A A+ A++

Zostajemy z tym tematem na święta i nowy rok, więc jeszcze wielokrotnie sprawa trudnego kompromisu z Brukselą w sprawie sądownictwa zostanie omówiona z każdego punktu widzenia. Zapewne także przy świątecznych stołach. Realny był scenariusz w którym tym tematem byłoby zamknięcie sporu. Ale stało się inaczej. Znów potwierdziło się, że dotykamy prawdziwego węzła gordyjskiego polskiej polityki. W grze są realne różnice i trwałe napięcia wewnątrz obozu rządzącego, jego relacje z prezydentem oraz obiektywnie potężna presja ze strony Berlina i Brukseli nakierowana na zredukowanie polskiej suwerenności. Stąd do wątpliwości podchodzę z szacunkiem. Są uzasadnione. Przyjemniej byłoby je przyjąć i nie musieć bronić tego trudnego kompromisu. Ale odpowiedzialność w tym historycznym momencie nakazuje opowiedzenie się za podjęciem ryzyka.

Dlaczego? Czy pieniądze z KPO są Polsce gardłowo niezbędne? Odpowiedź musi być złożona. Sama kwota byłaby do zdobycia w inny sposób, ale raczej przed napaścią Rosji na Ukrainę, zanim zostaliśmy uznani na rynkach finansowych za kraj przyfrontowy, zanim objawiły się skutki kryzysu energetycznego i kiedy ogromne wydatki militarne nie były tak pilne. Dziś to dużo trudniejsze, o ile nie niemożliwe. Musimy rozumieć jak ciężki rok czeka całą Europę. To nie żarty.

Co jednak najważniejsze, a czego wielu komentatorów nie rozumie, w upartym szukaniu kompromisu z nieuczciwie grającą Unią nie chodzi tylko o te konkretne pieniądze z funduszu odbudowy. To też próba zamknięcia tematu, który mógłby hamować napływ do Polski głównych funduszy unijnych. Też bandycko i też bezprawnie – ale niestety, nie jest to wykluczone. Ten czynnik trwałej niepewności związanej z funduszami unijnymi miałby niszczący wpływ na sytuację finansową Polski oraz polityczną sytuację obozu propolskiego.

Ten polityczny kontekst też warto widzieć w pełnej ostrości. Na tle wszystkich sukcesów i wyzwań Zjednoczonej Prawicy (także wielu ministerstwa sprawiedliwości!) sprawa reformy sądownictwa (de facto zatrzymanej w lipcu 2017 roku) i konfliktu z Unią coraz bardziej jawi się jako grzęzawisko. To ważny odcinek frontu walki o uczciwą i sprawiedliwą Polskę, wszystkim na nim działającym należy się szacunek za męstwo, ale czas uczciwie powiedzieć, że strategicznie nie ma to w tej chwili większego sensu. To, co się udało, to się udało. To, co zatrzymano w roku 2017, to zatrzymano. I sądzę, że wszyscy, którzy brali w tym udział, doskonale to rozumieją.

To prowadzi do wniosku, że obóz propolski Jarosława Kaczyńskiego za wszelką cenę musi się z tego grzęzawiska wyrwać, musi odzyskać inicjatywę strategiczną. Bo to jego rządy w Polsce pozostaną najlepszą gwarancją suwerenności Polski. Naprawdę ktoś wierzy, że jakiekolwiek ustawy sądowe miałyby moc zatrzymania tuskowego pędu ku przerobieniu Polski na kolejny niemiecki land? Dojrzali politycy tę oczywistość muszą rozumieć, a co za tym idzie, muszą mieć zdolność oddzielenia spraw najważniejszych od tych, które mogą poczekać. Warto spojrzeć na ten trudny kompromis z Unią właśnie jako na odłożenie kwestii reformy wymiaru sprawiedliwości, na bardziej korzystny czas. Co ustawą wprowadzono, ustawą można będzie kiedyś zmienić. Proponowany kompromis jest zamrożeniem tematu. Warto to w obecnej sytuacji wziąć.

Nie mam żadnych wątpliwości, że dziś obóz propolski stoi na rozdrożu: albo ruszy do przodu, wyrwie się z grzęzawiska i odzyska inicjatywę strategiczną, zdolność do podejmowania ofensyw w ważnych dla Polaków sprawach (jak dobry pomysł nowego programu mieszkaniowego) albo będzie zmuszony prowadzić kampanię defensywną wokół męczącego już ludzi tematu KPO. W ciężkich czasach, jakie przed nami, nie wróżę powodzenia. Warto też pamiętać, że Zjednoczona Prawica tak długo była odporna na kłamstwa o „polexicie”, bo trzymała się w sprawach europejskich drogi środka. Broniła suwerenności szukając jednocześnie możliwych pól współpracy, nie pozwalała, by przeciwnicy narzucili jej polexitowy język. Bo z takim językiem się w Polsce wybory przegrywa. Po prostu.

Dlatego porozumienie, które przywiózł minister Szynkowski vel Sęk ma ogromne znaczenie, daje możliwość wyjścia z klinczu. Nie dano nam tej szansy za darmo. Ale dostrzeżmy też, że w samej Unii coś się na chwilę zmieniło. Mają swoje kłopoty, także korupcyjne, wojna na Ukrainie ma swoją cenę, chcieliby otworzyć nowe tematy do czego nas aktualnie potrzebują. Patrząc na całość spraw i kierując się troską o Polskę widać to doskonale. To okno możliwości nie potrwa jednak zbyt długo. Jeśli zostanie zmarnowane, kolejnego długo może nie być.

Także spojrzenie na szczegóły raczej uspokaja. Wizja masowego podważania jednego sędziego przez drugiego wydaje się być zdecydowanie przerysowana. Mamy też wyrok TSUE, który jasno tego zakazuje. Są ważne wyroki TK – stojące wyżej od ustawy. W razie potrzeby, gdyby ustawę wykorzystywano do anarchizacji sądownictwa, można się do Trybunału odwołać. Patrzmy też, kto nas straszy i się nagle martwi. W dużej części ludzie, którzy dotąd donosili do Brukseli na Polskę, słali skargi i pytania, wzywali do nieprzestrzegania ustaw. Dziś nagle troszczą się o konstytucyjność przepisów! To wyłącznie politycznie gra.

Każdy może uznać, że nie chce tego kompromisu, każdy może marzyć o lepszym rozwiązaniu. Ale każdy musi rozumieć jak jednoznaczny to dzisiaj wybór. Powtarzam: to okienko możliwości, wyrąbane przez Morawieckiego i Szynkowskiego, za kilka tygodni zniknie. Wtedy dzisiejsi prawicowi krytycy proponowanego dziś kompromisu włączą pesymistyczne prognozy wyborcze i będą je wygłaszali z taką samą ironią jak dziś, bez wspomnienia o tym, że wcześniej zamordowali szansę na pójście do przodu i wyborcze zwycięstwo obozu propolskiego. Kto wie, może niektórzy świadomie grają na klęskę.

Stańmy w prawdzie: jeśli wygra Tusk, za rok da Brukseli i Berlinowi wszystko, czego zażądają. Wszystko. Dlatego dziś trzyma kciuki za klęskę tej ustawy.

CZYTAJ TEŻ: Jak czytać kompromis w sprawie KPO? „Lepiej mieć chaos w sądownictwie niż ruską okupację lub zderzyć się z finansową ścianą”

Sytuacja jest jasna. Trwała blokada funduszy z KPO i co za tym idzie cień rzucony na główne pieniądze to niestety niemal pewna przegrana obozu propolskiego w wyborach w ciężkim roku 2023. Ich odblokowanie to radykalne zwiększenie szans na wygraną. Sytuacja pata to loteria.

Żadna to przyjemność bronić tego trudnego kompromisu z Brukselą. Ale rozstrzyga się trzecia kadencja lub opozycja. Trzeba wyjść z grzęzawiska.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJerzy Dudek: Argentyna zechce godnie uhonorować Messiego
Następny artykułUpadek polskiego skoczka przerwał konkurs. Trener kadry zabrał głos