Tegoroczny harmonogram składać się miał z 24 wyścigów. Chociaż odwołano Grand Prix Chin nadal jest on rekordowo obszerny, a pomimo zapewnień włodarzy F1 o dążeniu do zgodności ze zrównoważonym rozwojem, nadal nie brakuje w kalendarzu długich podróży, a geograficzne rozmieszczenie następujących po sobie weekendów nierzadko ma niewiele wspólnego z logiką.
Tak napięty terminarz – który może być w niedalekiej przyszłości jeszcze rozszerzony – odciska swoje piętno nie tylko na personelu technicznym zespołów, ale nawet samych kierowcach.
O trudach kalendarza wspomniał Russell, członek Stowarzyszenia Kierowców Grand Prix, podczas prezentacji Mercedesa W14 – swojego tegorocznego narzędzia, odsłoniętego w minioną środę.
– Jeśli chodzi o ten rok, nie robię nic inaczej – odparł Russell, pytany czy 23 wyścigi wymusiły jakąś modyfikację przygotowań. – Wraz z zespołem, który mnie otacza, jesteśmy, ujmijmy to tak, zaszczyceni ludzką wydajnością i jest to coś, co staramy się jeszcze bardziej poszerzyć.
– W przypadku niektórych wyścigów zmiana stref czasowych jest naprawdę brutalna. Podobnie długości lotów. Nie ma znaczenia, w jakiej klasie lecisz, to zawsze jest wyczerpujące.
– Za całą pewnością dochodzimy już do momentu, w którym ludzie odczuwają efekty. Odbyliśmy kilka owocnych rozmów z Formułą 1 na temat przyszłości i sprawienia, by wszystko było nieco bardziej zrównoważone. Nie tylko pod względem przelotów, ale wszystkich spraw dotyczących każdego w tym rollercoasterze.
– Z drugiej strony każdy kierowca jest pełen energii i motywacji, by wyjechać na tor i się ścigać. Czasami nawet kiedy nie spałeś w nocy dobrze, gdy znajdziesz się w samochodzie, wpadasz w swój rytm.
Pierwszy wyścig sezonu 2023 rozegrany zostanie 5 marca w Bahrajnie. Już w tym tygodniu na tym samym torze kierowcy i zespoły spotkają się podczas trzydniowej sesji testowej.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS