Po 14 latach nad Pekinem znów będzie płonął olimpijski ogień. W 2008 roku Chiny stały się światową stolicą sportu za sprawą letnich igrzysk. Wtedy zdobyliśmy 11 medali – w tym cztery złote. Na zimowych igrzyskach to byłby wynik ze snów. Trudno nawet wskazać chyba aż tyle medalowych, polskich szans na zimowych igrzyskach.
W 2008 roku to w samym Pekinie odbywała się zdecydowana większość olimpijskich dyscyplin, jeździectwo zorganizowano w Hongkongu, a żeglarstwo w Quingdao.
Teraz mamy trzy olimpijskie bańki rozrzucone na bardzo dużym obszarze, choć biorąc pod uwagę wielkość Chin to nie wydaję się on aż tak imponujący.
W samym Pekinie o medale walczyć będą choćby panczeniści, łyżwiarze figurowi, specjaliści od short-tracku czy hokeja. Oprócz tego mamy jeszcze dwie strefy. Yanqing z narciarstwem alpejskim, bobslejami, skeletonem czy saneczkarstwem oraz Zhangjiakou z narciarstwem klasycznym, biathlonem czy snowboardem.
Co by jednak nie mówić, to Pekin pełni rolę gospodarza igrzysk. I jest to wydarzenie w sporcie historyczne, choć oczywiście towarzyszą mu liczne kontrowersje dotyczące i samych Chin, i pandemii koronawirusa.
Skupmy się jednak na sporcie, który lubi historie wyjątkowe i niepowtarzalne. Jak historia Montell Douglas. Brytyjka w 2008 roku na stadionie olimpijskim w Pekinie rywalizowała w biegu na 100 metrów i w sztafecie 4×100. Teraz po 14 latach wystąpi w roli bobsleistki. 36-letnia zawodniczka zmieniła dyscyplinę sportu w 2016 roku. Dwa lata później w Pjongczangu była rezerwową. Teraz spełni kolejne sportowe marzenie.
W historii zapisze się także Claudia Pechstein – niemiecka panczenistka, która olimpijskich medali zdobyła już 9, w tym pięć złotych. Zaczęła je kolekcjonować w… Albertville w 1992 roku. Tak, to będą jej ósme igrzyska w karierze. Łyżwiarka mimo 49 lat na karku ciągle się ściga. Dziś podczas ceremonii otwarcia będzie chorążym reprezentacji Niemiec.
Nasze nadzieje medalowe są dobrze znane. Mimo wszystkich niepewności ciągle liczymy na skoczków narciarskich.
Kciuki trzymaliśmy za Natalię Maliszewską, którą kilka dni temu na izolacji zatrzymał pozytywny wynik testu na covid. Jeszcze o poranku mieliśmy nadzieję, że jutro wystąpi w kwalifikacjach short-tracku na 500 metrów. Niestety, dostała dziś kolejny wynik testu na covid.
O medalu mówi otwarcie snowboardzistka Aleksandra Król, która wspólnie ze Zbigniewem Bródką będzie dziś niosła polską flagę na ceremonii. Panczeniści i panczenistki w tym sezonie odnosili już sukcesy w Pucharze Świata, które pozwalają wierzyć, że także komuś uda się zakręcić w okolicach podium. A może niespodziankę sprawi Maryna Gąsienica-Daniel w narciarstwie alpejskim?
Zaczynamy więc sportową rywalizację. Mimo wielu przeciwności, mimo dziwnej atmosfery, mimo zamknięcia i mimo koronawirusa. 16 najbliższych dni pokaże, czy będziemy mogli mówić o biało-czerwonych sukcesach.
Jak zwykle oprócz gwiazd są tu przedstawiciele państw niekojarzących się ze śniegiem czy lodem. Mamy narciarzy z Arabii Saudyjskiej, Erytrei, Ghany czy Haiti. W skeletonie zawodniczka z Wysp Dziewiczych czy zawodnik z Samoa Amerykańskiego. Mamy Brazylijczyków, Kolumbijczyków, Irańczyków, Meksykanów. Nikogo nie dziwi też obecność Jamajki. Jest Tajlandia, Trynidad i Tobago, San Marino oraz Timor Wschodni.
Jeszcze 20 lat temu wzbudzałoby to sensację. W czasach globalizacji meksykański narciarz Rodolfo Roberto Dickson Sommers urodzony w Puerto Vallarta na co dzień mieszka w Vancouver. W tej sytuacji jego narciarska pasja dziwi mniej.
Nie ma już w tym takiej egzotyki jak w 1998 roku. Wtedy na igrzyskach w Nagano wielki norweski biegacz narciarski Bjoern Daelhie czekał na mecie na Kenijczyka Philipa Boita, by mu pogratulować ukończenia biegu na 10 km stylem klasycznym. Od tego czasu sporo się w zimowym sporcie zmieniło.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS