Wypowiedziane w ostatnią sobotę słowa premiera o zawieszeniu prawa do azylu jako nowym narzędziu polityki imigracyjnej wzburzyły prawników i działaczy na rzecz przestrzegania praw człowieka. Donaldowi Tuskowi wytykano, że Polska musi przestrzegać konwencji genewskiej z 1951 roku dotyczącej praw uchodźców, a także unijnej Karty praw podstawowych, która też gwarantuje udzielanie ochrony międzynarodowej dla osób uciekających przed prześladowaniami w swoim kraju.
We środę w Sejmie premier był już ostrożniejszy. – Nikt nie mówi tu o zawieszaniu praw człowieka czy prawa do azylu. Mówimy o nieprzyjmowaniu wniosków azylowych od osób, które nielegalnie przekroczyły granicę – mówił Tusk.
Czytaj więcej
Ewa Łętowska: Lekcja nieznanego języka – czyli premier o prawie azylowym
Gdybym miała demonstrować studentom na czym polega różnica między dyskursem politycznym i prawnym – przytoczyłabym wypowiedź premiera z 12 października (data nieprzypadkowa!). Zapowiadając opóźnioną strategię migracyjną, Donald Tusk zasygnalizował „terytorialne zawieszenie prawa do azylu i energiczne zabiegi o uznanie w Europie dla tej decyzji”.
Prawa człowieka: konwencję i kartę trudno zmienić
Przyjęty dzień wcześniej rządowy dokument „Odzyskać kontrolę, zapewnić bezpieczeństwo”, definiujący politykę migracyjną na najbliższe pięć lat, nie mówi o łamaniu międzynarodowych porozumień, a raczej o ich modyfikacji jako przestarzałych. „Polska, respektując podstawowe prawa człowieka (…), będzie dążyła do zmiany ogólnego podejścia na poziomie Unii Europejskiej oraz w ramach członkostwa w organizacjach międzynarodowych, na rzecz uzupełnienia go o kwestie bezpieczeństwa” – czytamy w tym dokumencie (a przynajmniej w jego wstępnej wersji, do której dotarła „Rzeczpospolita”, bo oficjalnego tekstu dotychczas nie opublikowano). Zawieszenie prawa do azylu byłoby według rządu jednym z możliwych modyfikacji takich porozumień.
J … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS