Współczesny mężczyzna ma dostęp do seksu bez małżeństwa, bez prokreacji, a nawet bez kobiety. Nie mówiąc już o konieczności zakładania rodziny. A jeszcze niedawno społecznie akceptowany był wyłącznie seks w heteroseksualnym małżeństwie. Co za zmiana!
Seks współczesnego mężczyzny wyzwolony jest z obaw o ciążę partnerki, bo istnieje antykoncepcja. A gdy ona zawiedzie, to przecież istnieje aborcja. Feminizm uczynił świat łatwiejszym dla mężczyzn, trudniejszym dla kobiet.
Zresztą po co w ogóle kobieta, skoro w epoce internetu pornografia stała się dostępna tak, jak nigdy i nigdzie wcześniej, a bycie singlem jest cenionym zjawiskiem kulturowym?
Ponadto pleni się moda na totalne dziwactwa w sferze seksu, zarówno genderowe jak i w zakresie orientacji, tak że na koniec w tym chaosie najbezpieczniejszym miejscem okazuje się dla wielu aseksualizm, przez naukowców i tak uważany za jedną z orientacji seksualnych.
Czyli: jest fajnie, czy raczej cywilizacja Zachodu chwieje się w swoich fundamentach?
Niestety, nie jest fajnie i świat się kończy.
Wiem, wiem, wszyscy to powtarzają w każdej epoce. Ale tym razem chodzi o coś całkiem podstawowego. Popęd seksualny jest coraz słabiej związany z prokreacją, a tego w historii jeszcze nie było. Coraz mniej ludzi ma ochotę zawracać sobie głowę prokreacją. Jest ona uważana coraz częściej za coś ograniczającego, kłopotliwego, nawet ryzykownego. W Kanadzie trwa właśnie akcja “jedna planeta – jedno dziecko” z hasłem “Największy dar, jaki możesz dać swojemu pierwszemu dziecku, to nieposiadanie kolejnego”. Tzw. “dzietność” spada, widać to jak na dłoni w statystykach. Społeczeństwa Zachodu kurczą się, a będą obumierały. Wszystkie wspomniane zjawiska prowadzą ludzi Zachodu do jedynej logicznej konkluzji: do wymarcia.
Przy okazji udowadniając dwie sprawy: przewagę kultury nad naturą oraz mądrość żydowskich mędrców.
Najpierw o tej pierwszej:
– człowiek siedzi okrakiem na płocie pomiędzy światem natury i kultury. Fizyczny, śmiertelny, podlega – podobnie do zwierząt – instynktom, ale jednocześnie o jego zachowaniu, celach i postrzeganiu świata w ogromnym stopniu decydują wzorce kulturowe. Np. – by spojrzeć na drastyczne skrajności – młodzi mężczyźni, biologicznie przecież całkiem identyczni, mogą być nakłonieni przez wzorce kulturowe do posiadania nawet kilkanaściorga dzieci i dbania o tak liczną rodzinę (ortodoksyjni Żydzi, amisze, tradycyjni katolicy), lub do życia w prawie całkowitej izolacji od świata i w celibacie (zakony chrześcijańskie, mnisi buddyjscy), lub do dobrowolnej rezygnacji z życia w imię abstrakcyjnych, często militarnych ideałów (np. japońscy kamikaze, czyli samobójcy w imię cesarza).
Tacy sami młodzi mężczyźni. Tak diametralnie różne wybory. Życie, izolacja, śmierć.
Kto im je narzuca?
Kultura, nie natura (biologia).
Teraz o tej drugiej sprawie, czyli o żydowskich mędrcach:
– przed ponad 3 tysiącami lat małe plemię nomadów wędrujących przez Bliski Wschód ustaliło – twierdząc, że to wiadomość przekazana im przez Boga – zbiór reguł, który ukształtował nasz świat. Ci ludzie – wedle ich świętej księgi – uciekli z Egiptu, gdzie istniał intensywny kult śmierci (piramidy, mumie, grobowce w Dolinie Królów). Dlatego entuzjastycznie opowiadali się za życiem. A nic nie stanowi bardziej przekonującego dowodu na afirmację życia niż różowe, wierzgające nóżkami niemowlę. Troje niemowląt, dziesięcioro niemowląt! Dlatego najważniejszym celem wyznaczonym przez wielkich mędrców tamtego ludu, było przymuszenie młodych mężczyzn do prokreacji, czyli zagwarantowanie ludzkości fizycznego przetrwania, kontynuacja istnienia człowieka z pokolenia na pokolenie. Stąd słynne stwierdzenie Boga “Niedobrze, gdy człowiek jest sam” i pierwszy nakaz dla całej ludzkości: “Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię”, który – nie bez powodu – był skierowany wyłącznie do mężczyzn. Biologia bardziej skłania kobietę do macierzyństwa niż mężczyznę do ojcostwa. Ojcostwo to koncept kulturowy. Macierzyństwo to – z oczywistych powodów – kwestia bardziej biologii.
Taki był ten wielki, cywilizacyjny cel: człowiek ma rozmnażać się. Nic nie jest ważniejsze, a zarazem bardziej zagrożone. A to dlatego, że rozmnażanie się nie jest u człowieka prostą kwestią instynktu. Kultura lubi narzucać mu postawy całkiem przeciwne i niebezpieczne.
Za uczynieniem z posiadania potomstwa podstawowej powinności szły następne zakazy i nakazy. Wszystkie przypisane temu samemu celowi: odrzućcie celibat, jałowy homoseksualizm i seksualną samowystarczalność, odrzućcie gotowość umierania dla idei lub podziwu kumpli, odrzućcie też ucieczkę przed światem. Zakładajcie rodziny, miejcie potomstwo, dużo dzieci, dbajcie o nie, poświęcajcie im swoją pracę, uczyńcie z nich cel, zrezygnujcie z pokus, które was od tych wyborów oddalają. W tym znajdziecie sens życia. Bądźcie jak Bóg – stwarzajcie ludzi!
Dlatego filozofia tego ludu, a później chrześcijaństwa, opowiadała się za zakazem wszelkich form aktywności seksualnej, które mogły przeszkadzać w kultywowaniu płodności i życia rodzinnego. Stąd zakaz homoseksualizmu, zoofilii, kazirodztwa, cudzołóstwa. Nawet onanizmu. Seks w celu prokreacji, w heteroseksualnym związku małżeńskim, nie mógł mieć absolutnie żadnej konkurencji. Stąd także dbanie o wyraźne rozróżnienie dwu płci. Cały – zagmatwany, wielopostaciowy i niebezpieczny świat ludzkiej seksualności – został z wyboru, świadomie sprowadzony do dwu płci, co było jedynie korzystne w realizacji celu rozmnażania się, “zaludniania ziemi”. I tak powstał potężny i twórczy kulturowy wzorzec. I największe osiągnięcie ludzkości: rodzina.
Bóg przed tysiącami lat mówił wyraźnie: “Życie i śmierć składam przed tobą, błogosławieństwo i przekleństwo; wybierz życie, abyś żył ty, i potomstwo twoje” (Dewarim 30:15, 18). I dawał skuteczny sposób na opowiedzenie się po stronie życia.
Kultura, która wybrała życie, triumfowała przez tysiące lat. Teraz jest w odwrocie. Gaśnie. Marnieje. Wstydzi się swojego przesłania. Mądrość hebrajskich mędrców jest dziś wyśmiewana przez “postępowców”, którzy prowadzą nas w wesołym, seksualnie “wyzwolonym” korowodzie prosto do wymarcia. Bowiem świat Zachodu podbijają nowe idee, które obiecują mnóstwo seksualnej rozrywki bez konsekwencji – przede wszystkim bez jakichkolwiek prokreacyjnych konsekwencji.
Zachód wybiera śmierć.
Nie jutro, nie za rok, nie nawet za 50 lat, ale jeżeli obecne tendencje nie zostaną powstrzymane (a niby co miałoby to spowodować?), musi nastąpić koniec.
Nie pierwszy koniec świata i nie ostatni, ale to będzie szczególny koniec, bo to będzie koniec naszego świata.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS