Eastern Europe, był audytorem finansowym Europejskiego Instytutu Leśnego oraz członkiem Rady Naukowej Instytutu Badawczego Leśnictwa w Sękocinie Starym. Należy do Polskiego Towarzystwa Leśnego.
W programie wyborczym nazwał pan swoją uczelnię uniwersytetem.
Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego, niejako wbrew nazwie, rzeczywiście jest uniwersytetem. Jeżeli zdefiniujemy uniwersytet wąsko, jako uczelnię interdyscyplinarną, z szerokim zakresem badań i kształcenia, to w takim sensie SGGW jest niewątpliwie uniwersytetem. Prowadzimy badania w wielu obszarach, które wychodzą poza dyscypliny rolnicze, leśne, a nawet przyrodnicze. Kształcimy studentów w całym szeregu kierunków, które przekraczają typowe obszary zainteresowania rolników, a są obecne w klasycznych uniwersytetach. Właściwie nie dotykamy tylko filologii, teologii i prawa. Od strony ideowej uniwersytet to miejsce poszukiwania prawdy i budowania wspólnoty uczących się i uczonych. W tym znaczeniu także jesteśmy uniwersytetem. Nie znajdziemy tu różnic miedzy nami a Uniwersytetem Warszawskim czy Jagiellońskim.
A co ze specyficzną misją SGGW? Przecież macie jednak kształcić specjalistów dla rolnictwa i jego otoczenia, związanych z pracą na wsi i dla wsi. Czy to się zmieniło?
To się nie zmieniło, a może nawet w ostatnich latach wzmocniło. W ustawie prawo o szkolnictwie wyższym i nauce jest mowa o związaniu kształcenia z dyscyplinami naukowymi. Podstawą stała się nauka, co nie zmienia faktu, że ona powinna czemuś służyć. A ma służyć także właśnie szeroko rozumianemu rolnictwu i jego otoczeniu. To ma być nie tylko, nieco może górnolotne, poszukiwanie prawdy, ale mówiąc pod tischnerowsku – „nauka uczynkowa”. Nasze badania i kształcenie służą praktyce, bezpośrednio ludziom. Nie da się skutecznie wspomagać gospodarki w oderwaniu od najnowszych wyników badań, od analizy współczesnych problemów. Nie da się tego dobrze zrobić bez najwyższej klasy fachowców, czyli z jednej strony naszych naukowców, a z drugiej – ludzi z naszego profesjonalnego otoczenia, czyli leśników, rolników, ogrodników, meliorantów. To, że mówimy o sobie jako uniwersytecie prowadzącym badania na najwyższym poziomie, poszukującym prawdy, nie zaprzecza temu, że mamy też dostarczać społeczeństwu użytecznych specjalistów w kilku branżach, które związane są z przyrodą, rolnictwem, lasem, wodą, ale nie tylko.
Dlatego pozostaliście przy tradycyjnej nazwie?
Nie zmieniliśmy jej, ale jednocześnie zmieniliśmy. Pozostaliśmy przy tradycyjnej polskiej nazwie, wychodząc z założenia, że nasza tradycja, historia, marka uczelni są dla nas ważne. Uniwersytet Warszawski też nosił kiedyś nazwę Szkoły Głównej, a zatem jest to piękna tradycja. Natomiast zmieniliśmy nazwę anglojęzyczną. Na świecie znają nas jako Warsaw University of Life Sciences. To wynika z faktu, że nasze badania dotyczą tego, co na świecie nazywa się naukami o życiu. W tej chwili nauki rolnicze na poziomie uniwersyteckim są często z nimi utożsamiane. Najważniejsze, aby nazwa, którą się posługujemy, odpowiadała temu, co robimy. Oczywiście pozostanie przy naszej starej nazwie wymaga pewnej specjalnej komunikacji, aby ona nie wprowadzała w błąd, szczególnie młodzieży. To kwestia zrozumienia czym jest wieś dzisiaj, czym jest gospodarstwo rolne, czym jest hodowla lasu. To już nie tylko wytwarzane domowym sposobem narzędzia i najprostsze techniki uprawy, ale także wysokie technologie rolnicze, bezpieczeństwo żywności, która dociera na masową skalę w najdalsze zakątki świata.
Co z tradycyjną agronomią? Nie jest potrzebna?
Jest potrzebna, istnieje, ale nie jest tak popularna, jak dawniej. Gdy na wsi mieszkało 40% ludności, trzeba było więcej fachowców w tej branży. Zmieniło się też wiejskie otoczenie.
Duże firmy, które produkują żywność, zaczynają dostrzegać problemy związane ze zmianami klimatu, np. w związku z suszą rosną koszty produkcji. Rolnicy zaczynają coraz częściej myśleć o nawadnianiu. To, co w tej dziedzinie istnieje w Polsce, jest drogie i niewydajne. Zatem poszukują rozwiązań, inteligentnych, bardziej ekonomicznych. A my się tym już jakiś czas zajmujemy – smart agriculture, czyli rolnictwem precyzyjnym, które bierze pod uwagę aktualne warunki glebowe, stadium rozwojowe rośliny, porę dnia, temperaturę, a urządzenia tego rodzaju nie wymagają bezpośredniej ludzkiej obsługi.
Wraz ze zmianą struktury gospodarstw rolnych czy ogrodniczych i ich obecnym uzbrojeniem technicznym zapotrzebowanie na tradycyjne kierunki studiów radykalnie spadło. Nowoczesne rolnictwo potrzebuje wysoko wykwalifikowanych fachowców, ale już nie w tej liczbie, co kiedyś. Jeśli niegdyś rolnictwo i leśnictwo były filarami SGGW, to dzisiaj nastąpiło znaczne zróżnicowanie kierunków kształcenia – podążamy za zapotrzebowaniem rynkowym. Najpopularniejsze w SGGW są dziś ekonomia i finanse czy dietetyka. W rolnictwie idziemy w kierunku tworzenia nowych odmian zbóż, warzyw i owoców. Wprowadzamy na rynek produkty wcześniej nieobecne, np. aktinidię.
Mówiliśmy o rolnictwie i ogrodnictwie. A co z hodowlą zwierząt?
Ta dziedzina także się zmieniła. Zootechnika, utrzymując część dotyczącą hodowli zwierząt gospodarskich, rozwija też inne gałęzie. Obejmuje swoim zakresem zagadnienia biologii i fizjologii zwierząt, odżywiania, rozmnażania, czy wreszcie coraz ważniejsze współcześnie kwestie bezpieczeństwa sanitarnego i zapewnienia dobrostanu zwierząt. Ludzie zajmujący się zootechniką to często biolodzy, zoolodzy, którzy prowadzą badania nad rybami, płazami, gadami, ptakami… Szeroko znany jest np. program reintrodukcji i ochrony żubra.
W Polsce jest kilka uniwersytetów przyrodniczych. Co was łączy?
Na pewno wspólna historia, skoncentrowanie na części praktycznej, kierunki, których raczej nigdy nie będzie na uniwersytetach klasycznych, jak rolnictwo, weterynaria czy leśnictwo. Podczas reformy wspólnie występowaliśmy o utrzymanie tych klasycznych dyscyplin naukowych. Jest ich mniej niż dawniej, m.in. rolnictwo i ogrodnictwo zostały połączone, ale nie rozpłynęły się.
We współczesnym świecie wygrywamy tylko wtedy, kiedy współpracujemy i łączymy ludzi i zagadnienia. Prowadzeniu badań służy koncentracja powiększająca środowisko danej dziedziny czy dyscypliny. Współpraca taka jest inspirująca, twórcza i korzystna dla wiedzy, dla rozumienia świata. Jeśli jest nas w dyscyplinie tak mało, że jestem w stanie wymienić wszystkich, którzy mogą mnie recenzować, to nie jest to dobra sytuacja. Zatem należy konsolidacje dyscyplin traktować w kategoriach szans, a nie zagrożeń. To pozwala wychodzić poza swoją skorupę.
Jakie zadania widzi przed uczelnią leśnik, że zdecydował się kandydować na rektora?
Jestem „patriotą SGGW” związanym z uczelnią od lat. Ponieważ los postawił mnie w takim miejscu, spróbuję spełnić swoje marzenie o uczelni. Jesteśmy najlepszym w Polsce uniwersytetem przyrodniczym i rolniczym. Chciałbym, żeby to nie budziło niczyjej wątpliwości. Uczelnia jest budowana przez ludzi, którzy zasługują na dobre warunki materialne i komfort współdziałania w przyjaznej i inspirującej atmosferze. Chcę przekonać ludzi SGGW, że pracując w uczelni, pracują dla siebie. Aby wydajnie pracować, muszą utożsamiać się ze swoją uczelnią. Praca musi dawać satysfakcję w dwóch wymiarach: psychologicznym i finansowym. To pierwsze wynika z osobistego sukcesu i zakotwiczenia w grupie, czyli w środowisku uczelni. Ale musi temu towarzyszyć sukces materialny. Dlatego rozbudowujemy systemy motywacyjne, dające wsparcie szczególnie tym, którzy uczelni dają najwięcej. Chodzi o to, aby człowiek, który ma pomysł, uzyskał przy jego realizacji wszelką pomoc w zakresie procedur, formalności czy administracji.
Wywiad ukazał się w miesięczniku „Forum Akademickie”.
Link do całej rozmowy:
https://miesiecznik.forumakademickie.pl/czasopisma/fa-9-2020/sggw-po-tischnerowsku%e2%80%a9/
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS