„Premier chce mieć możliwość zwalniania, jeśli okaże się, że deficyt budżetowy będzie wyższy od planowanego lub dług publiczny zacznie gwałtownie rosnąć. Gwarancji zatrudnienia nie mają nawet absolwenci Krajowej Szkoły Administracji Publicznej” – czytamy.
Zobacz też: Epidemia najbardziej uderzy w rynek dóbr luksusowych i odzieży
Zwolnienia jako zasada sprawiedliwości społecznej
Dziennik podaje, że z uzasadnienia do projektu możemy się dowiedzieć, że zasada sprawiedliwości społecznej wymaga, aby całe społeczeństwo, w tym także rządowi urzędnicy „ uczestniczyli w kosztach kryzysu”.
„Jaki procent spośród 120 tys. zatrudnionych w korpusie służby cywilnej może stracić pracę? Tego rząd nie chce ujawniać. Zapewnia jednak, że będzie musiał wskazać konkretne urzędy, a także określić, o ile etatów powinno zostać zredukowane zatrudnienie i przez jaki okres musi być utrzymany ten pomniejszony limit” – czytamy.
Jak podaje „DGP”, urzędnicy mają być zwalniani przez rozwiązanie z nimi umów o pracę. W pierwszej kolejności będzie dotyczyć to tych, którzy mogą już odejść np. na emeryturę. Umowy terminowe nie będą przedłużane. Szanse na przetrwanie mają mieć m.in. osoby samotnie wychowujące dzieci, niepełnosprawne, a także ci, których kwalifikacje są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania urzędu.
Zobacz też: Gospodarka w czasach zarazy. Jak biznes walczy z koronawirusem
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS