Miesiąc temu oczy wszystkich polityków, analityków, komentatorów zwracały się ku Pensylwanii dysponującej 20 fotelami w Kolegium Elektorów. Zgodnie z przewidywaniami ten właśnie stan umożliwił Bidenowi pokonanie Trumpa. Ale najpoważniejsze konsekwencje niesie zmiana preferencji Georgii, którą lewica rutynowo skreślała. Trudno przecenić rolę jaką odegrała w owej transformacji Stacey Abrams.
Historyczna zasługa
Była kandydatka na gubernatora dostrzegła demograficzne tendencje, które przesądziły o zwycięstwie demokraty, jakkolwiek niewielkim – różnicą 14 tysięcy głosów. Republikanie wymusili ich ponowne, manualne przeliczanie, ale nikt nie oczekuje zmiany wyniku. Ostatni raz mieszkańcy stanu wybrali demokratę na prezydenta w roku 1992. Tyle, że Bill Clinton był nieodrodnym synem Południa i reprezentował konserwatywne skrzydło partii.
Barack Obama przegrał o 6 proc., Hillary Clinton – 5 proc. Abrams – 1 proc. (50 tys. głosów). Działaczka zaakceptowała wynik, ale nie pogodziła się z porażką. Dzięki jej wysiłkom przed tegorocznym głosowaniem zarejestrowało się 800 tys. osób preferujących lewicę.
Właśnie one oddały Georgię Joe Bidenowi i mają szanse zmienić układ sił w Senacie USA. – Zobaczyliśmy, co staje się możliwe, kiedy pracujemy razem i konsekwentnie. – mówi aktywistka. – Wiedzieliśmy, że zwyciężymy. A teraz zróbmy to jeszcze raz.
Demokraci Raphael Warnock i Jon Ossoff zmierzą się odpowiednio z republikanami Kelly Loeffler oraz Davidem Perdue. Sondaże nie nastrajają optymistycznie, zwłaszcza, że lewicę satysfakcjonowałaby jedynie podwójna wygrana. Senat podzieliłby się równo na pół (50:50), a decydujący głos należałby do wiceprezydentki Kamali Harris. Jednak sam fakt, że rozważamy możliwość roszady, to niewątpliwie historyczna zasługa Abrams.
Znalazła się krótkiej liście kandydatek do wiceprezydentury, a choć Biden ostatecznie wskazał Harris, działaczka zasili nowy rząd – prawdopodobnie jako prokurator generalny. Przy czym gdyby republikanie utrzymali przewagę w izbie wyższej, ich szef Mitch McConnell zapewne blokowałby nominację. Wówczas Abrams ponownie zawalczyłaby o stanowisko gubernatora.
Ma 46 lat, urodziła się w Madison (Wisconsin). Kiedy była dziewczynką, rodzice przeprowadzili się najpierw do Gulfport (Missisipi) następnie – stolicy Georgii. Na studiach zaplanowała przyszłość: przed 24 rokiem życia zamierzała zostać znaną autorką powieści romantycznych, następnie milionerką oraz burmistrzynią Atlanty.
Skończyła z tytułem magistra imagistykę społeczną. Studiując prawo na Harvardzie, wydała pod pseudonimem Selena Montgomery pierwszy bestseller „Rules of Engagement”. Ogółem ma na koncie 8 powieści plus autobiografię. W 2006 roku została deputowaną stanowej Izby Reprezentantów, pełniła funkcję 10 lat. O stanowisko gubernatora walczyła jako pierwsza czarna Amerykanka, która doszła do finałowego starcia.
Czytaj więcej: Nie tylko Biały Dom. Na jakie wyborcze pojedynki w USA warto zwrócić uwagę?
Dziura w tamie
Jej rywal Brian Kemp był wcześniej sekretarzem stanu czyli urzędnikiem nadzorującym przebieg głosowań. Latem 2017 r. według „Atlanta Journal-Constitution” wykreślił z rejestru wyborców 300 tys. nazwisk. Teoretycznie miał podstawy, ale chodziło głównie o przedstawicieli mniejszości etnicznych, którzy spokojnie zapewniliby Abrams brakujące 50 tys. głosów. Po ogłoszeniu wyników, założyła organizację Fair Fight.
Rok temu opublikowała The Abrams Playbook czyli plan działań, które pozwoliłyby przemalować Georgię z republikańskiej czerwieni na błękit. „Biorąc pod uwagę zmiany demograficzne, zaniedbanie stanu przez demokratów stanowiłoby strategiczny idiotyzm.” – pisała.
Zwróciła uwagę, że po zwycięstwie Trumpa do kolejnych wyborów zarejestrowało się tam blisko 200 tys. demokratów, a przed końcem 2020 r. można by zwiększyć tę liczbę o kolejne 300 tys. w tym 200 tys. Afroamerykanów. Jako pierwsza zauważyła również, że zapatrywania zmieniają biali mieszkańcy przedmieść oburzeni jątrzącą retoryką prezydenta.
Nakłaniała sztab Bidena do zainwestowania w Georgii czasu i pieniędzy, zwracając uwagę, że czarni stanowią obecnie 30,5 proc. populacji z niewykorzystanym zapasem 1,9 mln głosów. Postulowała ułatwienie im dostępu do komisji, bo dwa lata temu w afroamerykańskich dzielnicach – wobec perspektywy wielogodzinnego czekania na spełnienie obywatelskiego obowiązku – co najmniej 80 tys. osób po prostu wróciło do pracy czy domu.
„Demokraci mogliby wziąć fotele elektorskie, senackie, dwa kongresowe i przejąć kontrolę nad legislaturą stanową.” – oceniała. Szef lewicowej mniejszości w izbie wyższej namawiał ją do walki o stanowisko senatora, ale wolała skoncentrować się na działaniach Fair Fight. 3 listopada okazało się, że miała rację.
Nawet rywale uszanowali wysiłki Abrams. „Dowiodłaś, że sprawnie kierowane inicjatywy oddolne zmieniają wyborczą rzeczywistość skuteczniej niż sama kampania. – tweetował były prezes Krajowego Komitetu Republikanów, Michael Steele. – Dałaś przykład wszystkim stanom.”
Dogrywkowa batalia o Senat będzie trudniejsza niż wybory prezydenckie. Konserwatywna Heritage Action wyda milion, organizacje przeciwne aborcji – 4 miliony, kiesę republikanów zasilą również ugrupowania lansujące koncept wolności religijnej przedsiębiorstw, branża energetyczno-paliwowa, sponsorzy indywidualni.
Abrams nie traci wiary w siłę bezpośredniej perswazji. Po domach chodzą tysiące młodych, entuzjastycznych wolontariuszy. A zwycięstwo Bidena zrobiło – zdaniem działaczki – dziurę w tamie, przez którą runie wodospad i ostatecznie zburzy całą starą konstrukcję.
Tłumaczenie: Piotr Milewski
Czytaj także: Wyboje demokracji. Wymiana prezydenta USA nie zawsze przebiega gładko
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS