Powstanie serialowy reboot Harry’ego Pottera. J.K. Rowling będzie czuwała nad zgodnością z książkami, które zostaną ponownie zekranizowane jako pojedyncze sezony. Pomysł ten budzi skrajne emocje, oto argumenty przeciw niemu.
Fenomen Harry’ego Pottera można streścić w jednym zdaniu: to popkulturowa seria, która uchwyciła zeitgeist początku XXI wieku. Zdefiniowała ducha czasu nowej ery i naznaczyła pokolenie milenialsów. Harry Potter bezprecedensowo zdominował kulturę masową, ponieważ wówczas jednocześnie ukazywała się bestsellerowa seria książek oraz filmowe adaptacje. Bohaterzy (oraz aktorzy) dorastali razem z czytelnikami i widzami. Euforię budziło wszystko, co związane z Potterem, od zabawek po albumy z naklejkami.
Na premiery kolejnych części czekało się nocą w niekończących się kolejkach pod księgarniami i kinami. Były to wydarzenia, o których informowały serwisy informacyjne, a starsze pokolenia martwiły się mitycznym złym wpływem. Dyskurs publiczny paradoksalnie działał na korzyść serii i potęgował zainteresowanie. Czytanie znów było cool.
Czy była to obiektywna zasługa warsztatu literackiego i kinematograficznego? A skąd. Kluczowe były ówczesne realia – to wszystko wydarzyło się przed erą cyfrową. Przed mediami społecznościowymi, językiem nienawiści, wszechobecnymi spoilerami – przed toksycznym Internetem. Czaty i fora dopiero raczkowały – były to dostępne nielicznym, tajemne miejsca zgłębiania wiedzy. Ta jedyna w swoim rodzaju przełomowa koniunktura rozrywki masowej sprawiła, że zachwyt spektaklem, sense of wonder, zdolność do bycia zadziwionym przeniknęły fandom Harry’ego Pottera jak żaden inny w historii popkultury.
Powtórzenie takiego sukcesu, choćby w stopniu ułamkowym, to porywanie się z motyką na słońce. I nawet gdyby była ona wykonana z czarnego bzu, to rzeczywistości się nie zaklnie – reboot Harry’ego Pottera jest dzisiaj zadaniem wręcz niemożliwie wymagającym. Dlaczego to taki zły pomysł?
Joanne „K jak kontrowersje” Rowling
Wersja dla mugoli: Kontrowersje wokół J.K. Rowling, autorki serii. Harry Potter i Insygnia Śmierci: Część I, David Yates, Warner Bros., 2010
Tak jak opowieść o Chłopcu, Który Przeżył, ta również zaczyna się od problemów z trollem w damskiej łazience. J.K. Rowling toczy transfobiczną wojenkę, która rozgrywa się na krawędzi cancel culture i wśród miriad kontrowersji. Filmowa obsada Harry’ego Pottera w większości potępiła słowa pisarki, ale znaleźli się też aktorzy, którzy ją wsparli. Problemem jest nie tylko krzywdząca retoryka Rowling, ale wykorzystywanie słów i popularności autorki przez amerykańskich polityków do forsowania transfobicznego ustawodawstwa.
Grząską sytuację komplikuje postawa studia Warner Bros., które miga się od korporacyjnych wymogów społecznej odpowiedzialności. Z jednej strony przedstawia niejasne oświadczenia o dumie i chęci ciągłej współpracy z Rowling, z drugiej stara się trzymać ją z dala od oficjalnych eventów. Podczas ogłaszania serialowego rebootu wymownie odmówiono komentowania kontrowersji. Te już chwilę później rozgorzały na nowo w mediach społecznościowych.
Autorka propaguje własne uprzedzenia wobec osób transpłciowych, a jednocześnie potwierdza, że profesor Dumbledore był gejem. W obecnym klimacie poprawności politycznej Rowling i Warner Bros. będą też zapewne dążyć do zróżnicowanego rasowo recastingu głównych bohaterów. Już w teatralnej adaptacji Przeklętego dziecka Hermionę grała czarnoskóra aktorka. Zwyczajowi betoniarze będą oburzeni, a co bardziej cyniczni zarzucą neoliberalne zagrywki pod publiczkę.
Przykre absurdy spiętrzą się więc na lewo i prawo, a fandom już teraz staje się agresywnie toksyczny. Abstrahując zupełnie od indywidualnych przekonań, osoba J.K. Rowling gwarantuje medialne perturbacje. Czasem zła prasa to po prostu zła prasa. Postronni, niezwiązani emocjonalnie widzowie mogą być zniechęceni, a – co zdecydowanie ważniejsze – kontrowersje te odstraszą część potencjalnych twórców i artystów od podjęcia współpracy.
Avada Kedavra rzucone na filmy
Wersja dla mugoli: Zamknięcie możliwości kontynuowania świata filmowego. Harry Potter i Insygnia Śmierci: Część II, David Yates, Warner Bros., 2011
Czy kiedykolwiek udał się manewr „zjeść ciastko i mieć ciastko”? David Zaslav, dyrektor generalny Warner Bros. Discovery, zapewnia, że filmy pozostaną rdzeniem marki Harry Potter. Serialowy reboot sprawi jednak, że kinowa seria będzie definitywnie zakończona i obecnie niekanoniczna. Nie będzie już sensownej (narracyjnie i biznesowo) możliwości, aby nawiązywać do tego świata. A przecież Daniel Radcliffe (Harry), Emma Watson (Hermiona) i Rupert Grint (Ron) to wciąż młodzi, zaledwie trzydziestoletni i znaczący aktorzy, którzy mogliby wrócić w ewentualnych kontynuacjach. Wystarczy zajrzeć po sąsiedzku do świata Star Wars, aby stwierdzić, że wydają się one jedynie kwestią czasu. Tak rozbija się bank, a chciwość to w Hollywood najpewniejsza waluta.
Filmowe przygody Harry’ego cieszą się przecież niesłabnącą sympatią fanów, a dziś to uczucie jest wręcz silniejsze, bo wsparte pokładami nostalgii. Pośrednio powiązane Fantastyczne zwierzęta okazały się niewypałem, ale seria Harry Potter zakończyła się z sukcesem zaledwie nieco ponad dziesięć lat temu. Starzeje się też z ponadczasową godnością. Dziś jest łatwo dostępna w streamingu i na nośnikach fizycznych, wciąż też, wręcz nałogowo, pokazywana jest w telewizji. To niezmiennie żywa i przystępna marka, którą corocznie odkrywają nowe pokolenia.
HBO Max kupisz tutaj
Starsze generacje potteromaniaków żyją z nią natomiast w nieprzerwanej symbiozie dzięki merchandisingowi. Trwa stały napływ wszelkiego rodzaju gadżetów i artykułów kolekcjonerskich szczegółowo opartych na języku wizualnym filmów. Harry Potter na miotle tryumfalnie łapie Złoty Znicz? Ma swoją figurkę. Harry Potter ze złamaną ręką w piżamie? Też ma swoją figurkę. Klocki LEGO z filmowymi czarodziejami to jedna z najbardziej intratnych serii zabawek dla fanów w każdym wieku. Trudno sobie wyobrazić, żeby Warner Bros. dobrowolnie odcięło taką sprawdzoną kopalnię złota i zamknęło możliwość powracania do niej. Nowy reboot nie gwarantuje, że produkty pochodne będą podobnie popularne.
Weź wyczaruj lepszy Hogwart
Wersja dla mugoli: Nic nie przebije filmowych scenografii. Harry Potter i Kamień Filozoficzny, Chris Columbus, Warner Bros., 2001
Kinowy cykl Harry Potter był znakomitą adaptacją książek. Najważniejszy argument za serialowym rebootem to sposobność do stworzenia bardziej szczegółowej fabularnie ekranizacji przy pomocy dłuższego metrażu. Wątpliwe jest jednak na ile rozwinięcie wątków i postaci drugoplanowych (albo mała korekcja tych ważniejszych) okaże się wartością dodaną. Żadnej dyskusji nie podlegają za to produkcyjne walory filmowej serii.
Czy ktokolwiek wyobraża dziś sobie lepiej zaprojektowany scenograficznie Hogwart? Bardziej klimatyczny i przekonujący? Czy cokolwiek przebije magię motywów muzycznych Johna Williamsa? Jak lepiej skomponować urok i czarodziejski feeling całości? Nawet podczas oficjalnego ogłoszenia rebootu wykorzystano dobrze znaną melodię, czcionkę i tą samą panoramę szkoły dla czarodziejów.
Świat Harry’ego Pottera przerósł tytułową postać swoim worldbuildingiem: historią, muzyką, mitologicznym lore czy też właśnie projektami lokacji i kostiumów. Spektakularny odbiór gry Dziedzictwo Hogwartu, która stanowi ich wierne odwzorowanie, dobitnie potwierdza sukces filmów w tym obszarze. Wystarczy przyzwoita fabuła i znośny protagonista, choćby psychopata – bohaterem jest świat przedstawiony i możliwość bliższego obcowania z nim.
Nie ma żadnej potrzeby wymyślania go na nowo. Dużo lepszym pomysłem byłyby seriale skupione właśnie wokół Hogwartu (ekranizacja Dziedzictwa?), wioski Hogsmeade, Quidditcha, Ministerstwa Magii, Azkabanu (detektywistyczna historia o aurorach i dementorach?) czy przede wszystkim pożądany od dawien dawna prequel o Huncwotach – rodzicach Harry’ego i ich przyjaciołach.
Serialowa sakiewka Galeonów
Wersja dla mugoli: Mniejszy budżet produkcji. Harry Potter i Komnata Tajemnic, Chris Columbus, Warner Bros., 2002
Jak serial poradzi sobie z wykreowaniem nowej wariacji Wizarding World, choćby i bliźniaczej względem filmów? Będzie to przedsięwzięcie, które zmusi decydentów do sięgnięcia bardzo głęboko do kieszeni. Tymczasem David Zaslav zasłynął z bycia pragmatycznym dusigroszem. Skasował niemal gotowy film Batgirl, bo nie widział sensu i możliwości zwrotu takiej inwestycji w streamingu. Na tej samej zasadzie wyrzucił z platformy HBO Max serial Westworld. W świecie czarodziejów zdążył już także uśmiercić serię Fantastyczne zwierzęta, która okazała się artystyczną i finansową klapą. Zaważyła beznadziejnie głupia i niespójna narracja (zgubny wpływ Rowling na scenariusze) oraz kontrowersje wokół Johnny’ego Deppa i Ezry Millera. Wyraźnie widać też było sukcesywnie spadającą jakość wizualną.
Producenci obiecują odpowiednio wysoki budżet rebootu, ale sama marka Harry Potter nie gwarantuje sukcesu. Podobnie jak Władca Pierścieni, o czym niedawno przekonał się Amazon, a serial Pierścienie Władzy jest rzekomo najdroższym w historii telewizji. Wszystkie te kontrowersje, rozczarowania i potencjalna niechęć sugerują, że reboot Harry’ego może nie przyciągnąć na stałe rekordowej widowni usprawiedliwiającej wydatek. Na pewno inicjalnie, ale czy z biegiem kolejnych sezonów? To ryzyko, które studio będzie niwelować na wszelkie sposoby.
Nie jest bowiem tajemnicą marna kondycja finansowa i długi Warner Bros. Discovery. Na serialach w streamingu trudno jest zarobić, a Zaslav nie ma bezdennych studni pieniędzy jak Jeff Bezos w Amazonie. Udowodnił też, że nie ma sentymentów. Podejście do rebootu będzie więc asekuranckie, kierowane linią najmniejszego oporu. Jakiekolwiek niepowodzenie zmusi twórców do operowania „rozsądnym” serialowym budżetem, czytaj: przerostem wykreowanych w CGI brzydkich środowisk, skromniejącą skalą wydarzeń i wycinaniem droższych sekwencji.
Do kogo słać sowy z listem rekrutacyjnym?
Wersja dla mugoli: Kto miałby być grupą docelową serialu? Harry Potter i Kamień Filozoficzny, Chris Columbus, Warner Bros., 2001
Najważniejszy argument przeciw to pytanie, do kogo miałby być skierowany ewentualny serialowy reboot? W zamierzchłych czasach telewizyjnych ratingów liczyła się przede wszystkim grupa docelowa w wieku 18–49 lat. To kluczowi i potencjalnie najlepsi konsumenci, którzy będą regularnie opłacać abonament oraz kupią powiązane produkty. Nikłe są szanse na skrajny target. Harry Potter nie będzie uwspółcześnionym serialem młodzieżowym stricte dla nowicjuszy, bo to rozsierdziłoby i zniechęciło starsze generacje. Wysokiego progu wejścia też być nie może, choćby i dlatego, że w opowieść wbudowany jest motyw przewodni dorastania.
Bezpiecznie trafić w środek, ale obecni trzydziestolatkowie to wspomniane na wstępie pokolenie milenialsów, które w ogromnej części na Harrym Potterze się wychowało i jest sentymentalnie z nim związane. Jak się wyróżnić i czym przyciągnąć widzów z każdej z tych grup? Potter to nie Batman czy Spider-Man, którzy mają setki tysięcy stron bazowego materiału do kolejnych reinterpretacji. Sama spójność z pierwowzorem może nie wystarczyć. Ducha pierwowzoru, główny wątek i najważniejsze wydarzenia świetnie pokazały filmy, które są dostępne na wyciągnięcie ręki. Jaka jest artystyczna potrzeba, aby opowiedzieć tę historię jeszcze raz? Poza bezpieczeństwem truizmu, że najbardziej lubimy te piosenki, które znamy.
Jeśli nawet przyjąć ewentualne korzyści rebootu za istotne, to wydaje się, że jest na niego za wcześnie o co najmniej dwadzieścia, trzydzieści lat. Jest popyt na kolejne opowieści w wykreowanym uniwersum Harry’ego Pottera i jest potencjał, aby zrealizować je w każdym medium – od filmów i seriali, aż po gry i komiksy. Dziś Warner Bros. powinno skupić się na przekonaniu J.K. Rowling do zluzowania pieczy nad marką. Cytując jej kolegę po fachu: „jeśli naprawdę coś kochasz, puść to wolno.” Wizarding World przerosło tak Rowling, jak i Harry’ego Pottera. Pora pozwolić mu żyć własnym życiem.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS