Termin i temat Lebensraum pojawiły się na dobre po pierwszej wojnie światowej, a w teorii nawet wcześniej, bo już w XIX wieku. Niemcom na gwałt brakowało miejsca niezbędnego do życia, ponieważ musieli się rozwijać za wszelką cenę. Inni nie musieli za wszelką cenę, ale Niemcy musieli i już. Pytanie, czyim kosztem mają się w ten sposób rozwijać, Niemcy pomijali, jako niestosowne w stosunku do narodu, któremu przestrzeń należała się z oczywistych względów.
Zatem z niemieckiego punktu widzenia rasa nordycka musiała panować aż po Ural, żeby osiągnąć satysfakcjonującą przestrzeń do rozwoju. Taki mieli narodowy etos, więc musieli jakoś dopasować do niego geopolitykę. Naród niemiecki bowiem radośnie zaakceptował Lebensraum, gdyż przeludnienie ojczyzny dawało się ludziom mocno we znaki. Więcej nawet, naród zjednoczył się wokół tej idei, o czym świadczyło ówczesne hasło Ein Volk, ein Reich, ein Führer.
Jednak skoro powiedziało się „a”, to należało powiedzieć „b”, więc gorączkowo poszukiwano przestrzeni, żeby się rozwinąć i spraktykować swoją teorię. Szkiełko i oko niemieckiego ideologa padło na wschód, zatem Niemcy napadli na wschodnich sąsiadów. Proste i jakże logiczne. W ten sposób teoria Lebensraum znalazła swoje praktyczne zastosowanie za czasów III Rzeszy i rządów Adolfa Hitlera. Zdobyta przestrzeń zaś, jak to często bywa z przestrzeniami, była niemożliwie zaśmiecona różnymi Untermenschami, więc należało ją oczyścić. Zabrano się ochoczo do roboty, cały naród niemiecki czyścił dla siebie przestrzeń. W tym dziele oczyszczania największe sukcesy naród niemiecki odniósł z Żydami i Słowianami.
Lustrzaną teorią, na naszych oczach właśnie przekuwaną w praktykę, jest tak zwany Ruski Mir, czyli Świat Rosyjski. Pojęcie to ma również historyczne korzenie, ale teraz przedstawia się światu zewnętrznemu w całej okazałości, czy raczej siermiężności, obficie przyprawionej duchowością w stylu sławetnego Rasputina, co zresztą znakomicie współgra z duchowością oraz nazwiskiem obecnego władcy Rosji. Zjednoczenie rosyjskiej władzy, narodu i ducha jest na tyle głębokie, a właściwie tak niezgłębione, że kiedy Putin pojawia się w cerkwi u patriarchy Moskwy, to nigdy nie wiadomo, czy w charakterze wyznawcy, czy raczej oficera prowadzącego. Można tu wysnuć kolejną analogię, choćby do wspomnianego hasła Ein Volk, ein Reich, ein Führer, jednak z pewnym wyjątkiem.
Otóż Rosjanie właściwie nie uważają się za naród w powszechnym tego słowa znaczeniu. W swoim mniemaniu myślą o sobie jako Obrońcach Dobra oraz Wojownikach ze Światem Zła. Trochę to brzmi jak frazy z Harry Pottera, ale oni traktują całkiem poważnie tę swoją wyimaginowaną wyjątkowość. Naprawdę twierdzą, że są emanacją Ludzkości w sensie czystego i najwyższego dobra. W tym kontekście jest oczywiste, że wszystko, ale dosłownie wszystko, co robią choćby teraz na Ukrainie jest wyższym dobrem. Takim dobrem jest gwałcenie dzieci, czy mordowanie cywilów albo szabrowanie ich dobytku. Takim jeszcze większym dobrem był sowiecki Hołodomor na Ukrainie w latach trzydziestych oraz wymordowanie strzałami w tył głowy kilkunastu tysięcy polskich oficerów podczas II Wojny Światowej.
I Rosjanie nie starają się nawet tych subtelności postronnym narodom tłumaczyć, bo co jest oczywiste dla wcielonego Dobra, jest z kolei niepojęte dla jakiegoś narodu, którego sensem jest zwyczajna, prymitywna narodowość. Zatem to niemieckie hasło w rosyjskiej wersji może brzmieć nieco inaczej: Ein Menschheit, ein Reich, ein Führer.
Oczywiście w praktyce, ze względów cywilizacyjnych i kulturowych Ruski Mir jest nieporównanie gorzej poukładany, mniej metodyczny i systematyczny niż Lebensraum, choć nie mniej zabójczy dla otoczenia. Lebensraum paraduje w lśniących oficerkach, zaś jego przyrodni w walonkach i kufajce. Analogicznie jak Niemcy szczególny nacisk położyli na czyszczenie świata z Żydów, tak Rosjanie zawzięli się na nazistów. Przy czym tu nie wchodzą w grę żadne definicje nazizmu, czy znaki szczególne albo inne kryteria. Wszystko odbywa się podobnie jak w III Rzeszy, vide Hermann Göring: O tym, kto jest Żydem, decyduję ja! W Rosji to Putin et consortes z KGB decydują, kto jest nazistą. I tak się obecnie składa, że najwięcej nazistów znaleźli na Ukrainie.
Również kosmos jest tak urządzony, że Ruski Mir graniczy ze światem zewnętrznym, zaludnionym przeważnie przez nazistów, czyli Światem Zła. Taki stan rzeczy jest nie do zaakceptowania przez Ruski Mir, który – jak poniekąd sama nazwa wskazuje – potrzebuje pokoju, spokoju i bezpieczeństwa, żeby się rozwijać. A jak tu się rozwijać, kiedy wokół pleni się nazizm? Zatem Ruski Mir po prostu musi się szerzyć, szukać przestrzeni i musi graniczyć z narodami wolnymi od najmniejszych nawet objawów nazizmu. A narody zinfiltrowane przez nazizm same się nie oczyszczą. Misja Rosji jest tu oczywista i Rosjanie tej misji odmówić nie mogą, gdyż uosobienie Ludzkości nie może sprzeniewierzyć się swemu posłannictwu.
Natomiast objawy nazizmu z urzędu identyfikuje i weryfikuje, jak już wspomniałem, Putin et consortes z KGB, czyli pozostając przy tych niemieckich analogiach, po prostu z Gestapo. Jest również jasne jak słońce, że narody graniczące z Ruskim Mirem, żeby być pewne swojej pokojowej egzystencji także nie mogą graniczyć z nazistowskimi upiorami, a z kolei tamte narody…i tak dalej, aż do końca denazyfikacji oraz demilitaryzacji Świata Zła. A mówiąc w skrócie, do ostatecznego rozwiązania, czyli Endlösung. A skoro Rosja jest Ludzkością, czyli takim Übermenschem wśród państw, to w naturalny sposób także drugą Jerozolimą, trzecim Rzymem, a teraz nawet i Czwartą Rzeszą…
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS