Jeszcze dwa miesiące temu Laia Sanz wątpiła, czy weźmie udział w swoim jedenastym Dakarze. To nie z powodu kontuzji, jakiej doznała w 2020 roku – wywrotka w Rajdzie Andaluzji, ale ze względu zachorowania na Boreliozę.
– To kompletnie powaliło mnie na sześć miesięcy i praktycznie nie mogłam trenować przez dwa miesiące – przyznała Sanz, reprezentantka zespołu Gas Gas. – Wciąż biorę antybiotyki i ten rajd będzie dla mnie trudny. Choć moim celem znów jest czołowa piętnastka, podchodzę do tego bez żadnej presji i po prostu będę dawała z sienie wszystko.
W poniedziałek w Wadi Ad-Dawasir finiszowała na 23 pozycji. Dzień wcześniej, pierwszy etap ukończyła na 33 miejscu.
– To dziwne – mówiła po poniedziałku. – Choć brakuje mi przygotowania fizycznego, drugiego dnia poczułam się lepiej, niż pierwszego. Mam wrażenie, że znalazłam swój rytm i jestem zadowolona.
Teraz jedynie ma nadzieję na dotarcie do mety: – Zobaczymy, jak rozwinie się mój stan, nie chcę teraz zbytnio się martwić.
Gotowa jest wiele wycierpieć, aby dojechać do Dżuddy: – Odkąd rajdy stały się moją pracą, zawsze musiałam walczyć, aby zdobyć sobie miejsce oraz uznanie. Ta wytrwałość sprawiła, że zostałam fabryczną zawodniczką.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS