Sainz, broniący ubiegłorocznego zwycięstwa i pilotowany przez Lucasa Cruza, nie miał szczęścia podczas sobotniego prologu. Uszkodzona opona przyczyniła się do straty sięgającej blisko 40 s i Hiszpanie musieli ruszać do pierwszego etapu dopiero jako 28. załoga.
W niedzielę duet Mini Buggy pokazał, dlaczego należy do ścisłego grona faworytów. Od początku blisko 300-kilometrowego odcinka specjalnego Sainz i Cruz plasowali się w czołówce. Po zaciętej walce z zespołowymi kolegami: Stephanem Peterhanselem i Edouardem Boulangerem zostali pierwszymi liderami kategorii samochodowej.
– Wczoraj mieliśmy kapcia na początku prologu i straciliśmy 36 s – powiedział Sainz. – Oznaczało to, że musieliśmy dziś ruszać daleko z tyłu, narażając się na jazdę w kurzu. Mimo wszystko, poszło całkiem dobrze, choć odcinek był trudny. Wyprzedziliśmy wiele samochodów.
– Podobnie jak przed rokiem, kamieniste drogi utrudniały życie, niszcząc opony. Kapeć przytrafił się około siedemdziesiątego kilometra. Po przebiciu byliśmy ostrożniejsi. W książce drogowej była jednak mało precyzyjna notatka i straciliśmy około 4 minut, zanim odnaleźliśmy właściwą drogę.
– Jutro teren będzie inny. Pojedziemy jako pierwsi i wiemy, że stracimy czas. Taki jest jednak Dakar. Moja strategia się nie zmienia. Obecny rajd ma charakter sprinterski, więc trzeba atakować od samego początku. Trzeci raz jadę Mini, więc czuję się komfortowo. Najważniejsze jest posiadanie optymalnej kombinacji samochód-kierowca-pilot. Znam Lucasa bardzo dobrze i dziś spisał się świetnie z tym elektronicznym roadbookiem. Otrzymujemy go tuż przed startem, co jest dodatkowym utrudnieniem. Wykorzystaliśmy jednak naszą intuicję i doświadczenie – zakończył El Matador.
W klasyfikacji generalnej Sainz ma w zapasie 8 s nad Peterhanselem.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS