A A+ A++

Artur Gołębiowski (l. 21), absolwent II LO w Chrzanowie, student z Katowic, pokochał samotne, rowerowe podróże. Na swoim koncie ma już wyprawę do Słowacji, Danii, a ostatnio – Norwegii. Dotarł na najdalej wysunięty na północ punkt Europy.

Agnieszka Filipowicz: Pierwszą podróż odbyłeś na rowerze do Słowacji w wieku 19 lat. Jak ją wspominasz? Nie obawiałeś się samotnego podróżowania na dwóch kółkach?
Artur Gołębiowski: Nie. Nikt z moich znajomych nie był zainteresowany tą wyprawą. Miałem więc wybór – albo odpuszczę, albo pojadę sam. Wybrałem to drugie.

Zapewne rodzice się martwili.
Oczywiście. Nie chcieli mnie puścić na tę wyprawę. Gdy w końcu pojechałem, tata czekał z hakiem w samochodzie. Myślał, że już pierwszego dnia wymięknę i będzie musiał po mnie jechać. Ale nic takiego się nie stało.

Dlaczego kolejny wybór padł na Norwegię?
Gdy zakończyłem podróż po Danii, doszedłem do wniosku, że klimaty skandynawskie bardzo mi odpowiadają. I stwierdziłem, że chcę znowu jechać na północ. Postanowiłem odwiedzić najbardziej wysunięty na północ przylądek – Nordkapp.

Jak wyglądała ta podróż?
Najpierw poleciałem samolotem do Bergen w Norwegii. Zamówiłem oczywiście usługę na przewóz sprzętu sportowego, czyli roweru. Zaraz po wylądowaniu musiałem złożyć sprzęt.

Jak przywitała cię Norwegia?
Deszczem. Początki tej wyprawy były tragiczne. Ciągle lało. A ja na dodatek miałem niezbyt dobrze zabezpieczony ekwipunek. Pamiętam jedną noc spędzoną w tym czasie gdzieś w lesie, pośrodku niczego. Było mi zimno, nie mogłem się ogrzać. Ale byłem ekstremalnie zmęczony, bez sił, by dalej jechać.

Pewnie wtedy pojawiła się myśl – po co mi to było, ta cała wyprawa?
Tak. Ale jakoś dałem radę. Czwartego dnia podróży zatrzymałem się na kempingu, wyszło słonce na pół dnia, więc zdołałem wysuszyć przemoczone ubrania. Przed kolejnymi, deszczowymi dniami.

Były jakieś miłe chwile podczas tej podroży?
Widoki. Przecudne po prostu. Podziwiałem piękno natury, gdy tylko zaświeciło słońce. Natura w Norwegii jest nie do opisania. Jakby się człowiek teleportował do jakiejś bajki. Przejrzystość wody, góry sąsiadujące z morzem. To zachwyca.

Mówią, że podróże kształcą. Czego nauczyły cię te wyprawy rowerowe?
Przede wszystkim pokory. Dużo pokory. Jestem zwykle pewny siebie, lubię iść na żywioł. Nie przygotowywałem się do wypraw tak, jak należy. Trudności, które napotkałem na trasie, nauczyły mnie, by przewidywać różne okoliczności i przygotowywać się na nie. Z każdej podroży wracam mądrzejszy.

Całość rozmowy przeczytasz w aktualnym 43. numerze „Przełomu”

Więcej o podróżach Artura Gołębiowskiego przeczytacie na stronie https://okonaswiat.pl/ oraz na Facebooku  – Oko na świat.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZniszczył dwa domki letniskowe w Wilkowicach
Następny artykułPół miliona złotych za mieszkanie na toruńskiej Starówce. Ktoś da więcej?