Myślałem, że dostanę ciekawą historię istnienia firmy, jak to się zaczęło, z czym i w jaki sposób trzeba było sobie poradzić, wypowiedzi znanych i lubianych aktorów i aktorek na temat jasnym i ciemnych stron pracy w tym biznesie. Wiesz – takie szerokie, ale w miarę dogłębne (heh) spojrzenie na temat internetowego pornobiznesu. Tymczasem o historii samej firmy opowiada pierwszych kilka minut, po czym przeskakujemy na temat udostępniania filmików z osobami nieletnimi i bez ich zgody i na nim jedziemy już do samych napisów końcowych. Przyznam, że nie tego się spodziewałem.
Seks się sprzedaje. Wiem, Ameryki tym stwierdzeniem nie odkryłem, ale choć takie są fakty, wiele osób wciąż lubi udawać, że o Pornhubie co najwyżej słyszeli od znajomych, albo gdzieś tam widzieli logo, Elsa kojarzy im się jedynie z „Krainą Lodu”, Riley, nie wiem, z „W głowie się nie mieści”, a czarne, skórzane kanapy z poczekalnią w jakimś korpo. Tymczasem pornografię tylko na tej jednej stronie ogląda dziennie około 120 milionów osób (dane z 2021 roku). Nadarzała się więc idealna okazja żeby przedstawić temat wielowymiarowo, wsadzić go w pewne ramy i chociaż spróbować rozpocząć coś na wzór konwersacji. Może nie pora jeszcze na to. Może po prostu film Suzanne Hillinger nie reprezentuje sobą odpowiedniej jakości aby dźwignąć taką odpowiedzialność? A może po prostu reżyserka nigdy nie miała takich aspiracji?
Seks, sieć i kasa: Historia Pornhuba (2023) – recenzja filmu dokumentalnego [Netflix]. To nie jest film, którego szukasz
Całą produkcję można podzielić na dwie połowy. Najpierw dostajemy odrobinę historii od obecnych i byłych pracowników firmy. Dowiadujemy się kto i kiedy założył Pornhuba, dlaczego z początku branża filmów dla dorosłych wcale nie była nim zachwycona i jak sytuacja unormowała się do stanu w znacznej mierze przypominającego ten obecny. Reżyserka składnie łączy ze sobą wydarzenia, logicznie, krok po kroku pokazuje związki przyczynowo-skutkowe, które pozwoliły internetowej pornografii rozkwitnąć. Ciekawie się to ogląda. Z czasem, poza ludźmi z wewnątrz firmy, aktorami i aktorkami na ekranie coraz częściej oglądamy twarze prawników i dziennikarzy.
Rzeczywistym tematem, o którym chce nam opowiedzieć film nie jest wcale firma sama w sobie, ale problem upubliczniania na ich stronie filmików powstałych w niedozwolony sposób – bez wiedzy zainteresowanej, nie bacząc na wiek i tak dalej. Jest to rzeczywiście temat istotny i był już poruszany kilka lat temu w przestrzeni publicznej, kiedy to włodarze firmy, po latach bardziej i mniej zaciętej walki, postanowili po prostu wywalić ze swoich serwerów całą niezweryfikowaną zawartość. Absolutnie rozumiem dlaczego reżyserka postanowiła postawić właśnie na to zagadnienie – w końcu wraz ze wzrostem świadomości poprawia się zwykła, cywilna czujność i przez to szybkość reagowania. Nie rozumiem tylko dlaczego w takim razie zdecydowano się na taki, a nie inny (w oryginale: „Money Shot: the Pornhub Story”). Albo inaczej – doskonale rozumiem dlaczego i nie podoba mi się to. Wprowadzanie w błąd widzów aby zwiększyć sobie zasięgi nigdy nie powinno być akceptowalnym działaniem. Nawet w przypadku tematów tak istotnych, jak ten.
Seks, sieć i kasa: Historia Pornhuba (2023) – recenzja filmu dokumentalnego [Netflix]. Całkiem inkluzyjne podejście do tematu
Trzeba przyznać pani reżyserce, że akurat do tego aspektu filmu podeszła bardzo rzeczowo. Prezentuje kontekst historyczny, opinie byłych i obecnych pracowników korporacji. Następnie pozwala wypowiedzieć się zarówno twórcom zawartości strony, jak i osobom organizującym kampanie przeciwko niej. Nigdy nie odczułem, że którakolwiek ze stron jest faworyzowana. Dlaczego? Myślę, że to właśnie w tym leży największy geniusz tego projektu. Ponieważ w gruncie rzeczy obie strony chcą tego samego – ukrócenia niegodnego procederu, który krzywdzi ludzi. Ludzi często wciąż bardzo młodych, osamotnionych w swojej walce o godność, wytykanych palcami, wyśmiewanych. Ich twarzą tutaj jest Serena Fleites, nastolatka, która kilka lat wcześniej zaufała chłopakowi i wysłała mu swój nagi wizerunek, który to chwilę po tym wisiał już na Pornhubie, o czym natychmiast dowiedzieli się praktycznie wszyscy uczniowie jej szkoły. Fakt, że udało się namówić bezpośrednią ofiarę tego systemu na występ przed kamerą zdecydowanie dodaje całemu filmowi mocy, choć nie wiem, czy kazanie jej kolejny raz przeżywać tę traumę, przypominać sobie jej detale, jest dobre dla jej zdrowia psychicznego.
Interesująco wygląda dobór gości, którzy opowiadają o kulisach pracy w porno biznesie. Prócz pracowników biurowych, dziennikarzy i prawników mamy ambasadorkę marki, byłą już aktorkę filmów dla dorosłych, Asę Akirę. Natomiast głównymi bohaterami projektu, osobami obecnie współtworzącymi zawartość portalu, są Gwen Adora, Natassia Dreams, Wolf Hudson, czy Siri Dahl, a więc przedstawiciele kategorii raczej pobocznych, takich jak BBW, trans, czy biseksualni mężczyźni. Przyznam, że choć nie są to pierwsze tematy, jakie przychodzą mi do głowy, kiedy ktoś mówi słowo “pornografia”, to szanuję pomysł na pokazanie szerszemu widzowi głosu tych osób, przedstawienie ich z tej ludzkiej, a nie czysto zwierzęcej, fizycznej strony. Nie każde z nich dostaje tyle samo czasu antenowego, a i nie wszyscy mają ostatecznie coś ciekawego do powiedzenia, tak więc na pewno dało się przygotować wywiady lepiej, lecz wypada docenić oryginalny pomysł twórców.
Największą bolączką dzisiejszego dokumentu jest jego tytuł i to, co sobą zapowiada, a czego widz kompletnie nie dostaje. Pornografia to materiałowa żyła złota, istna skarbnica tematów, niezwykłych historii, zarówno ciekawych, jak i strasznych, a nawet i zabawnych. Jeśli reżyserka chciała zrobić kompleksowy film o witrynie z czarno pomarańczowym logo, to pominęła skandalicznie dużo materiału – nawet gdyby miała skupić się tylko na tej jej mrocznej stronie. Historie nadużyć, szybkich wzlotów i jeszcze szybszych upadków, uzależnień od alkoholu, narkotyków, samobójstw aż prosiły się aby o nich opowiedzieć. Jeśli natomiast od początku miał to być po prostu wydłużony reportaż o gwałceniu praw przypadkowych ludzi, to należało odpowiednio zaznaczyć to w tytule, a nie wprowadzać widzów w błąd. To nie jest zły dokument. Reżyserka daje radę zachować balans i do samego końca nie demonizuje ani zwolenników, ani przeciwników portalu, ostateczne wnioski pozostawiając do wyciągnięcia widzom. Warto jednak zdawać sobie sprawę z tego, co zamierza się obejrzeć. Mam nadzieję, że pomogłem.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS