A A+ A++

Przerażeni ludzie uczepieni kół startujących samolotów. Dymy nad ambasadą Stanów Zjednoczonych, wprawdzie powstałe wskutek palenia naprędce tajnych dokumentów, a nie pożaru, lecz w telewizji wyglądające dramatycznie. Po błyskawicznym upadku Kabulu określenie „drugi Sajgon” powtarzali komentatorzy z prawa i lewa. Prezydent Biden broni się argumentem, że po prostu spełnił obietnicę zakończenia najdłuższej wojny w dziejach Ameryki, a „chaos był nieunikniony”. Doprawdy? Wcześniej Biały Dom twierdził, że opanowanie kraju zajmie talibom wiele miesięcy. Tymczasem 11 dni po wycofaniu oddziałów USA islamiści kontrolowali stolicę. Wywiad znów trafił jak kulą w płot, administracja zawaliła planowanie.

Waszyngton wpompował w budowanie afgańskiej quasi-demokracji bilion dolarów. Drugie tyle pochłonęły wydatki militarne. Zginęło 2448 amerykańskich żołnierzy i prawie 4 tys. cywilów. Dysponująca najnowocześniejszym sprzętem, szkolona dwie dekady 300-tysięczna armia pierzchła w popłochu. Oporu nie stawiali również sławetni mudżahedińscy liderzy, którzy pod koniec lat 80. XX w. przegnali z Afganistanu sowietów. „To dziś dożywający swych lat we względnym luksusie stare pryki” – tłumaczył na antenie MSNBC Richard Engel, spec od regionu.

Posłuchaj: Klęska USA, sukces Chin, zagrożenie dla Polski? Afganistan będzie testem dla świata [PODCAST NEWSWEEKA]

Do dwóch razy sztuka

Spora część rzeczonego biliona poszła właśnie na łapówki dla watażków, a także prywatne wydatki kolejnych quasi-prezydentów, quasi-premierów, quasi-ministrów. Dlaczego „quasi”? Bo w Kabulu nigdy nie powstała samodzielna klasa polityczna. Działające pod pieczą USA władze otworzyły dyskoteki, zagwarantowały równouprawnienie płci, ale nie zbudowały świadomości narodowej. Co zresztą było niemożliwe – sami stanowiący 40 proc. ludności Pasztuni dzielą się na 104 plemiona złożone z tysięcy klanów. Nawet islam scala tę mozaikę nacji pozornie, bo poszczególne grupy etniczne wyznają różne jego odłamy.

Porównania z Sajgonem ’75 nie narzucały się gadającym głowom jedynie za sprawą paniki, chaosu, strachu. Po II wojnie światowej Amerykanie oglądali takie obrazki wiele razy, poczynając od wkroczenia Fidela Castro do Hawany. Chodziło o całokształt. Trzej urzędujący przez pięć kadencji prezydenci budowali kosztem astronomicznych pieniędzy oraz tysięcy ludzkich istnień domek z kart. Zupełnie jak w Wietnamie. I tam, i tu zawiedli polityczni stratedzy, wojskowi taktycy, służby specjalne, a przede wszystkim armie sformowane z tubylców, którzy chętnie brali żołd, póki nie trzeba było walczyć.

Sajgon padał dwukrotnie. Pierwszy raz partyzanci Wietkongu i żołnierze Demokratycznej Republiki Wietnamu zdobyli miasto podczas Ofensywy Tet na początku 1968 roku. Szlakiem Ho Chi Minha – plątaniną ścieżek wyrąbanych w dżungli – komuniści przerzucili na południe 81 tys. ton sprzętu i zapasów oraz 200 tys. żołnierzy. Siły Wietkongu (35 pułków piechoty, 20 pułków artylerii) zostały uzbrojone w nowe rosyjskie kałasznikowy i ręczne miotacze granatów, co dawało im znaczną przewagę nad oddziałami armii południowowietnamskiej (ARW).

Politbiuro zdecydowało o ataku w Nowy Rok przypadający 30 stycznia i tradycyjnie obchodzony kilka dni. Balowali także Amerykanie niemający bladego pojęcia, że nadchodzi wróg. Już nocą walki objęły największe miasta na południe od strefy zdemilitaryzowanej, którą wyznaczał 17. równoleżnik. Po zmasowanym ostrzale moździerzowym do boju wkraczała piechota Wietkongu wspierana przez oddziały armii północnowietnamskiej (WAL).

Tuż przed 3 rano zaatakowała Sajgon. Partyzanci od dłuższego czasu zbierali się na przedmieściach, przed szturmem zostali zgrupowani w kilkunastu prywatnych domach. Broń przynosili im ze schowków cywile, nierzadko kobiety i dzieci. Oddziały ARW dostały świąteczne przepustki. Na ulicach tłumy ludzi tańczyły, śpiewały, jadły, piły. Stopniowo wybuchy fajerwerków i muzykę zagłuszała strzelanina. Stolicę atakowało 35 batalionów, z czego 11 miało natychmiast zajmować kluczowe obiekty w centrum.

Nim obrońcy zebrali się do kupy, kilka niepozornych samochodów zaparkowało przed siedzibą stołecznego radia. Wysiedli z nich mężczyźni w mundurach południowowietnamskiej policji, jeden podszedł do strażnika i przestrzelił mu głowę. Z położonego nieopodal budynku odezwał się ciężki karabin maszynowy, zabijając większość komandosów ARW, którzy obsadzali dach rozgłośni. Napastnicy weszli do budynku, używając kluczy dostarczonych przez podziemie. Chcieli nadać komunikat prezydenta DRW Ho Chi Minha o wyzwoleniu Sajgonu. Nie udało się. Gdy padły strzały, technik wysłał szefom sygnał oznaczający niebezpieczeństwo i elektrownia odcięła prąd.

Czytaj też: Kabul 2021 jak Sajgon 1975? Jak wyglądał upadek stolicy Wietnamu Południowego

Bezhołowie, bajzel, zadyma

Do kwatery Połączonych Sztabów ARW partyzanci przyjechali autobusem. Brama stała otworem, nagle z bocznej uliczki wyskoczył jeep amerykańskiej żandarmerii. Napastnikom puściły nerwy, sięgnęli po broń. Straż zatrzasnęła kratę, zaczęła ich kosić z cekaemów, zdziesiątkowany oddział wycofał się w głąb miasta. Pięć godzin później wrócił, rozbił kraty granatnikiem i zajął budynek. Bojownicy Wietkongu wkroczyli też na dziedziniec ambasady USA. Choć Amerykanie szybko ich wykurzyli, bitwa o miasto zakończyła się pełnym sukcesem obrońców dopiero 7 marca.

Ofensywa Tet stanowiła punkt zwrotny wojny. Skompromitowany prezydent Lyndon B. Johnson zrezygnował ze starań o drugą kadencję, jesienią wstrzymał bombardowanie Północy. Jego następca Richard Nixon rozpoczął negocjacje pokojowe i stopniowe wycofywanie oddziałów. Jak w przypadku Afganistanu, ogromne kwoty szły na szkolenie oraz zbrojenie ARW zwane wietnamizacją konfliktu. Ale ówcześni podopieczni USA, niczym pół wieku później Afgańczycy, umieli trzymać wroga w szachu tylko wówczas, gdy wpierało ich amerykańskie lotnictwo.

Nowoczesna armia Południa – zbudowana na wzór formacji NATO – wymagała bezustannych dostaw żywności, sprzętu, amunicji, paliwa, tymczasem Kongres pod naciskiem działaczy antywojennych obciął dotacje o połowę. Sytuację pogorszył kryzys paliwowy. Morale ARW upadło, szalała korupcja, żołnierze masowo dezerterowali. Ostatni gwóźdź do trumny wietnamskiej quasi-demokracji wbiła afera Watergate. Nixon wsparłby sojuszników z powietrza, awansowany fuksem na prezydenta Gerald Ford nie miał odpowiedniego autorytetu, chęci ani woli.

W marcu 1975 r. ruszyła Kampania Ho Chi Minha, czyli finałowe uderzenie Północy – 300 tysięcy ludzi oraz kilkaset czołgów przeciw 200 tysiącom, 2 tys. czołgów plus pojazdów opancerzonych, 500 samolotom bojowym oraz 1500 śmigłowcom. Tyle że południowcom brakło amerykańskich pieniędzy i ochronnego parasola. Zaś po drugiej stronie walczyli ideowcy, może nie tak fanatyczni jak talibowie, ale przekonani o słuszności sprawy, oraz żołnierze wyszkoleni na modłę sowiecką: wierz i bij albo zdychaj. Jak coś się nie podoba, to przed pluton egzekucyjny.

„Sajgon” nawet po polsku jest synonimem bezhołowia, bajzlu, zadymy, lecz takie skutki przyniosła raczej Ofensywa Tet. W Kampanii Ho Chi Minha – zwycięskim marszu ukoronowanym błyskawicznym zdobyciem stolicy – możemy natomiast znaleźć więcej podobieństw do upadku Kabulu. Według CIA podbój Afganistanu miał zająć talibom wiele miesięcy. 5 marca 1975 r. Agencja utrzymywała, że ARW wytrzyma co najmniej rok, tymczasem walki trwały półtora miesiąca, bitwa o Sajgon – trzy godziny.

W samo południe 30 kwietnia dwa radzieckie czołgi T-55 sforsowały wrota Pałacu Niepodległości. Na schodach siedział pośród trzydziestu dostojników prezydent Duong Van Minh. – Czekaliśmy, by pokojowo przekazać władzę – zagaił uprzejmie. – Wasza władza runęła – odburknął dowodzący czołgistami pułkownik Bui Tin. – Nie możecie przekazać czegoś, co do was nie należy. Nad gmachem załopotała czerwona flaga.

Komuniści przejęli amerykański sprzęt bojowy wart 5 mld ówczesnych dolarów (po uwzględnieniu inflacji 25 mld, a wskaźnika PKB – 62 mld dzisiejszych). Między innymi: 550 czołgów, 1300 dział, 42 000 ciężarówek, 12 000 moździerzy, 2 miliony karabinów i ręcznych granatników, 130 000 ton amunicji, 940 łodzi bądź okrętów, 877 samolotów oraz helikopterów. Co wpadło w ręce talibów, jeszcze dokładnie nie wiemy, ale samych pojazdów opancerzonych po milion za sztukę było około tysiąca, samochodów terenowych (Humvee) – 9 tys., karabinów – 600-800 tys.

Zobacz: „Białoruś wypowiedziała nam wojnę hybrydową”. PiS liczy, że uda się mu rozbudzić panikę wokół uchodźców

Powracający Wiatr

Ewakuacja Sajgonu przebiegła znacznie sprawniej niż Kabulu. Przede wszystkim Amerykanie mieli precyzyjny, uwzględniający różne scenariusze plan i przystąpili do jego realizacji z sensownym wyprzedzeniem. Już na początku marca ruszyły konwoje samolotów, które zabrały 50,5 tys. ludzi. Helikopterowa operacja ostatniej szansy Powracający Wiatr (Frequent Wind) zaczęła się 29 kwietnia, a nie po wejściu wroga. Wprawdzie Wietnamczycy – zdesperowani nie mniej od Afgańczyków – wdarli się do ambasady USA i zgromadzili tłumnie na lotnisku Tan Son Nhat, ale panował względny porządek.

W ciągu zaledwie 18 godzin przetransportowano na okręty wojenne 1373 Amerykanów oraz 5595 tubylców. Departament Stanu przyznał status uchodźcy politycznego blisko 140 tys. osób, a Ford przeznaczył na ich relokację do USA 415 mln dol. (dziś 2-5 mld). Biden wyasygnował tylko 500 milionów i nie rozdaje równie ochoczo wiz imigracyjnych. Poprosił o przyjęcie 80 tys. ludzi, którzy ryzykowali dla Stanów Zjednoczonych życie i dostali obietnicę ewakuacji. A inne kraje. Chętnych nie ma wielu. Na finansowe wsparcie Waszyngtonu połasiły się Uganda, Albania i Kosowo. Dodajmy, że znacznie lepiej niż niezborne ruchy obecnej administracji wyglądała także zwana Szarpnięciem Orła ewakuacja obywateli USA i Kambodży z Phnom Penh 12 kwietnia 1975 r.

Sporo Amerykanów pracujących w Sajgonie odmawiało wyjazdu bez wietnamskich przyjaciół, którym groziło więzienie czy śmierć. Ostatecznie postawili na swoim i attachat wojskowy pozwolił zabierać uciekinierów bez dokumentów, jedynie na podstawie rekomendacji. Dymy z palonych akt uniosły się właśnie nad attachatem, a nie ambasadą 29 kwietnia o godz. 23. Akcję zamiast dyplomatów przeprowadzała piechota morska, więc nie ostało się nic. Żołnierze mieli ponadto tajny, wydany przez Biały Dom rozkaz aresztowania ambasadora Grahama Martina, gdyby odmówił wejścia do helikoptera, nim zrobi to ostatni jego podwładny. Niechętnie odleciał o 4.58, trzy godziny przed zwinięciem mostu powietrznego.

Okręty Siódmej Floty stały u wybrzeży jeszcze tydzień i przyjmowały wszystkich uciekinierów, którzy dotarli do nich samodzielnie – łodziami, śmigłowcami ARW, awionetkami. Wojskowa cessna O-1 z kilkoma osobami w kabinie wylądowała na pokładzie lotniskowca USS Midway. Czasy były inne. Ludzie jakby szlachetniejsi, władza bardziej czuła na punkcie wizerunku – prowadziła wszak globalną wojnę propagandową z ZSRR.

Niestety, urzędnicy okazali się mniej skrupulatni niż marines. W ambasadzie zostawili m.in. zawierającą 30 tys. nazwisk listę wietnamskich uczestników Programu Feniks, którzy tropili, wyłapywali, torturowali i mordowali działaczy Wietkongu. Pod nadzorem CIA podłączali im prąd do genitaliów, łamali kończyny, wbijali kołki w uszy. Przez siedem lat „zneutralizowali” 81740 osób, połowę zabili. Nic dziwnego, że nowy reżim skazał wszystkich na śmierć. Również w świetle prawa międzynarodowego byli zbrodniarzami wojennymi.

Ponadto zwycięscy komuniści wysłali do obozów reedukacyjnych 200-300 tys. rodaków służących w ARW lub sprzyjających imperialistom. Więźniowie harowali od świtu do zmierzchu za miskę ryżu, umierali wskutek wycieńczenia i braku opieki medycznej. Jednak talibowie nie reedukują. Przeciwnikom ścinają głowy. Winnych wykroczeń przeciw drakońskiej wersji prawa koranicznego okaleczają. Kobiety gwałcą i barbarzyńsko dyskryminują. Oświatą, nauką, sztuką się brzydzą. Podstawą życia społecznego czynią zabobon. Określenie „drugi Sajgon” budzi zamierzone, czyli nieprzyjemne skojarzenia, lecz wobec indolencji, lekkomyślności i bezduszności obecnej administracji to właściwie komplement.

Czytaj więcej: Słyszę: „Nie nagrywaj , bo mogą im obciąć głowy”. Jestem na granicy z Afganistanem

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułChińczycy odkryli duże złoże ropy łupkowej
Następny artykuł9 listopada światowej sławy zespół PIEŚNI I TAŃCA GRUZJI dotrze do Rzeszowa