A A+ A++

421 dni – dokładnie tyle Papszun czekał, by po raz kolejny poprowadzić Raków. – Jestem dobrej myśli, że już w tym meczu zdobędziemy trzy punkty. To pierwsze spotkanie, szczególnie z beniaminkiem jest jednak niewiadomą. Wiemy, czego się spodziewać po Motorze i wierzymy, że to starcie zakończy się naszym sukcesem – przekazał na konferencji prasowej przed spotkaniem z Motorem Lublin.

Zobacz wideo W roli trenera na igrzyskach zadebiutuje Michał Winiarski. Poprowadzi drużynę Niemiec

Dodał jednak, że potrzebuje jeszcze nieco czasu, by odpowiednio zgrać zespół. Nie ma co się dziwić, gdyż z drużyny odeszli m.in. Vladan Kovacević oraz Janis Papanikolau, a przybyło aż pięciu nowych graczy  – W tym okienku straciliśmy dwóch liderów. Teraz przed innymi piłkarzami wyzwanie, aby to udźwignąć. Jest grupa zawodników, na których liczę, że godnie ich zastąpią – mówił. 

Papszun udanie wraca na ławkę trenerską. W pierwszej połowie mało co eksplodował

Raków rozpoczął niedzielny mecz z dwoma nowymi piłkarzami w podstawowym składzie: Patrykiem Makuchem oraz Adriano Amorimem. Niezmienione zostało za to ustawienie 1-3-4-2-1, w którym Raków za pierwszej kadencji Papszuna święcił największe triumfy. 49-latek znajdował się przed meczem w świetnym humorze – spacerował, uśmiechał się, rozmawiał z pracownikami telewizji, ale przy tym widać było, że tęsknił za całą atmosferą ekstraklasy.

Na samym początku spotkania to jednak Dawid Szwarga był bardziej aktywny przy linii bocznej. Pierwsze minuty pokazały już, jak chce grać Raków – wysoki pressing na połowie rywala, błyskawiczna reakcja po stracie, czyli wszystko to, do czego przyzwyczaił nas Papszun podczas pierwszej kadencji. Już po 10 minutach szkoleniowiec miał jednak pierwsze uwagi co do gry w obronie, a podczas przerwy na wodę rozmawiał głównie z Milanem Rodinem.

Niedługo później mogło dojść do katastrofy, kiedy Kacper Trelowski pogubił się w polu karnym i trafił w napastnika Motoru. Ten nie wykorzystał jednak prostego błędu i zmarnował doskonałą okazję. Papszun wówczas mało co nie eksplodował na ławce rezerwowych, dając bramkarzowi surową reprymendę i nakazując, by ten następnym razem wykopywał piłkę w takich sytuacjach. 

Im dłużej trwał mecz, coraz częściej do linii bocznej dochodził jednak Szwarga. Praktycznie wyskakiwali z ławki naprzemiennie – raz Papszun, a za chwilę jego asystent. Można było zatem odnieść wrażenie, że jest to bardziej duet trenerski aniżeli hierarchia – pierwszy trener i jego “podwładny”. Nie można wykluczyć, że nowy “system” będzie obowiązywał w trakcie obecnego sezonu.

Kapitalny występ Rakowa Częstochowa. Trudno było się do czegoś doczepić

Raków został doskonale przygotowany do tego meczu. Nie tylko pod względem fizycznym, ale przede wszystkim taktycznym. Gol Ante Crnaca z 31. minuty tylko to udowodnił. Zaczęło się od przejęcia piłki na własnej połowie, następnie krótka wymiana podań, wyjście spod pressingu rywala i wykorzystanie luki w środku pola. Bardzo dobrą robotę wykonał Koczergin, który zdobył z piłką kilkadziesiąt metrów i zagrał do Tudora. Ten nie zastanawiał się i posłał ją wzdłuż pola karnego, gdzie obrońcę kapitalnie uprzedził Crnac i umieścił futbolówkę w siatce.  

Niewiele zmieniło się również w obronie stałych fragmentów gry. Papszun wciąż preferuje “strefę”, a piłkarze mają za zadanie skupiać się głównie na piłce. Jeśli chodzi o ofensywne SFG, zespół ma sporo do poprawy, gdyż nie stworzył z nich dużego zagrożenia. Takim niewątpliwie pod bramką rywali był za to nowy nabytek Adriano Amorim. Imponował szybkością, techniką, a przede wszystkim agresją i chęcią zdobycia bramki. Tej nie udało się ostatecznie zdobyć, ale mimo to był to bardzo dobry występ Brazylijczyka.

Kolejnym elementem, na który można było zwrócić uwagę, była asekuracja. W tym meczu zgadzało się niemalże wszystko. Piłkarze grali odpowiedzialnie, nie zaniedbywali założeń taktycznych. Gdy tylko do akcji ofensywnej włączał się jeden z obrońców, błyskawicznie na jego miejsce pojawiał się inny zawodnik, który dawał stabilizację w defensywie. 

Piłkarze Rakowa potwierdzili zwycięstwo w 87. minucie, gdy po koszmarnym błędzie defensywy Motoru skutecznie rozwiązali atak pozycyjny, a wynik podwyższył Dawid Drachal. Mecz zakończył się wynikiem 2:0, dlatego nie ma wątpliwości, że był to udany powrót na ławkę trenerską dla Marka Papszuna.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPolskie i ukraińskie koleje na kolizyjnym torze
Następny artykułKonfederacja nielegalna? Przez 5 lat nie zwołano kongresu partii