A A+ A++

Rząd Kanady planował wprowadzić licencje na prowadzenie portali informacyjnych. Po ogromnej fali krytyki wycofał się z tego pomysłu.

W zeszłą środę opublikowano raport dotyczący rynku medialnego w Kanadzie. Wśród rekomendacji jego autorów znalazły się takie, które wiele osób uznało za próby wprowadzenia rządowej cenzury. Jedną z nich było przyznanie Kanadyjskiej Komisji Radio – telewizyjnej i Telekomunikacyjnej (CRTC) nowych uprawnień licencyjnych. Jego autorka Janet Yale proponowała, aby działające w Kanadzie portale informacyjne – nawet te, które korzystają z mediów społecznościowych – musiały uzyskać pozwolenie na działalność. Dodatkowo to CRTC miałaby oceniać, czy dany portal jest „godny zaufania”.

O sprawie zrobiło się bardzo głośno kiedy minister dziedzictwa Steven Guilbeault udzielił wywiadu telewizji CTV News. Przyznał, że rządząca Kanadą lewica rozważa wprowadzenie takich pozwoleń. Zapowiedział, że odpowiednie przepisy pojawią się do końca roku.

Wywiad z ministrem wywołał burzę. Wiele osób uznało, że pozwolenie rządowi na decydowanie które portale są godne zaufania i otrzymają licencję na działalność równałoby się wprowadzeniu cenzury. Obawiali się – zapewne słusznie – że takich licencji nie wydawano by portalom niechętnym wobec rządu Trudeau czy lewicy oraz blokowano by w Kanadzie „nieprawomyślne” strony, jak chociażby popularny prawicowy portal Breitbart czy kanadyjski Rebel News.

Rząd Trudeau najwyraźniej wystraszył się tego oburzenia. Na specjalnie zwołanej konferencji prasowej Guilbeault poniekąd wycofał się ze swoich wcześniejszych słów. Stwierdził, że rząd Liberałów nie ma zamiaru wprowadzenia licencji dla portali informacyjnych i regulowania publikowanych treści. Powiedział, że „naszym celem jest i zawsze będzie to, żeby Kanadyjczycy mieli różnorodność wysokiej jakości źródeł informacji” oraz że „pogadamy znowu kiedy będziemy mogli już pokazać przepisy”. Stwierdził także, że jego poprzednie komentarze dotyczyły mediów produkujących treści kulturalne a nie portali informacyjnych.

Nie wszystkich przekonały jego słowa. „Wystarczyłoby, żebyś powiedział „nie” Steven. Nie, wolna demokracja nie wymaga, aby prasa dostawała rządowe licencje” – skomentował Andrew Coyne, felietonista Globe and Mail. „Dziś rano Liberałowie zrobili dziwaczną konferencję prasową, która jeszcze bardziej zaciemniła sprawy co do tego jakie media będą wymagały licencji i w jakich okolicznościach” – napisała poseł opozycyjnych Torysow Michelle Rempel Garner – „Odpowiedziałam jasno – Kanadyjczycy mogą myśleć samodzielnie i będą walczyć z tym, że rząd niszczy wolność słowa”.

Źródło: Lifesitenews Autor: WM

Fot.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułArka. Mihajlović chce iść drogą Radovicia
Następny artykułBłąd Google Takeout. Kopie zdjęć i filmów trafiły do obcych osób