A A+ A++

Tomasz Lorek: Będziesz zawodnikiem Mery. Dobry zespół m.in. z siostrami Radwańskimi. Jak zapatrujesz się na grę w LOTTO SuperLIDZE i dlaczego zgodziłeś się na występy w Polsce?

Serhij Stachowski: W styczniu skontaktował się ze mną Dawid Olejniczak. Tuz po tym, jak zakończyłem występy w tourze. Zapytał mnie, czy nie chcę pograć latem na kortach ziemnych. Przekonywał mnie, że to dobry zespół, w którym panuje znakomita atmosfera. Dawno nie byłem w Polsce, więc z chęcią pochyliłem się nad projektem. Chciałem poznać tempo przygotowań. Zerknąłem w kalendarz, żeby zobaczyć, kiedy będę dostępny. Dogadaliśmy szczegóły z Merą, ustaliliśmy w ilu meczach mam zagrać. Podpisaliśmy glejt, ale niestety, nadszedł dzień 24 lutego… Teraz chcę zobaczyć na kiedy mogę się przygotować pod kątem fizycznym. Być może zagram w końcówce sezonu zasadniczego, a jeżeli Mera awansuje do półfinałów, to może zagram też w decydującej fazie rozgrywek.

Masz bazę w Budapeszcie. W jaki sposób przedostałeś się na Ukrainę? Samolotem? Miałeś takie dni, kiedy w Kijowie brakowało prądu czy żywności?

Co nasz na myśli mówiąc o locie? Nie można odbywać lotów nad ukraińskim niebem.

Racja.

Od 24 lutego nie ma lotów nad Ukrainą. Nikt nie może podróżować samolotem.

Jechałeś autem czy pociągiem?

Kierowałem autem. Przemierzyłem dystans pomiędzy Budapesztem a Bratysławą. Musiałem zatrzymać się u słowackich przyjaciół, którzy uczyli mnie, jak posługiwać się bronią. Od 14 do 18 marca uczyłem się władania bronią. Nigdy nie przypuszczałem, że znów będzie mi potrzebna sztuka strzelania z broni palnej. Mój przyjaciel dał mi wskazówki, czego mogę potrzebować na wojnie. Kiedy wjechałem na terytorium Ukrainy, nikt nie znał kierunku przemieszczania się rosyjskich wojsk. Totalny brak informacji. Nikt nie wiedział, co się wydarzy. Pobrałem broń, dotarłem na granicę słowacko-ukraińską. Przekroczyłem pieszo granicę. Widziałem setki dzieci usiłujących przejść przez granice. Widziałem kobiety chcące opuścić kraj i bardzo długie, ciągnące się kilometrami kolejki ludzi oraz żołnierzy pomagających cywilom. Słowaccy cywile przynosili uchodźcom kawę, herbatę, koce…

Żywność w zakresie podstawowym.

Żywność w podstawowym zakresie. Temperatura wynosiła minus osiem stopni, gdy przekraczałem granicę. To był sobotni wieczór. Lodowato, przenikliwe zimno. Ukraińcy nie mieli czasu, aby spakować dobytek. Byli tak przerażeni wojną, że nie mieli głowy, aby się spakować. Droga do Kijowa nie wyglądała najlepiej, ale dotarłem do stolicy.

W Kijowie miałeś dawkę żywieniową w postaci jednej kromki chleba czy…?

Nie, nie. W sensie wyżywienia nie było tragicznie. W Kijowie nigdy nie zaznano głodu. Armia rosyjska nie zdołała zamknąć pierścienia wokół miasta. Inne miasta cierpiały głód, które znalazły się pod okupacją.

Jak Mariupol.

W Mariupolu jest katastrofa. Myślałem, że w nowoczesnym świecie coś takiego nie ma prawa się wydarzyć. Mariupol był odcięty od dostaw prądu i wody. Przez 60 dni nie mieli szans na uzyskanie pomocy. Ludzie w Mariupolu żyli dzięki kromce chleba dziennie i kilku łykom wody. Wody deszczowej… Wydawało się, że taka tragedia nie może wydarzyć się w Europie. W XXI wieku w geograficznej Europie dzieją się takie rzeczy… Nikt nie dopuszczał myśli, że do czegoś takiego może dojść.

Byłeś przerażony, jadąc na Ukrainę?

Był to krok w nieznane. Przekraczając granice, wiedziałem, że to bilet w jedną stronę. Nie wiedziałem, czy wyjdę z tego żywy. Aż zapadną pewne ustalenia na wojnie. Dopiero później moja żona dowiedziała się, że ojciec trojki dzieci może wjeżdżać na Ukrainę i wyjeżdżać z niej. Pierwsze dwa tygodnie były ekstremalnie przerażające. Dowódca mojej jednostki zastanawiał się do jakich zadań mnie przydzielić. Czy mam walczyć w mieście Kijów czy przerzucić mnie w inny rejon kraju. Zastanawiał się, co mamy robić, kiedy będziemy ostrzeliwani przez Rosjan. Myślał jaki powinien być mój zakres…

Obowiązków?

Obowiązki znam. Miałem szczęście, że przebywałem wśród weteranów i byłych żołnierzy. Wiedzieli, jak się zachować, bo są zaprawieni w bojach. Nie tak jak ja: wojenny żółtodziób. Wiedzieli, że nie będzie ze mnie dużego pożytku. Wiedzieli, że umiem strzelać, ale…

Potrafisz strzelać?

Tak, umiem. Tak, ale nie ma ze mnie pożytku, bo nigdy nie byłem w ogniu wojny. Nie wiem, jak się zachować podczas ostrzału. Dowódca powiedział, że więcej pożytku będzie z mojej platformy medialnej. Śmierć na murach Kijowa nie ocali ojczyzny. Nigdy nie wysłał mnie na pierwszą linię frontu. Spytał mnie, abym rozważył opcje: zostaje z nimi na froncie czy uczynię oręż z mojej medialnej platformy. 7 marca poczułem strach, bo wiedziałem, że muszę się określić. Wojna to nie przelewki. Zrozumiałem, że mogę już nie zobaczyć mojej rodziny, moich dzieciaków. To trudny moment.

Decyzja Wimbledonu, aby zabronić gry Rosjanom i Białorusinom, jest dobra? Najbardziej prestiżowy turniej miał prawo podjąć taką decyzję twoim zdaniem, aby wytyczyć kierunek innym nacjom, co należy uczynić z najeźdźcą?

Wierzę głęboko, że Wimbledon postąpił dobrze i właściwie. Wimbledon zawsze był ponad innymi turniejami. Anglicy pokazali, że nie chodzi o pieniądze. Kiedy jest stan wojny, kiedy jeden kraj najeżdża inne suwerenne i demokratyczne państwo i doprowadza do rzezi wśród cywilów, zabija dzieci i kobiety, to zawsze powinny zwyciężyć wartości etyczne. Moralność zawsze stoi najwyżej. Wyżej niż pieniądze, ropa, gaz, rurociągi. Wimbledon pokazał światu, że wciąż są instytucje, które bardziej cenią wartości etyczne od pieniędzy. Niestety, są tez inne instytucje, które wyżej od wszystkiego stawiają pieniądze.

Przejdź na Polsatsport.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł“Nie wiem, dlaczego miałam nóż w ręce”. Ruszył proces oskarżonej o zabójstwo młodzieżowego radnego
Następny artykułSpotkanie z Krystyną Czubówną w bibliotece