Mieszkanka Małomic wygrała trzy sprawy sądowe ze swoim zięciem – gwiazdorem serialu „Klan” – o kontakt z wnukami, zniesławienie oraz zapłatę kredytu. Ale aktor nie daje za wygraną. – Nie będę już z nim dalej walczyć. Babcine serce pęka, gdy widzę, jak nabuntował wnuki przeciwko mnie – żali się Barbara Gotowiecka.
Batalia o wnuki trwa od śmierci jej córki, Magdaleny (?43 l.), która sześć lat temu zmarła na białaczkę. Wtedy to jej zięć Jacek Borkowski urwał kontakt z teściową i zaczął utrudniać jej kontakt z wnukami, Jackiem (19 l.) i Magdaleną (14 l.).
Przypomnijmy – rodzinny dramat zaczął się tuż po śmierci córki pani Barbary. Aktor posądził panią Basię i jej drugą córkę Adrianę o kradzież kosztowności zmarłej żony. Zarzucał jej też zamiar sądowego odebrania mu dzieci. Gotowieckie o dobre imię postanowiły walczyć w sądzie. I wygrały. Borkowski został skazany na 100 godzin prac na cele społeczne. Ale zupełnie odciął babci kontakt z ukochanymi wnukami. Ta postanowiła walczyć w sądzie. I choć również ten proces wygrała, to do dziś z wnukami się nie widuje.
– Po wyroku sprzed trzech lat Jacek podał mi numery telefonów wnuków, ale nie mogę się do nich dodzwonić… Raz telefon odebrała wnuczka i powiedziała „niech pani do nas nie dzwoni” – mówi B. Gotowiecka. – Przykre jest to, że zięć tak perfidnie nabuntował Madzię i Jacusia przeciwko mnie. Przecież ja je kocham i bardzo za nimi tęsknię! Przykre jest to, że od czasu śmierci córki, Borkowski nie był na jej grobie. Tak ponoć kochał Magdalenę…
Duży kredyt z biednej renty
Pani Barbara przyznaje, że serce jej pęka, ale nie będzie już naciskała na zięcia.
– To moje jedyne wnuki. Chciałabym je jeszcze zobaczyć. Przecież to nie ja wywołałam tę wojnę, tylko zięć! – zarzeka się. – Gdy wysłałam im ponad rok temu kartkę ze świątecznymi życzeniami, zięć odesłał mi ją z powrotem, z dopiskiem: „Z podziękowaniem za „udane” święta. Magda i Jacek Borkowscy”. Wierzę, że jeszcze kiedyś je zobaczę.
Gotowiecka wygrała jeszcze jedną sprawę w sądzie z zięciem, ale i tu aktor nie realizuje wyroku. Poszło o kredyt, które wzięła, gdy Borkowscy potrzebowali na bieżące wydatki.
– Prosiła mnie o to córka, zanim zachorowała – zaznacza. – Powiedziała: „Mamo, ratuj”. To było 49 tys. zł. Córka i zięć powiedzieli, że spłacą mnie, gdy wyjdą na prostą. Po jej śmierci Jacek nie wywiązał się z obietnicy. Zostałam sama z dużym kredytem. Część spłaciłam, dzięki pomocy dobrych ludzi, ale o zapłatę reszty, czyli około 20 ty. zł, postanowiłam walczyć w sądzie. I mimo korzystnego dla mnie wyroku, Borkowski nie stanął na wysokości zadania. Ciągle tłumaczy, że nie ma pieniędzy, choć syn pojechał na wakacje do hiszpańskiego Alicante.
Wyrok za zniesławienie
Ale to nie koniec. Aktor oczerniał panią Barbarę, publicznie wyzwał ją od złodziejek i paserek. I twierdził, że siostra jego zmarłej żony, Adriana, ukradła mu z domu pamiątki Magdy tuż po jej śmierci.
– Tego też z Adrianą nie zostawiłyśmy. Sąd nakazał przeprosiny i zapłatę 25 tys. zł za zniesławienie. Te wszystkie sądowe batalie kosztowały mnie dużo zdrowia. Czasu już nie cofnę. A ja chciałam być tylko babcią. Kochaną i kochającą babcią – mówi z żalem.
Kredyt spłacę
J. Borkowski twierdzi, że jego syn jest już pełnoletni i sam decyduje, czy chce mieć kontakt z babcią , czy nie. – Ta pani otrzymała numery telefonów do moich dzieci, nikt jej nie blokuje kontaktu – kwituje. – Co do kredytu, to mieliśmy z żoną Magdą rozdzielność majątkową, nie poczuwam się do jego spłaty.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS