A A+ A++

„W długim horyzoncie czasowym wydaje mi się, że uwaga przesuwa się na Pacyfik i Chiny i w długim czasie należy się liczyć ze scenariuszem – jakkolwiek by on nie był fatalny dla Europy i dla nas – zmniejszania obecności amerykańskiej w Europie” – mówi portalowi wPolityce.pl eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski (PiS).

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

-Działania Bidena w praktyce. Szef MON przyznaje: „Mamy do czynienia z wycofaniem się USA z dotychczas prowadzonej polityki”

-TYLKO U NAS. Romanowski o sprawie Turowa: Tylko z pozycji siły, tylko stanowcze działania spowodują, że będzie można wygrać tę batalię

Z jednej strony Joe Biden mówi, że jest przeciwny Nord Stream 2, z drugiej pozwala na jego budowę. Czy z tym samym nie będziemy mieć do czynienia w innych obszarach? Czy należy spodziewać się wycofywania Stanów Zjednoczonych z naszego regionu również w innych dziedzinach?

Jacek Saryusz-Wolski: Jeżeli chodzi o pytanie o Nord Stream 2, ważne są fakty, a nie deklaracje. Deklaracje o sprzeciwie wobec Nord Stream 2 okazały się nie mieć pokrycia w czynach. Świadczy o tym zawieszenie sankcji na firmę Nord Stream 2 AG. Sądzę zatem, że to, co powiedział, ta ostatnia wypowiedź wprowadza całkowitą jasność do tej sytuacji.

Jeśli chodzi o drugie pytanie, sądzę, że administracja Bidena podtrzyma te zobowiązania sojusznicze, militarne, które na dzisiaj obowiązują. Natomiast nie wiem, czy możemy liczyć na cokolwiek więcej. To, co mówię dotyczy krótkiego i średniego horyzontu czasowego. W długim horyzoncie czasowym wydaje mi się, że uwaga przesuwa się na Pacyfik i Chiny i w długim czasie należy się liczyć ze scenariuszem – jakkolwiek by on nie był fatalny dla Europy i dla nas – zmniejszania obecności amerykańskiej w Europie. Na ten fatalny scenariusz trzeba się przygotować dokonując korekt polityki, podwajając wydatki na armię i szereg jeszcze innych, takich jak wzmocnienie gospodarcze i kształtowanie strategiczne gospodarcze, właściwa, wielowektorowa polityka zagraniczna, w tym dotycząca energii. Także w długim okresie czasu rzecz nie musi wyglądać tak uspokajająco, jakby się wydawało.

Tym bardziej, że w tej chwili będziemy de facto w rosyjsko-niemieckich kleszczach. Jeżeli do tego jeszcze weźmiemy to, co działo się wokół kopalni i elektrowni Turów, to czy nie odnosi Pan wrażenia, że po cichu, chyba nawet niekoniecznie tylnymi drzwiami dokonuje się w tej chwili próba czegoś w rodzaju podboju Polski?

Nie. To jest zdecydowanie za daleko idące stwierdzenie. Turów to jest wypadek przy pracy. To jest sytuacja, w której powinny były zadziałać mechanizmy wyszehradzkie wczesnego ostrzegania i takie prawy sporne, które są naturalne, powinny być rozstrzygane we własnym gronie. Podobno się też rozstrzygnęła na niższym szczeblu niż rządowy i stąd tak się stało. Sytuacja jest opanowana. Lekcja wyszehradzka jest taka, że powinno się rzeczy załatwiać, rozstrzygać we własnym gronie i zainstalować system wczesnego ostrzegania, na który powinni się składać ludzie odpowiedzialni za to w kancelariach czterech premierów. Także kwestii Turowa bym do tego nie mieszał.

Ta kwestia jest o tyle istotna, o ile mamy do czynienia z TSUE, który już po raz drugi w sprawie podobnej – mam na myśli sprawę Puszczy Białowieskiej – działa poza zakresem kompetencji UE i własnych kompetencji. Wprowadza coś, co się nazywa sędziokracją i coś, co wymaga rozstrzygnięć bardziej generalnych, tych, o które wnioskował premier Morawiecki do polskiego Trybunału Konstytucyjnego, nadrzędność polskiej Konstytucji nad prawem europejskim oraz o rolę TK, czy szerzej – Trybunałów Konstytucyjnych – ja o tym piszę w moim dokumencie w Parlamencie Europejskim dla Komisji Konstytucyjnej. Trybunały Konstytucyjne muszą postawić tamę wkraczaniu TSUE w obszary, które nie są kompetencją ani UE ani samego TSUE.

Wczoraj podczas posiedzenia Komisji Spraw Zagranicznych PE dyskutowano nad raportem Andriusa Kubiliusa. W tym projekcie znalazł się zapis, że UE powinna uciąć zależności od rosyjskiego gazu i ropy, a przynajmniej do czasu, kiedy władzę w Rosji sprawuje Władimir Putin. Jakie będą w Pana ocenie dalsze losy tego zapisu? Jakie będą dalsze losy tego dokumentu? Czego należy się spodziewać?

Dokument ma rację. Dokument jest słuszny, ale jednocześnie nihil novi sub solem. O tym, że trzeba zmniejszać, a nie zwiększać zależność energetyczną od Rosji PE mówi i pisze od 2007 roku, kiedy ja byłem autorem raportu na temat bezpieczeństwa energetycznego jako kwestii polityki zagranicznej. Także stwierdzenia słuszne.

To nie będzie miało – żałuję – niestety przełożenia na politykę takich krajów jak Niemcy i pośrednio na politykę UE, która w tej materii chowa głowę w piasek zezwalając na Nord Stream 2. Nie chcę powiedzieć, że jest to wołanie na puszczy, bo to jest cenny głos i on powinien wybrzmieć. Ostatnio czterokrotnie, przytłaczającą większością głosów PE zażądał w swoich rezolucjach natychmiastowego zatrzymania Nord Stream 2. I co z tego? Także musimy widzieć dobre strony w takich dokumentach, ale jednocześnie ich naturalne ograniczenia. Politykę zagraniczną prowadzą kraje członkowskie, a UE tylko w tym zakresie, w jakim jest konsensus w tej materii i przyzwolenie ze strony krajów członkowskich. Tutaj ta polityka zagraniczna jest zdominowana przez niemiecko-francuskie zapatrzenie się w Rosję.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Anna Wiejak

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSąd Najwyższy odpowie na pytanie o “prawo do oddychania czystym powietrzem”
Następny artykułEkshibicjonista grasował w Gracuchu?