Powrót François Bozizégo od początku zapowiadał polityczne trzęsienie ziemi w Republice Środkowoafrykańskiej. Odmowa rejestracji jego kandydatury w wyborach prezydenckich doprowadziła do wybuchu walk między siłami rządowymi a rebeliantami sprzymierzonymi z obalonym w 2013 roku Bozizém. Bojownicy zdobyli już kontrolę nad Bangassou – położonym tuż przy granicy z Demokratyczną Republiką Konga miastem słynącym z wydobycia diamentów. Doniesienia zostały potwierdzone przez przedstawicieli MINUSCA.
Zbrojna opozycja 19 grudnia rozpoczęła ofensywę, dążąc do odcięcia stolicy. Pierwszym dużym sukcesem rebeliantów było zdobycie kontroli nad czwartym co do wielkości miastem w kraju – Bambari. W przeciwieństwie działań z początku wojny domowej bojownicy nie dopuszczali się zbrodni przeciwko ludności cywilnej. Szybka i stosunkowo dobrze zorganizowana operacja zajęcia Bambari miała dać punkt wyjścia do zbliżenia się do stolicy.
Rząd, wiedząc, iż sam nie powstrzyma ofensywy, zwrócił się o pomoc do partnerów międzynarodowych. Na apel odpowiedzieli przedstawiciele Rosji i Rwandy, które wysłały dodatkowe oddziały do Republiki Środkowoafrykańskiej. Z tym wsparciem udało się tymczasowo powstrzymać partyzantów lojalnych wobec byłego prezydenta. Kolejny atak nastąpił 3 stycznia – 350 kilometrów na południe od Bambari. Wkroczenie rebeliantów do Bangassou było dużym zaskoczeniem, ponieważ spodziewano się uderzenia na któreś z miast w centrum kraju, nie zaś na pogranicze.
Bangassou (Southeastern #RCA) target of a violent attack this morning of 3/01. MINUSCA peacekeepers are successfully protecting the population and robust patrols are being conducted in town. pic.twitter.com/FGcIBXTdo5
— MINUSCA (@UN_CAR) January 3, 2021
Biskup Juan-José Aguirre Muñoz przekazał szczegóły dotyczące ataku. Według duchownego około 5.00 rano czasu miejscowego doszło do ostrzału artyleryjskiego. Prawdopodobnie wykorzystano jedynie moździerze, nie zaś armaty i haubice, do których partyzanci nie mają dostępu. Kilka minut później do miasta wkroczyli rebelianci należący do dwóch grup: 3R (nazwa formacji pochodzi od słów Return, Reclamation, Rehabilitation) i Ludowego Frontu Odrodzenia Republiki Środkowoafrykańskiej. Towarzyszyli im najemnicy z Nigru, którzy bardziej niż przejęciem kontroli nad Bangassou zainteresowani byli grabieżami.
Moment ataku był zaskoczeniem dla stacjonujących w Bangassou żołnierzy międzynarodowych sił MINUSCA. Sami mieszkańcy jednak twierdzą, że o zbliżającym się natarciu wiedzieli dużo wcześniej i wielu uciekło na południe do Demokratycznej Republiki Konga. Rosevel Pierre Louis, dyrektor struktur MINUSCA w regionie, potwierdził, że rebelianci zdobyli kontrolę nad miastem. Siły ONZ próbowały bezskutecznie opanować sytuację, podczas gdy oddziały rządowe opuściły posterunki i zdezerterowały bez walki. Działający w regionie Lekarze bez Granic poinformowali o dwunastu rannych w wyniku wymiany ognia.
#CAR: following the attack on the town of Bangassou this Sunday, January 3, 12 patients were taken care of by MSF for emergency care. This attack is the latest in the context of deteriorating security linked to the electoral process #CARcrisis pic.twitter.com/njTL6CTXn9
— MSF East Africa (@MSF_EastAfrica) January 4, 2021
Przejęcie kontroli nad kontrolującym lokalne wydobycie diamentów Bangassou ma znaczenie strategiczne. Rebelianci próbują odciąć stolicę od wschodniej części kraju i stopniowo zaciskać pętlę wokół Bangi. Równie ważne, choć bardziej w warstwie symbolicznej niż militarnej, było uderzenie na Damarę – rodzinne miasto prezydenta Faustina-Archange’a Touadéry. Partyzanci mogą działać przy niemal pełnej swobodzie, ponieważ kilkadziesiąt zbrojnych grup opozycyjnych kontroluje ponad dwie trzecie Republiki Środkowoafrykańskiej.
Środkowoafrykańskie diamenty
Według Światowej Organizacji Handlu 7% PKB Republiki Środkowoafrykańskiej pochodzi z górnictwa. Wydobycie diamentów jest ważnym elementem krajowej gospodarki, a nieoszlifowane kamienie, obok egzotycznego drewna, są najważniejszym towarem eksportowym, sprzedawanym głównie partnerom z Europy i Izraela. Nawet 30% diamentów może jednak pochodzić z nieznanych źródeł – kopalń nieobjętych weryfikacją w ramach procesu Kimberley (KPCS).
Przyjęty w 2003 roku proces certyfikacji KPCS miał doprowadzić do wyeliminowania z rynku tak zwanych krwawych diamentów, czyli kamieni pochodzących z regionów objętych działaniami zbrojnymi. Sama inicjatywa okazała się w dużej mierze sukcesem, jednak na rynku nadal pojawiają się kamienie z kopalń wykorzystujących pracę niewolników i dzieci lub będących pod kontrolą watażków. Szczególnie często regulacje naruszają eksporterzy z Wenezueli, Wybrzeża Kości Słoniowej i Zimbabwe.
Zobacz też: Izraelscy naukowcy z Dimony na celowniku Iranu
(france24.com, vaticannews.va)
hdptcar, Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS