A A+ A++

Kiedy klubowi w oczy zagląda spadek, po działaczach na ogół widać to na pierwszy rzut oka. Nieustanny stres, lęk, przygnębienie, rezygnacja – wszystko to jest łatwo wyczuwalne w ich wypowiedziach, emocje mają wręcz wypisane na twarzy. Dlatego z niemałym zdumieniem obejrzeliśmy wywiad, jakiego przed meczem z Pogonią Szczecin udzielił stacji Canal+ Sport nowo mianowany prezes Lechii Gdańsk, Zbigniew Ziemowit Deptuła. Serio, aż trudno nam sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz obserwowaliśmy rozmowę z aż tak beztrosko rozchichotanym działaczem. Jesteśmy w strefie spadkowej? Ale teraz wygramy wszystkie mecze! Zalegamy z wypłatami? Ale mamy nadzieję, że nie będziemy zalegać! Kibice nie chodzą na stadion? Ale będziemy mieli najlepszą frekwencję w Polsce! Lwy zaryczą!

Tę rozmówkę trzeba wyciąć i puszczać ludziom, którzy mają chandrę. Poprawa nastroju gwarantowana, zadziała nawet skuteczniej niż filmiki ze słodkimi zwierzątkami.

„Lwy zaryczą!”

Bartosz Ignacik z Canal+ Sport rozmowę rozpoczął od ustalenia informacji kluczowej, czyli tego, jak nowy prezes Lechii Gdańsk się nazywa. Tutaj zaskoczenia nie było: Zbigniew Ziemowit Deptuła, aczkolwiek prezes woli, by zwracać się do niego tym drugim imieniem.

No i w zasadzie już od tego momentu rozmowa zaczęła przybierać nieoczekiwany przebieg.

Jeśli kibice biało-zielonych po nowym prezesie spodziewali się jakichś pogłębionych refleksji, to musieli obejść się smakiem. Najpierw pan Ziemowit spiorunował nas spostrzeżeniem, że na tym etapie sezonu wszystkie mecze będą już dla Lechii istotne. – Dla nas każdy wynik w dole tabeli jest bardzo ważny, naprawdę. Gonimy końcówkę po to, żeby przeskoczyć na miejsca bezpieczne. W tej chwili już nie ma mało ważnych meczów. Zostało nam siedem spotkań, które musimy wygrać. Po prostu, nie ma innej możliwości! – stwierdził pan Deptuła. Mijając się zresztą z prawdą – istnieje bowiem realna możliwość, że Lechia wszystkich meczów do końca sezonu nie wygra. Ba, to całkiem prawdopodobna opcja. Gdybyśmy mieli wskazać, co jest bardziej możliwe – komplet zwycięstw gdańszczan na finiszu ligowej kampanii, czy może jednak komplet porażek, to bez wahania skłonilibyśmy się ku wariantowi numer dwa.

Ale dobra, to dopiero początek. Redaktor Ignacik szybko rozniecił płomień optymizmu w sercu swojego rozmówcy, chwaląc go za to, że po zajęciu nowego stanowiska zorganizował konferencję prasową, co w realiach Lechii faktycznie może uchodzić za Himalaje transparentności.

– Nowe otwarcie w Lechii? Zdecydowanie – rozentuzjazmował się prezes. – Chcemy zmienić sposób komunikacji. Pewne rzeczy szwankowały i było to widać gołym okiem. Przyszedłem, żeby dokonać pozytywnych zmian. Wnieść pozytywnego myślenia i wiatru od morza, który zdecydowanie powinien nam pomóc w dobrych działaniach. […] Najpierw chcę zbudować zespół. Mówię o zespole back office’owym, który działa w klubie. Ważna jest również drużyna. Tutaj polegam bardzo mocno na dyrektorze sportowym, jak również nowym trenerze. […] Z moich wcześniejszych informacji… zdecydowanie brakowało nam ducha. Są umiejętności, jest wytrzymałość zawodników. Mogą biegać po boisku, nie są źle przygotowani fizycznie. Dlatego mam nadzieję, że dzisiaj lwy zaryczą.

No i wszystko jasne.

Brakowało ducha, ale teraz prezes Deptuła (jak sam przyznał) porozmawiał z trenerem, porozmawiał z Maciejem Gajosem, zakrzyknął pewnie: „odwagi panowie, do boju!”, więc lada moment ryk gdańskich lwów ogłuszy całą piłkarską Polskę. Może nawet Bassekou Diabate strzeli debiutanckiego gola w swoich czterdziestym występie w barwach Lechii? Bo to przecież natchnienia mu dotychczas brakowało, w żadnym razie umiejętności.

Optymistyczny szał

A zatem przedostatnie miejsce w tabeli tuż przed końcem sezonu i morderczy terminarz nie zdołały zachwiać optymizmem nowego prezesa Lechii. To może fakt, że klub zalega z wypłatami, zmącił jego dobry humor? Też niespecjalnie. – Zaległości są, nie da się ukryć. Natomiast działamy z zarządem i właścicielem, żeby te spawy uregulować. Ciężko powiedzieć, jak szybko to się stanie. Natomiast mam nadzieję, że to będzie bardzo szybkie działanie z naszej strony. Jestem na stanowisku, trzeci, a właściwie czwarty dzień. Pierwsze trzy były szalone, dzisiejszy też taki będzie. Dużo emocji, ciężko było spać w nocy. Ale myślę, że pozytywna energia dzisiaj popłynie z tego stadionu! – stwierdził z szerokim uśmiechem pan Deptuła.

Krótko mówiąc — zaległości są, nie wiadomo kiedy zostaną uregulowane, ale oby jak najszybciej.

– Musimy zbudować dobry dział sprzedaży. To jest podstawa dla nas w tym momencie. Ruszamy ostro z kopyta, bo to nie tylko tak, że musimy znaleźć nowych sponsorów, ale chcemy też połączyć biznes lokalny, trójmiejski. Chcemy, żeby ten stadion żył nie tylko w czasie meczów. Żeby było dużo pozytywnych emocji. […] Frekwencja to nie jest łatwy temat – nie tylko dla Lechii, ale i dla wszystkich klubów piłkarskich w Polsce i za granicą. Mamy wiele innych źródeł rozrywki, ciężko czasem ludziom ruszyć się na stadion. Mam nadzieję, że zbudujemy tę frekwencję bardzo szybko. Chcemy być na pierwszym miejscu w lidze, nie ukrywam. Mamy stadion na 44 tysiące miejsc, dlaczego mielibyśmy go nie wypełniać przynajmniej w połowie? – zapytał prezes Ziemowit. – Nam zależy na budowaniu u podstaw. Żeby zbliżyć środowiska różne, zaprosić zakłady pracy. Musimy tutaj żyć. To jest dobre dla klubu, dla Gdańska, dla polskiej piłki.

No w tym momencie zaczęliśmy się czuć jak Ryszard Kotys w filmie „Vabank”:

Powiecie: co ten facet ma w sumie gadać w takiej sytuacji, musi jakoś nakręcać pozytywną atmosferę. I okej, rozumiemy, ale są jednak jakieś granice między słowami otuchy a czystym wariactwem. Lechia Gdańsk znajduje się w strefie spadkowej. Jak się okazało – przegrała kolejny mecz i jej szanse na utrzymanie jeszcze bardziej się skurczyły. Od dawna trwają bezskuteczne poszukiwania inwestora, który przejmie klub. O zaległościach w wypłatach media huczą od długich miesięcy. Gdański samorząd, na czele z prezydent Aleksandrą Dulkiewicz, grozi cięciami finansowymi. Sama degradacja wiąże się naturalnie z wielomilionowymi stratami.

To naprawdę nie jest właściwy moment na beztroskie klepanie oderwanych od rzeczywistości farmazonów o frekwencyjnych rekordach. Od prezesa, który przejął klub pogrążony w bagnie po same uszy, oczekiwalibyśmy raczej konkretnego przekazu, skoncentrowanego na tym co tu i teraz. Prezes Deptuła wielokrotnie zapewniał wprawdzie, że rozumie powagę sytuacji, w jakiej znalazła się Lechia. Ale ten wywiad można podsumować tylko klasycznym: „no jest wszystko w porządku, jest dobrze, dobrze robimy, dobrze wszystko jest, w porządku. Jest git, pozdrawiam cały Gdańsk, dobrych chłopaków. Dobry przekaz leci”.

Bal na gdańskim Titanicu trwa.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł„Prawdziwe życie aniołów” w Kinie Światowid [ Kina i teatr ]
Następny artykułСмертельний грумінг: у ветклініці на Київщині загинув не лише собака, а й кіт