A A+ A++

Nie wszystkim coś mówi nazwisko LEOPOLDA PŁOWIECKIEGO, bo ani to znany polityk, ani popularny aktor, ani nawet celebryta. Potęga umysłu znaczona wynalazkami o światowym znaczeniu nie jest dziś tym co przebija się w mediach.

A szkoda, bo gdyby tak było, Polska dowiedziałaby się niezwykle ciekawych rzeczy o człowieku, wynalazcy kateteru, który okazał się wynalazkiem na skalę światową, oddającym nieocenione usługi w służbie ludzkości. Dowiedziałaby się również, że jest to człowiek wywodzący się z Podkarpacia, urodzony w 1942 roku w Babicach n. Sanem, koło Przemyśla.

Na wstępie odkryjmy tajemnicę czym jest kateter, bo to właśnie owa tytułowa „rurka życia”. Najkrócej mówiąc, jest to mikrocewnik wprowadzany w patologiczne miejsce w ciele, aby je wyleczyć. By lepiej zrozumieć naturę tego procesu, wyobraźmy sobie gęstą sieć naczyń krwionośnych w mózgu. W jednym z tych drobniutkich naczynek powstaje tętniak, który znacząco utrudnia swobodny przepływ krwi. Bez pomocy kateterów należałoby otworzyć czaszkę, by zniwelować zmianę. Z kateterem rzecz wygląda inaczej; przez tętnicę udową wprowadza się cały nawigacyjny system tętniczy, składający się z różnych mikrokateterów, by dotrzeć tą drogą do tętniaka. Następnie wypełnia się go mikrosprężynkami, lub wstawia stent wewnątrzmózgowy, które to narzędzie poszerza światło naczynia krwionośnego. Przez kateter zabierana jest zbędna tkanka i wydobywana na zewnątrz.

Ultracienkie katetery wykorzystywane są w różnych dziedzinach medycyny, nie tylko w neuroradiologii interwencyjnej. Tymi dziedzinami są: anestezjologia, kardiologia i urologia. Za ich pomocą dokonuje się szeregu zabiegów, często ratujących życie. Pomyślmy choćby o angiografii – badaniu, które polega na wprowadzeniu przez kateter kontrastu, dzięki któremu możemy zaobserwować na monitorze przebieg i światło danego naczynia krwionośnego. Szczególną formą angiografii jest koronarografia, która tą samą metodą pozwala ocenić stan naczyń wieńcowych. Uogólniając można powiedzieć, że katetery, wraz z różnymi instrumentami doczepionymi do nich, dają szansę nieinwazyjnego diagnozowania oraz leczenia różnych schorzeń. W niektórych są jedyną szansą na powrót do zdrowia, a nawet uratowanie życia.

W światowej elicie

Wśród firm zajmujących się konstruowaniem kateterów istnieje ciągłe współzawodnictwo, by ich produkty miały najlepszą gibkość, a były przy tym jak najcieńsze i trwałe. W Europie jedną z najbardziej liczących się takich firm jest mieszcząca się we Francji BALT EXTRUSION, jej „córka” BALTON od 1980 roku działa w Polsce, w Warszawie. Pierwszą założył Polak Leopold Płowiecki, dziś kieruje nią jego syn Mikołaj. Kierownictwo „Baltonu” objął zaś brat Leopolda Emil, dynamicznie rozwijając firmę. W 2010 r. ogólnopolskie media tak się o niej wyrażały: „Robi najcieńsze rurki na świecie. W Europie nie ma już konkurencji. Odnosi sukcesy, łamiąc kanony biznesu, a przy okazji ratuje ludzi (Gazeta Wyborcza z 11 stycznia 2010 r.). „Balton” jest jedynym w Europie Środkowo-Wschodniej producentem stentów do naczyń wieńcowych i obwodowych, jak również stentów samorozprężalnych. Blisko 80 procent jego produkcji trafia do 80 krajów na całym świecie.

Światowe osiągnięcia „Baltonu” docenione zostały także w kraju. Jego wyrób o nazwie „Stent Bioss” otrzymał prestiżową nagrodę Godła Promocyjnego TERAZ POLSKA. Nie była to pierwsza tak cenna nagroda. Poprzedni „Luc Chopin” zdobył jeszcze większą sławę. Był bowiem pierwszym stentem stalowym do naczyń wieńcowych, uwalniającym lek z polimeru biodegradowalnego. Rozwiązanie to w roku 2005 Polacy wprowadzili jako pierwsi w świecie, natomiast w 2010 r. doprowadzili do tego, że stało się ono standardem światowym. „Stent Bioss” był kolejnym krokiem naprzód. Dzięki nim, do niedawna kardiologiczne zabiegi małoinwazyjne, takie jak wszczepianie stentów, wykonywano u maksymalnie 50-letnich pacjentów. Dziś można je bezpiecznie wykonywać nawet u 90-latków.

Jubileusz 35-lecia „Baltonu” (rok 2015) świętowano w jego nowym zakładzie, jaki w 2012 roku powstał w Zambrowie na Podlasiu, dynamicznie się rozwijając. We wrześniu 2018 r. wmurowano kamień węgielny pod nowy budynek „Baltonu”, przeznaczony na laboratorium innowacyjno-wdrożeniowe. Jednakże, jak to w życiu bywa, chwile radosne przeplatają się ze smutnymi. 24 października 2020 roku zmarł w wieku 68 lat założyciel i prezes „Baltonu” Emil Płowiecki.

Najpierw była Politechnika Warszawska

Powróćmy jednak do twórcy kateterów, założyciela jednej z najbardziej liczącej się w Europie firm je produkujących, Leopolda Płowieckiego. Urodził się 5 listopada 1942 roku w Babicach nad Sanem (k. Przemyśla) jako najstarsze dziecko Marii i Stanisława. Ambicjami rodziców było, by ich syn został księdzem bądź lekarzem. On zaczął uczęszczać do liceum w Dubiecku, jednak po ukończeniu I klasy postanowił przenieść się do technikum mechanicznego w Sanoku. Uczęszczał do niego przez pięć lat, od 1957 do 1962 roku. Czas w sanockim technikum upływał mu nie tylko na nauce. Trenował biegi na średnich dystansach i w wieku 17 lat zdobył tytuł wicemistrza Podkarpacia na 800 m. Nieco wcześniej zrobił kurs szybowcowy. Cenił swobodę, jaką się osiąga podczas latania oraz panującą w powietrzu ciszę.

Kolejnym etapem edukacji Leopolda Płowieckiego były studia. W latach 1962-1968 studiował na Wydziale Mechaniki Precyzyjnej Politechniki Warszawskiej. Był aktywny nie tylko naukowo. Na pierwszym roku z powodzeniem trenował wioślarstwo – był kapitanem reprezentacyjnej ósemki wioślarskiej Politechniki. Od drugiego roku studiów oddał się pracom społecznym. Na piątym roku wyróżniono go prezesurą w Kole Naukowym Wydziału Mechaniki Precyzyjnej. Studia ukończył, broniąc pracę magisterską na temat automatów do dozowania mieszanki paliwa do silników dwusuwowych.

Z ziemi polskiej do Francji

Pracę zawodową rozpoczął w 1968 roku w Fabryce Narzędzi Chirurgicznych w Milanówku pod Warszawą. Pracował tam przez trzy lata, zajmując się technologią igieł hipodermicznych. Czas ten był owocny również jeśli chodzi o jego życie osobiste. W 1971 roku poślubił poznaną w pociągu między Warszawą a Krakowem Marie-Claude Fournier, Francuzkę, z którą wyjechał do Francji, dokładnie do Montmerency pod Paryżem.

Przez dwa lata szukał pracy. W pewnym momencie szczęście się do niego uśmiechnęło i rozpoczął pracę w przedsiębiorstwie VYGON w Ecouen na stanowisku inżyniera produkcji, awansując po niedługim czasie na dyrektora technicznego tejże firmy. Spędził w niej pięć lat, a rozstanie z nią przebiegło bardzo burzliwie. – Po prostu, zostałem wyrzucony z pracy, a powodem tej decyzji był zakup wadliwej wytłaczarki marki Fairex – wyjaśni Płowiecki. Jednak wkrótce okaże się, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. W styczniu 1977 roku założył on w Montmorency własną firmę pn. BALT EXTRUSION. Zajmowała się wytłaczaniem rurek-sond, kateterów i prowadników dożylnych, z przeznaczeniem dla branży medycznej. – Gdybym nie był popchnięty przez zwolnienie mnie z pracy, to chyba nigdy nie założyłbym tej firmy – stwierdził w jednym z wywiadów.

Na swoim

Firma Płowieckiego miała dwuczłonową nazwę: BALT EXTRUSION; słowo „BALT” miało przypominać o Polsce leżącej na Bałtykiem, zaś „Extrusion” tłumaczy się jako wytłaczanie. W 2010 roku zakład ten zatrudniał 400 pracowników, będąc przedsiębiorstwem liczącym się w swojej branży w skali światowej. W 1980 roku powstał w Polsce zakład BALTON, oddział BALT-u, gdzie przeniesiono z Francji część produkcji. Na czele BALTONU stanął brat Leopolda, Emil.

Pierwsze lata BALT EXTRUSION nie należały do najłatwiejszych. Zakład borykał się z brakiem zamówień, szukał swojej niszy na rynku, w której mógłby zaistnieć. Pierwszym poważnym klientem było niemieckie przedsiębiorstwo Braun Melsungen, które stało się trampoliną rozwoju BALT-u. Po Braun Melsungen do BALT-u zaczęli zgłaszać się kolejni klienci: „Porges” i „Biotrol”, którzy wkrótce stali się gwarancją stałych przychodów.

Wąska specjalizacja

Z czasem Leopold Płowiecki zaczął interesować się przede wszystkim produkcją narzędzi do neuroradiologii interwencyjnej, gdzie zapotrzebowanie na różnego typu instrumenty stale wzrastało. Nie bał się podejmować ryzyka i przyjmował nawet karkołomne zlecenia. Przebojem okazała się niezwykle wysublimowana rurka, która przy końcu proksymalnym (bliższym ręki lekarza) była twardsza niż przy końcu dystalnym (bardziej oddalonym od końca ręki). Konstrukcja ta ułatwiała sterowanie mikrocewnikiem, z łatwością można było dotrzeć nim do różnych zakamarków ciała. Była to magia w czystej postaci. Tak też nazwano jeden z najsłynniejszych produktów BALT-u – Magic, dzięki któremu udało się uratować 100 tys. istnień ludzkich. To właśnie wtedy w prasie fachowej ukazały się liczne publikacje, z których jeden zatytułowany był: „Polak, który uratował 100 tysięcy osób”.

Zwalnianie tempa

W styczniu 2003 roku Leopold Płowiecki przekazał władzę nad firmą swojemu synowi Mikołajowi. Zakończyła się tym samym pewna era zakładu, lecz co trzeba podkreślić, firma nadal się rozwijała, doskonaląc swoje produkty, głównie w dziedzinie neuroradiologii interwencyjnej, będącej nową dziedziną medycyny zajmującą się chorobami naczyń krwionośnych mózgu. W tej specjalizacji Balt Extrusion jest jedyną firmą w Europie, obok pięciu amerykańskich i jednej japońskiej. Innymi słowy – ścisła czołówka światowa!

Senior Leopold w dalszym ciągu wspiera syna, jest jego najlepszym doradcą. Żeby ciągle być w kursie spraw, część czasu poświęca wynalazkom, z dobrym zresztą skutkiem. Wreszcie ma też czas na poświęcenie go swoim hobby, jakimi są: gra na skrzypcach, malowanie, a także pisanie wierszy. Dużo podróżuje. Zapytany o to w telewizyjnej audycji „Dzień dobry TVN” powie: – Nie mam snobistycznych pragnień, by mieć na przykład wspaniały jacht. Lubię za to podróżować w swoje ulubione miejsca. Najczęściej przyjeżdżam do Polski, ale mam również wiele takich miejsc we Francji.

– Jestem z tego dumny, że to co zrobiłem służy ludziom, ratując im zdrowie, czasem życie. To sprawia, że czuję się spełniony – podsumuje swą opowieść Leopold. Wielki człowiek rodem z Podkarpacia, którego nazwisko powinna znać i cenić cała Polska.

Opracowano na podstawie książki autorstwa Leopolda Płowieckiego pt. „Sztuka i umiejętności w neuroradiologii interwencyjnej” oraz publikacji Iwony Czerkies.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSałatka z kurczakiem i pieczarkami. Pokochasz ją od pierwszego kęsa
Następny artykuł7.200 ml dla chorych na COVID