6 185 800 – tylu ludzi pracowało w czerwcu w w Polsce w firmach zatrudniających 10 i więcej osób. To o 208 tys., czyli 3,3 proc., mniej niż przed rokiem – wynika z opublikowanych w piątek danych Głównego Urzędu Statystycznego. Choć słabe, są jednak lepsze od rynkowych prognoz, które zakładały głębszy spadek zatrudnienia – o 3,8 proc. w skali roku.
Rośnie zatrudnienie…
Okazało się, że w porównaniu z majem (wtedy zatrudnienie również zanotowało ponad trzyprocentowy spadek w skali roku) pracujących – wprawdzie minimalnie – przybyło. Dokładnie o 11,9 tys., czyli 0,2 proc.
Według statystyków GUS w czerwcu, podobnie jak w maju, w niektórych firmach zaobserwowano dalsze ograniczanie zatrudnienia (nieprzedłużanie umów terminowych oraz rozwiązywanie umów o pracę). „Jednakże ze względu na przywracanie wymiarów etatów pracowników sprzed pandemii i wznawianie przyjęć, odnotowano niewielki wzrost przeciętnego zatrudnienia” – czytamy w komentarzu GUS.
Zdaniem Pauli Kukołowicz i Jakuba Rybackiego z Polskiego Instytutu Ekonomicznego podobna tendencja może być widoczna także w kolejnych miesiącach. Przeprowadzone w czerwcu badanie PIE pokazało, że 30 proc. zatrudnionych pracowało w obniżonym wymiarze etatu, co wpłynęło negatywnie na statystykę zatrudnienia.
– Badania ankietowe przedsiębiorstw prowadzone przez PIE oraz Polski Fundusz Rozwoju pozwalają na umiarkowany optymizm odnośnie perspektyw na kolejne miesiące. Na początku lipca więcej firm deklarowało odbudowę zatrudnienia (13 proc.) niż zwolnienia (6 proc.). 79 proc. ankietowanych nie planowało zmian kadrowych. Dla porównania w kwietniu odsetek firm z planami zwolnień był dwukrotnie wyższy, a o zatrudnianiu myślało nie więcej niż 8 proc. ankietowanych podmiotów – zauważają ekonomiści PIE.
Monika Fedorczuk, ekspertka Konfederacji Lewiatan ds. rynku pracy, nie ma wątpliwości, że zmniejszenie zatrudnienia w ujęciu rocznym ma związek z pandemią COVID-19.
– Czerwiec to trzeci z kolei miesiąc ograniczania zatrudnienia w przedsiębiorstwach, które – z uwagi na zmniejszające się lub brak zamówień – jest i będzie stopniowo dostosowywane do potrzeb. Na razie nie ma dużego przyrostu bezrobotnych, co oznacza, że kolejne tarcze spełniły swoją rolę, przynajmniej w perspektywie krótkoterminowej. Ze strony pracodawców widać wyczekiwanie na rozwój sytuacji epidemicznej – nie ma fali zwolnień grupowych, a jedynie próba dostosowania poziomu zatrudnienia do obecnej sytuacji – uważa ekspertka Lewiatana. Jak dodaje, dopiero po zakończeniu obowiązywania tarcz antykryzysowych okaże się, na ile przedsiębiorstwa poradziły sobie z zamrożeniem gospodarki, a potem ze stopniowym jej odmrażaniem. – Jeśli będziemy mieli w Polsce – co jest prawdopodobne, patrząc na sytuację w innych krajach – drugą falę zachorowań i związane z tym równie restrykcyjne jak wiosną ograniczenia prowadzenia działalności gospodarczej, spadek poziomu zatrudnienia może być znacząco większy – zastrzega Monika Fedorczuk.
…rosną pensje
Jeszcze większą niespodziankę sprawiły w czerwcu płace, które według prognoz ekonomistów miały być wyższe niż rok wcześniej o 1,1 proc. Wzrost był jednak ponad trzykrotnie pokaźniejszy – wyniósł 3,6 proc. W liczbach bezwzględnych to 5 286 zł brutto, czyli prawie 3 815 zł netto.
Rok wcześniej wynagrodzenia rosły znacznie szybciej – w pierwszym półroczu 2019 r. były o prawie 7 proc. wyższe niż rok wcześniej. Jednak czerwcowe tempo wzrostu wyróżniało się pozytywnie na tle poprzednich miesięcy.
Statystycy tłumaczą wzrost wynagrodzeń (w porównaniu do maja zwiększyły się o 3,2 proc.) „m.in. wypłatą premii, nagród kwartalnych, rocznych i jubileuszowych oraz odpraw emerytalnych (które obok wynagrodzeń zasadniczych również zaliczane są do składników wynagrodzeń), a także w części jednostek przywracaniem wysokości wynagrodzeń do poziomu sprzed pandemii”.
Z danych GUS wynika, że narastająco w ciągu sześciu miesięcy 2020 r. przeciętne miesięczne wynagrodzenie (w porównaniu z analogicznym okresem 2019 r.) wzrosło prawie we wszystkich sekcjach PKD: od 1,3 proc. w „zakwaterowaniu i gastronomii” do 9,3 proc. w „administrowaniu i działalności wspierającej”. Dzięki temu wzrost ogółem w pierwszym półroczu wyniósł 4,5 proc. Choć w niektórych segmentach płace spadały – np. w rolnictwie, leśnictwie, łowiectwie i rybactwie” o 3,4 proc.
Ekonomiści PIE zwracają uwagę na swoje badanie, które – ich zdaniem – budzi nadzieje na powolne odbicie dynamiki wynagrodzeń w perspektywie kolejnych miesięcy.
– W lipcu po raz pierwszy od początku pandemii więcej firm planowało podwyżki (14 proc.) niż obniżenie wynagrodzeń (12 proc.). To znaczna poprawa względem końca marca, kiedy stosunek ten wynosił odpowiednio 3 proc. do 50 proc. – zauważają Paula Kukołowicz i Jakub Rybacki.
Według Moniki Fedorczuk dynamika płac w kolejnych miesiącach zależeć będzie przede wszystkim od przebiegu epidemii i zakresu wsparcia udzielanego przez państwo tym przedsiębiorstwom, które tego potrzebują.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS