A A+ A++

Anna Górska, pomorska działaczka lewicy, członkini Zarządu Krajowego partii Razem. 

Dyskusja nad atomem jest jedną z ważniejszych debat politycznych, jakie można sobie wyobrazić w 2021 roku – w mediach pojawia się zdecydowanie za rzadko. Pandemia przysłoniła nam wizję katastrofy klimatycznej, ale transformacja energetyczna jest tak samo, albo bardziej nawet palącym problemem niż przed erą koronawirusa. Zegar cały czas tyka, mamy coraz mniej czasu, żeby uratować planetę i zapewnić bezpieczeństwo sobie, swoim dzieciom i wnukom. Tylko najtwardsi denialiści klimatyczni upierają się, że można nadal opierać gospodarkę o węgiel i inne paliwa kopalne. Niestety wielu z nich zasiada obecnie w rządzie. Z drugiej strony – program budowy elektrowni atomowej spotkał się również z ostrą krytyką wielu działaczy czy polityków optujących za zieloną energią.

Posłanka Beata Maciejewska z Wiosny mówiła o tym w niedawnym wywiadzie na łamach Gazety, nazywając stawianie na energię atomową “oddaniem klimatu walkowerem”. Zamiast tego proponuje transformację opartą w całości o OZE, odnawialne źródła energii z udziałem wysokoemisyjnego gazu. Niestety – ten plan, chociaż brzmi pięknie, nie ma szansy się ziścić. 

Państwo musi być odpowiedzialne za zaopatrywanie obywateli w prąd  

Wizja antyatomowych ekologów i polityków opiera się przede wszystkim na tzw. sieci prosumenckiej zielonej energii. Każdy sam może sobie zamontować na dachu panele fotowoltaiczne albo postawić wiatrak, napędzać w ten sposób własne gospodarstwo i sprzedawać prąd sąsiadom. Oszczędzamy na magazynowaniu dużych ilości energii oraz na transportowaniu jej do poszczególnych gospodarstw. Państwo w zasadzie nie jest potrzebne – może co najwyżej ułatwiać, uświadamiać, pomagać. Przestaje być odpowiedzialne za zaopatrzenie obywateli w prąd. Oni mają radzić sobie sami, w ramach ekologicznej, zielonej sieci i wolnego rynku. 

Pierwszy argument, który się nasuwa, to polskie warunki geofizyczne – mamy długą zimę, mało słońca i wiatru. Zapotrzebowanie na energię będzie natomiast rosnąć, zarówno u nas, jak i na całym świecie: Departament Energii Stanów Zjednoczonych (EIA) przewiduje 50-procentowy wzrost konsumpcji energii do 2050 roku. Będą też rosnąć ceny energii odnawialnej. Koncerny paliwowe widzą, że węgiel i ropa nie mają przyszłości, dążą więc do monopolizacji rynku produkcji baterii, paneli fotowoltaicznych i technologii, potrzebnych do budowy OZE. Jeśli Polska oprze się tylko na nich, będzie całkowicie zależna od globalnych koncernów, z zerową niemal rolą państwa. 

W ten sposób tania zielona energia będzie dostępna przede wszystkim dla tych, których na to stać i którzy mają techniczne możliwości zainstalowania paneli fotowoltaicznych w swoich domach. Reszta będzie z niej wykluczona. W ten sposób rysuje się nam już nawet nie filmowa, ale całkiem realna, postapokaliptyczna wizja walk o prąd.

Atom ma przyszłość 

Alternatywą jest energia atomowa – najtańsza, najbardziej bezpieczna i ekologiczna z możliwych. Wbrew nieustannie podnoszonym obawom i przykładom, jak Czarnobyl i Fukushima, elektrownie atomowe są po prostu nieporównanie bezpieczniejsze niż wydobycie i przetwarzanie paliw kopalnych. Nie ingerują w krajobraz, w przeciwieństwie do wiatraków czy elektrowni wodnych nie mają wpływu na środowisko naturalne. A stały rozwój technologii czyni je jeszcze bezpieczniejszymi, wydajnymi i samowystarczalnymi. Te argumenty przekonują największe autorytety w dziedzinie klimatu i energetyki. IPCC, Międzynarodowy Zespół ds. Klimatu przy ONZ rekomenduje zwiększenie produkcji energii jądrowej dwu-, a w niektórych modelach nawet sześciokrotnie do 2050 roku.

W Europie elektrownie atomowe budują w tej chwili: Francja, Finlandia, Słowacja, Wielka Brytania, Rosja, Białoruś. Na świecie Chiny, Indie czy Japonia. Również nowa administracja Joe Bidena zmienia zdanie w sprawie atomu. John Kerry, pełnomocnik prezydenta USA ds. klimatu już kilka lat temu mówił, że należy inwestować w atom, biorąc pod uwagę wyzwanie, przed którym stoimy oraz postęp w dziedzinie energetyki jądrowej czwartej generacji. 

Zdanie na temat energetyki jądrowej zmieniają nawet takie organizacje jak fińscy Zieloni. Holandia chce wybudować 10 bloków atomowych i uważa, że podjęła tę decyzję zbyt późno, bo grozi im wizja uzależnienia się od gazu z Rosji. Atom ma przyszłość, którą widzą i rozumieją liderzy polityczni na całym świecie, zobowiązani do zapewnienia prądu obywatelom i gospodarkom swoich państw.

Popieramy pomysł budowy atomówki na Pomorzu

Jak się okazuje, bardzo podobne myślenie prezentuje większość Polaków i Polek. Trzy czwarte z nas chce odejścia od węgla do 2030 roku. Ponad 60 proc. badanych popiera pomysł budowy elektrowni atomowej. Co więcej – na Pomorzu, gdzie od lat mówi się o takiej inwestycji, entuzjastycznie nastawionych jest do niej ponad 70 proc. mieszkańców potencjalnych lokalizacji.

Jako lokalni działacze popieramy ten pomysł całym sercem. Ludzie w Polsce, podobnie jak i na całym świecie, chcą naukowej, racjonalnej debaty i skutecznych rozwiązań. Czas na rozmowę o faktach, czas na realne działanie. Stawka jest niezmiernie wysoka – jest nią nasza przyszłość.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPoseł PiS o obostrzeniach: Kłapać dziobem każdy umie. Jako lekarz jeszcze bym przykręcił śrubę
Następny artykułPremier ogłosił nowe obostrzenia, eksperci od gospodarki są sceptyczni