Fora prawnicze rozgrzane były w zeszłym tygodniu dyskusją wokół wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Opolu. Ten uwalniając fryzjera od kary, jaką w kwietniu 2020 roku nałożył na niego sanepid, dosłownie zmiażdżył w uzasadnieniu sposób, w jaki rząd wprowadzał podczas epidemii ograniczenia w prowadzeniu działalności gospodarczej. Jednym z argumentów było to, że zrobił to za pomocą rozporządzeń, co jest niedopuszczalne, kolejnym, że nie wprowadził stanu klęski żywiołowej, a zatem dysponuje jedynie zwykłymi środkami konstytucyjnymi. Na dodatek sąd zauważył też, że ograniczanie działalności gospodarczej nie może być utożsamiane z jej całkowitym zakazywaniem. Wyrok wywołał głośną dyskusję i przyznał rację przedsiębiorcom, którzy w pandemii stracili nagle grunt pod nogami. – Wyrok sądu można tylko poprzeć i mu przyklasnąć. W pandemii nawet i bez ograniczeń mikroprzedsiębiorstwa i zakłady takie jak np. fryzjerskie czy kosmetyczne są w bardzo trudnej sytuacji, bo część klientów się po prostu boi. Ograniczenia tylko pogłębiają kryzys, oceniam, że nawet 40 procent mikrofirm może się nie podnieść po pandemii. Ludzie radzą sobie jak mogą, dbają o swoje bezpieczeństwo i są rozsądni, natomiast co do dodatkowych zakazów ograniczających działalność gospodarczą to co do wielu można zastanawiać się nad tym, czy w ogóle mają głębszy sens. Cieszę się z tego wyroku, bo sąd stanął po stronie przedsiębiorcy – mówi Tadeusz Staruch, prezes Izby Rzemieślniczej w Opolu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS