Reprezentacja Hiszpanii przywykła do gry na mistrzostwach świata, ale tegoroczne eliminacje do katarskiego mundialu nie przebiegały po myśli La Roja. Na dwie kolejki przed końcem tracili punkt do liderującej Szwecji i do ostatniej chwili ważyły się losy pierwszego miejsca w grupie. Mieszanka ciężkiej pracy i odrobiny szczęścia sprawiła, że Hiszpanie zakwalifikowali się do katarskich mistrzostw świata. Pewnie nie byłoby awansu, gdyby nie postać selekcjonera, który po raz kolejny udowodnił, kto tu rządzi. Czy Hiszpania znajdzie się w gronie faworytów do zdobycia mistrzostwa świata? Jak pracuje Luis Enrique? Czym zaskarbił sobie serca piłkarzy? Co charakteryzuje jego zespół?
Pogromca mitów
Każdy piłkarz, który przyjeżdża na zgrupowania do Las Rozas doskonale wie, kto rządzi. Luis Enrique. On, koniec, kropka. Sprawując samodzielne rządy, należy zachować rozsądek. Diabeł tkwi w szczegółach, a w tym konkretnym przypadku – w zarządzaniu grupą. Bezsprzecznie selekcjoner reprezentacji Hiszpanii zapracował na zaufanie piłkarzy, dzięki swojej otwartości i szczerości. Zbudował autorytet, który ciężko będzie komukolwiek podważyć. Nie zawsze jednak było cukierkowo, ale dzięki swojemu doświadczeniu umiejętnie zamieniał potencjalne problemy w fundamenty sukcesu.
Najlepszy przykład? Jego relacje z Jordim Albą. Zgrzyty na linii trener — piłkarz powstały jeszcze w czasach, gdy Luis Enrique prowadził Barcelonę. Alba wściekał się, ponieważ trener zmienił system gry z 4-3-3 na 3-4-3. Nieporozumienia z przeszłości przeniosły się na reprezentację, ale z biegiem czasu kryzys został zażegnany, wskutek czego lewy obrońca chwali selekcjonera i uważa, że zrobił minimum tysiąc rzeczy dobrze.
Przed ostatnim Euro zarzucano Lucho antypatię w stosunku do piłkarzy Realu Madryt. Nie zabrał na mistrzostwa nie tylko Sergio Ramosa, Marco Asensio i Nacho Fernandeza, ale też żadnego innego piłkarza zespołu Królewskich. Jego decyzje się wybroniły. Hiszpanie dotarli do półfinału, więc temat na moment zamieciono pod dywan. Ostatnio udowodnił, że dla niego liczy się interes reprezentacji, a przynależność klubowa nie ma większego znaczenia. Z tego też względu cierpliwie czekał na powrót do zdrowia Daniego Carvajala. Powołał go przy pierwszej możliwej okazji i od pierwszej konferencji komplementował jego umiejętności. Kwestią czasu był moment, w którym da mu zagrać. Carvajal pojawił się w wyjściowej jedenastce już w meczu przeciwko Grecji.
W kontekście pracy Luisa Enrique należy również wspomnieć o jednej istotnej kwestii. Nie zwykł ostrzegać piłkarzy, że nie otrzymają powołania. Wyjątek stanowił przypadek Sergio Ramosa. Lucho uznał, że wieloletniemu kapitanowi reprezentacji Hiszpanii należy się specjalne traktowanie. Tuż przed Euro zadzwonił do środkowego obrońcy i grzecznie wyjaśnił, że w chwili obecnej woli postawić na innych.
Łapy precz od mojego projektu
Luis Enrique przyzwyczaił do tego, że nikt nie jest w stanie przewidzieć składu reprezentacji na dane spotkanie. W tym wypadku nie pomoże nawet wróżka lub czarna magia. Nigdy nie można wykluczać, że szansę otrzyma dowołany zawodnik, który zrobił dobre wrażenie podczas przygotowań. Liczy się, to co widzi Lucho na zgrupowaniach i grają ci, którzy w danym momencie mogą się przydać. Na ostatnie zgrupowanie powołał Ansu Fatiego, ale piłkarz FC Barcelony wskutek kontuzji nie mógł pojawić się na zgrupowaniu, więc na szybko wezwano Raula de Tomasa. Na treningach RDT spisywał się doskonale, więc zagrał w obu meczach kończących eliminacje.
Można rzec, że Luis Enrique często widzi więcej niż reszta. Nie boi się nieoczywistych wyborów, które dostarczają tematów hiszpańskiej prasie. Niewątpliwie Ferran Torres był ważną postacią w tych eliminacjach, choć w Manchesterze City grywał dość rzadko. Na Euro 2021 jednym z bohaterów reprezentacji był Pablo Sarabia, który w PSG nie zachwycał. Miesiąc temu Luis Enrique powołał Gaviego i od razu pojawiły się kolejne narzekania. A po co? A dlaczego? Tego młodziana? Ostatnie mecze pokazały, że się nie pomylił i zna się lepiej na piłce, niż się niektórym zdawało. Przedwczoraj Gavi po raz kolejny rozegrał dobre spotkanie. Świetny z piłką przy nodze i skuteczny w odbiorze. Gra jak stary wyga, a ma jeszcze mleko pod nosem. Lucho może pękać z dumy.
Oddany swoim ludziom
Luis Enrique zawsze staje po stronie piłkarzy. Przed tegorocznym Euro wspominał o tym, że nie może zrozumieć, dlaczego kibice gwiżdżą na Unaia Simona. Grzecznie zasugerował, że jeśli chcą na kogoś gwizdać, to niech gwiżdżą na selekcjonera, a od piłkarzy niech się lepiej odczepią. Wstawił się również w sprawie Alvaro Moraty, który otrzymywał liczne groźby. Lucho zachował się tak, jak należało się zachować w tej sytuacji. Apelował o zaprzestanie mowy nienawiści względem piłkarza Juventusu. Nie bał się, że może mu się oberwać obuchem. Przeżył w życiu tyle, że kilka pejoratywnych określeń pod jego adresem, czy jakakolwiek nagonka nie jest w stanie go złamać. Liczy się interes zespołu.
Wsparcie, które otrzymują zawodnicy, sprawia, że wielu z nich pójdzie za Luisem Enrique w ogień. Gdy coś nie idzie po ich myśli, biorą odpowiedzialność na siebie. W rezultacie spłacają dług wdzięczności. Wielu z nich nie szczędzi ciepłych słów selekcjonerowi, ale nie robią tego pod publiczkę. Dostrzegają, że wspólna praca przynosi rezultaty.
Przebieg eliminacji
Byłoby dużym nadużyciem stwierdzenie, że Hiszpanie zachwycili w tych eliminacjach. Często dominowali, ale nie zawsze potrafili to wykorzystać. Mistrzowie gry do pola karnego słabo wystartowali i szybko pogubili punkty. Prowadzili z Grecją, ale Grecy zremisowali dzięki bramce z rzutu karnego. Później przegrali pierwszy mecz ze Szwecją, która im niespecjalnie leży (na Euro remis 0:0). Z czasem wzięli się w garść, ale nawet to mogło nie wystarczyć do wywalczenia bezpośredniego awansu na mistrzostwa świata.
Eliminacje w skrócie:
wpadka z Grecją (D, 1:1),
zwycięskie męczenie buły w Tbilisi (W, 1:2),
wygrana z Kosowem (D, 3:1),
porażka ze Szwecją (W, 2:1),
spacerek z Gruzją w Badajoz (D, 4:0),
nerwówka z Kosowem (W, 0:2),
wygrana po karnym z Grecją (W, 0:1),
zwycięski gol Moraty ze Szwedami (D, 1:0).
Na prezent od hiszpańskich kibiców zasłużył Janne Anderson. Nie ulega wątpliwości, że dołożył swoją cegiełkę do pierwszego miejsca Hiszpanów. Trzy dni przed decydującym meczem, Szwedzi potknęli się w starciu z Gruzją i tym samym spadli na drugie miejsce w grupie. Zjechali z autostrady do Kataru i postanowili kontynuować podróż krętymi objazdami. Rozwój sytuacji sprawił, że Hiszpanom w ostatnim meczu wystarczał remis, ale Szwedzi nadal byli w grze. Mieli kilka dobrych okazji na objęcia prowadzenia, jednak zawsze im czegoś brakowało. W drugiej połowie Andersson stopniowo pozbywał się wszystkich atutów ofensywnych. Jakieś pół godziny przed końcem zdjął najgroźniejszego wśród Szwedów Emila Forsberga. Następnie zdjął Alexandra Isaka. Niewątpliwie Szwedzi sami prosili się o nieszczęście. Wyglądało to trochę tak, jakby szwedzki trener zapomniał, że to ostatni mecz w tych eliminacjach. Skończyło się na tym, że Dani Olmo odpalił torpedę w kierunku szwedzkiej bramki, a Alvaro Morata bez większych problemów dobił futbolówkę.
Publiczność zgromadzona na stadionie na stadionie w Sevilli mogła świętować zwycięstwo swoich pupili, ale awans na wielką imprezę, to tylko pierwszy krok do osiągnięcia pełni szczęścia. W dwudziestym pierwszym wieku różnie im się wiodło na mundialach, a sukces z 2010 nie może przesłonić porażek, które nadeszły na kolejnych turniejach. Pod względem sportowym skompromitowali się w 2014, a w 2018 pod względem organizacyjnym. Wówczas Julen Lopetegui podpisał kontrakt z Realem, za co został wyrzucony z reprezentacji i w ostatniej chwili zastąpił go Fernando Hierro. Wszyscy chodzili spięci i panowała atmosfera, jakby ktoś powiesił siekierę nad wejściowymi drzwiami. Skończyło się na czterech meczach i odpadnięciu po rzutach karnych w spotkaniu z Rosją. Drugi turniej z rzędu do zapomnienia.
Wyniki Hiszpanów na mistrzostwach świata w XXI wieku:
2002 – ćwierćfinał,
2006 – 1/8 finału,
2010 – mistrzostwo,
2014 – faza grupowa,
2018 – 1/8 finału.
To jak będzie w Katarze?
W 2022 ma być już znacznie lepiej, z tego względu, że reprezentacyjny projekt ma zdrowe podstawy, które należałoby wykorzystać. A co z presją? To jeden z tematów, który przewijał się na ostatnich konferencjach. Luis Enrique się jej nie boi. Dowcipnie wspomniał, że urodził się z nią, a reprezentacja Hiszpanii bez presji nie byłaby sobą i coś w tym jest, choć ostatnimi czasy poprzeczka została nieco obniżona. Zdaniem wielu półfinał, który osiągnęli na Euro, był wynikiem ponad stan.
Nazwiska reprezentantów Hiszpanii nie są już tak głośne, jak przed laty, ale nie można je lekceważyć. Nieco brakuje artystów, natomiast nie brakuje wybitnych rzemieślników. To stanowi o sile tej reprezentacji, bo na dobrą sprawę nie ma ludzi, których nie są w stanie szybko zastąpić. Na przykład w przypadku absencji Jordiego Alby mogą postawić na Jose Luisa Gayę lub Marcosa Alonso (świetny występ z Włochami w Lidze Narodów). Szeroka kadra daje możliwość dopasowania się do różnych okoliczności i pozwala grać częściej bez utraty jakości. Tylko w eliminacjach do przyszłorocznego mundialu w barwach La Roja zagrało aż 39 piłkarzy. Dziś Hiszpanie mogą świętować i zastanawiać się z kim przyjdzie im się mierzyć w fazie grupowej. Ostatnie turnieje i pokora, którą zaraża selekcjoner, sprawiają, że brakuje odważnych deklaracji. Weryfikacja ma nastąpić podczas czempionatu, do którego przystąpią jako kandydat, ale nie jako faworyt.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
fot. Newspix.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS