Faza zasadnicza Tauron 1. Ligi za nami. W miniony czwartek w hali pod Dębowcem w Bielsku-Białej nasza drużyna podjęła zespół z Wrześni i po czterosetowym pojedynku to właśnie podopieczni Harrego Brokkinga dopisali komplet punktów do ligowej tabeli. – Mały cel wykonany, ale najważniejszy przed nami. Niemniej jednak jestem dobrej myśli i wierzę w nasz zespół – mówi w rozmowie z klubem kapitan drużyny Sergiej Kapelus.
Mecz z KRISPOLEM Września możemy nazwać poniekąd takim przypieczętowaniem czy postawieniem przysłowiowej kropki nad „i” na końcu tej fazy grupowej?
Sergiej Kapelus: – Ja bym powiedział, że to malutka kropeczka. (śmiech) Cieszę się jednak, że jesteśmy liderem po tej pierwszej części rozgrywek. Mam nadzieję, że to nam pomoże w fazie play-off.
W tym spotkaniu Trener Brokking dał odpocząć kilku wyjściowym dotychczas zawodnikom, a swoje szanse dostali wcześniej rezerwowi gracze. Czy wynik może świadczyć o tym, że macie dobrze skomponowaną, równą drużynę, która w wielu kombinacjach jest w stanie odnosić zwycięstwa?
– Mamy bardzo dobrą drużynę. Niestety wszyscy nie mogą być tak samo równi na boisku, ale każdy z nas jest gotowy w każdej chwili wejść na boisko i pomóc drużynie.
To był trudny mecz zarówno dla zawodników, jak i dla oka kibica… Oba zespoły miały swoje momenty i przestoje, niemniej nie wystrzegały się też błędów. Czy jest to efekt trudów całego sezonu? To zmęczenie się ujawnia?
– Na pewno pojawiło się już zmęczenie. Może nie jest aż tak odczuwalne, ale liga jest bardzo ciężka, a zespoły w niej rywalizujące wyrównane. Każdy mecz wymaga od nas dużych pokładów energii. Spotkanie z drużyną z Wrześni też było trudne. Robiliśmy błędy i graliśmy nierówno, ale udało się złapać w końcu dobry rytm i cieszymy się z tej wygranej.
Kończymy fazę grupową w roli lidera. Można powiedzieć, że misja została wykonana tak, jak zakładaliście?
– Mały cel wykonany, ale najważniejszy przed nami. Niemniej jednak jestem dobrej myśli i wierzę w nasz zespół.
Nie była to łatwa przeprawa. Jak każda drużyna mieliście swoje wzloty i upadki. Tych drugich można było poniekąd uniknąć. Choć oczywistym jest, że nie powinno się tych niepowodzeń rozpamiętywać, to jestem ciekawa czy jest jakieś spotkanie, które do teraz w twoim odczuciu pozostawiło pewien niedosyt?
– Takie spotkania są zawsze. Jeden albo dwa mecze siedzą ci w głowie do samego końca sezonu, a czasem nawet dłużej. W tym roku były też i takie. My jednak wyciągnęliśmy z nich wnioski i mam nadzieję, że już się nie powtórzą.
Trener nie bał się eksperymentować. Na boisku doszło do kilku zmian, które chyba funkcjonują całkiem dobrze. Jak oceniasz te roszady i czy na wypadek jakiś kłopotów będziemy gotowi, aby wyrównać wasze ewentualne braki, których oczywiście mamy nadzieję uniknąć?
– Potencjał naszej drużyny jest wysoki. Jeśli zajdzie taka potrzeba, to możemy robić zmiany nie tylko na swojej pozycji, ale i uzupełniać inne. Czasami próbujemy tego na treningach, czasami improwizujemy w meczu. Myślę jednak, że trener ma duże pole do popisu, jeśli chodzi o zmiany w naszym zespole w tym sezonie.
30 rozegranych spotkań – 24 zwycięstwa i 6 porażek. Lider tabeli rozgrywek Tauron I Ligi. Wydawać by się mogło, że upragniony cel jest już bardzo blisko, niemniej jednak to dopiero początek wyzwania. Czy ten etap play-off to swego rodzaju nowe rozdanie i faza grupowa to już przeszłość? Zdołacie zebrać siły i wystartować w tej fazie z nową siłą?
– Mam nadzieję, że tak. Już myślimy o tym, z kim będziemy grali w fazie play-off i powoli nastawiamy się mentalnie na walkę. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, jak ciężko będzie, ale wierzę, że jesteśmy na to gotowi.
Znasz już doskonale te emocje. Dla ciebie to kolokwialna „powtórka z rozrywki”. Czy czymś i jeśli tak, to czym ten sezon różni się dla ciebie od pozostałych na tym etapie, przed decydującymi meczami?
– Ja mam straszny niedosyt po ostatnich dwóch sezonach. I chociaż mocno wierzę w nasz zespół, to i tak staram się trochę powstrzymywać swoje emocje, bo wiem jak to boli, kiedy przegrywasz ostatni mecz. Trzymam kciuki żeby tym razem było inaczej.
Nie da się ukryć, że dla ciebie szczególnie jest to trudny czas. Mając świadomość, jak wiele przykrych wydarzeń ma teraz miejsce w twojej ojczyźnie, nadal oddajesz sto procent swojej energii zespołowi. Skąd bierzesz tę energię i jak sobie radzisz z tymi trudnymi emocjami?
– Ja to po prostu lubię. Siatkówka to moje życie. Jak zaczęła się wojna, to muszę przyznać, że miałem niezły „zjazd” emocjonalny. Chyba nie dało się tego nie zauważyć. Myślałem, że to co robię, to jest w ogóle głupota na tle tego horroru, który jest w moim kraju. Byłem głową nieobecny na treningach. Wtedy trener mi powiedział, żebym wziął sobie wolne na tyle, na ile chcę. Do tego wsparcie, jakie okazali mi koledzy z drużyny zmotywowało mnie i dało mi niezłego kopa. Zrozumiałem, jak ważny jest dla mnie mój zespół i to, co robimy. Nie byłem sobą przez chwilę, ale wróciłem i mam nadzieję, że pomogę swojej drużynie osiągnąć nasz wymarzony cel.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS