A A+ A++

Dr Sylwia Andrzejczak-Grządko jest mikrobiologiem. Prowadzi badania i wykłada na Wydziale Nauk Biologicznych Uniwersytetu Zielonogórskiego. Zawodowo zajmuje się identyfikacją krętków Borrelia w zielonogórskich kleszczach oraz rozprzestrzenianiem się bakterii lekoopornych w środowisku.

Dr Sylwia Andrzejczak-Grządko: Zapewne tak jest, na to wskazują badania. Liczba wirusów, podobnie jak bakterii, nie jest dokładnie oszacowana. Z pewnością możemy powiedzieć, że w organizmie człowieka żyje ogromna liczba bakterii. Wirusów też na pewno jest niemało, również takich związanych z człowiekiem. Musimy pamiętać, że wirusy należy także wiązać ze światem roślin i zwierząt, a przecież nie wiemy, jakie mogą występować choćby w głębokiej dżungli.

Dużo wiemy o 7,5 mld ludzi. A co robią wirusy, gdzie się ukrywają, co jedzą?

– Nie jedzą, nie odżywiają się. Jedynym „życiowym celem” wirusa jest namnażanie się i przetrwanie. By przeżyć, musi wniknąć do komórki żywego organizmu, tj. człowieka, zwierzęcia lub rośliny. I w niej może „czekać” albo się namnożyć i rozprzestrzenić. Wirus przetrwa w organizmie, poza nim ginie w określonym czasie. Krótszym bądź dłuższym.

Dr Sylwia Andrzejczak-Grządko, mikrobiolog z Uniwersytetu Zielonogórskiego Fot. Władysław Czulak/AG

Czy koronawirus COVID-19 jest groźniejszy od SARS czy MERS, które wywołały już epidemie w XXI wieku?

– Nie sposób tego ocenić w trakcie trwania epidemii. Tamte przypadki są już opisane, a dane przeanalizowane. Wiemy, jaka była śmiertelność w czasie tamtych epidemii. W przypadku MERS było to ponad 30 proc. Aktualne dane wskazują, że wirus SARS-CoV-2 nie będzie przyczyną tak dużej śmiertelności, można więc powiedzieć, że nie jest tak zabójczy. Oczywiście widoczne są różnice pomiędzy poszczególnymi krajami. W Polsce śmiertelność przekracza 1 proc., ale we Włoszech już 10 proc. Największym problemem jest jego szybkie rozprzestrzenianie. Sprzyjają temu nosiciele, którzy zakażenie przechodzą bezobjawowo.

Ile potrwa epidemia koronawirusa, wie pani? Opanowanie jej przez Chińczyków zajęło ponad trzy miesiące.

– Trudno o precyzyjną odpowiedź. Wszystko zależy od tego, jak zachowają się ludzie. Co będą robić, jak zareagują na ograniczenia. Jest ogromna różnica między metodami chińskimi a polskimi. Tam po prostu zamknięto ludzi w domach siłą. U nas takie metody pewnie nie są możliwe. Sądzę, że jeśli będziemy zdyscyplinowani, ograniczenie epidemii będzie prostsze i potrwa to krócej.

Myjemy ręce, odkażamy płynem ze spirytusu. To chyba mało, żeby się pozbyć wirusa i zatrzymać jego rozprzestrzenianie. Ponoć przez nasz tzw. ślad oddechowy, który zostawiamy.

– Chorzy przechodzący zakażenie bezobjawowo są nieświadomi, że kasłając lub kichając „roznoszą” wirusa. Ten patogen stosunkowo długo przeżywa w powietrzu i na powierzchniach, dlatego rośnie ryzyko zakażenia. Można więc się pokusić o stwierdzenie, że gdy ktoś wpadnie w odwiedziny, to może się zakazić już łapiąc za klamkę. Dlatego takie istotne jest ograniczanie kontaktu z innymi osobami. Każdy powinien być traktowany jako potencjalny nosiciel.

Warto dbać o higienę rąk, o najprostsze zasady, ale to nie jest pełna ochrona. Sporo zależy choćby od tego, jak używamy rękawiczek ochronnych. Według moich obserwacji nie jest z tym najlepiej. W sklepach zakładamy jednorazówki, dotykamy towarów, ale potem sięgamy rękami do twarzy – oczu i ust. Tym samym rękawiczka, która miała nas chronić może się stać źródłem zakażenia. Poza tym musi być ona wyrzucona zaraz po zrobieniu zakupów, nie powinniśmy jej zabierać do domu. Z autobusu utkwił mi w pamięci taki obrazek. Kobieta trzymała się poręczy przez chusteczkę. Gdy wysiadła, nie wyrzuciła jej do śmietnika, tylko schowała do kieszeni, zapewne na później.

Nowe koronawirusy (w kolorze żółtym) sfotografowane pod mikroskopem elektronowym. Nowe koronawirusy (w kolorze żółtym) sfotografowane pod mikroskopem elektronowym.  AP / AP

Wykrywanie koronawirusa jest badaniem genetycznym. Pobieramy wymaz, jakbyśmy badali DNA. Na czym polega? Czego szukamy?

– Tylko na początku wygląda to tak samo. W diagnostyce SARS-CoV-2 stosowane są badania molekularne, ponieważ są najbardziej wiarygodne, choć trwają dłużej i są droższe. Tzw. szybkie testy nie są pewne. W przypadku koronawirusa nie szukamy DNA, bo ten go nie ma. Izolowany jest RNA, czyli jednoniciowy kwas rybonukleinowy. W samej identyfikacji stosowana jest reakcja RT-PCR, w której najpierw prowadzona jest tzw. odwrotna transkrypcja. Oznacza to, że do tej pojedynczej nici wirusowego RNA „dobudowywana” jest druga nić. Dopiero taka podwójna nić wykorzystywana jest w reakcji PCR, najprościej mówiąc do „odnalezienia” w badanym materiale koronawirusa. Procedura nie jest łatwa i przede wszystkim dość czasochłonna.

Koronawirus budzi strach, bo słyszeliśmy choćby, że umierają najstarsi, chorzy i pacjenci z obniżoną odpornością. Tymczasem docierają wiadomości o tym, że śmierć dotyka też młodych. Czy to jest wyjątkowy zarazek?

– Budzi strach, bo jest nowy. To nie jest kolejny przypadek grypy. Osoby młode umierały już w Chinach i podobnie jest w Europie. Grupami najbardziej narażonymi na chorobę są najstarsi i najsłabsi. W tym przypadku, na szczęście, dzieci infekcję przechodzą łagodnie lub wręcz bezobjawowo. To jest można powiedzieć zaskakujące, ponieważ zwykle dzieci, obok najstarszych, należą do największej grupy ofiar.

W dość powszechnej dziś opinii koronawirus zostanie z nami już na zawsze, jak grypa? Prawda czy fałsz?

Całkiem możliwe. Jednak COVID-19 nie wygląda na „kopię grypy”. Grypa charakteryzuje się sezonowością, natomiast pandemią aktualnie objęty jest cały świat. Na różnych kontynentach są różne pory roku, a wirus się rozprzestrzenia. Nadzieją jest szczepionka, jeśli będzie dawała trwałą odporność, wtedy jest szansa na „pozbycie się” tego koronawirusa.

Dlaczego tak dużo ludzi umiera na grypę, skoro są szczepionki i lekarstwa?

– Nie wszyscy się szczepią, a lekarstwa na grypę jako takiego nie ma. W walce z bakteriami chorobotwórczymi dysponujemy antybiotykami, ale one nie działają na wirusy, o tym należy pamiętać. Arsenał leków przeciwwirusowych jest ograniczony i to jest nasz problem w walce z nimi.

Mikrobiolog boi się epidemii koronawirusa?

– Oglądam, czytam w sieci i udziela mi się atmosfera. Zdjęcia z Włoch są przerażające. Nie sądzę jednak, by doszło do powtórki w Polsce. W tej walce idzie nam, zdaje się, lepiej, ponieważ odpowiednie restrykcje zostały wprowadzone wcześniej. Wygląda na to, że większość ich przestrzega. Możemy jednak ciągle zrobić więcej. Powszechniejsze noszenie maseczek na pewno przyczyniłoby się do ograniczenia rozprzestrzeniania się wirusa.

Wychodzi pani z domu?

– Staram się nie wychodzić. Zakupy robi mąż, gdy jedzie do pracy. Ja pracuję w domu, ze studentami zamiast na żywo „spotykam się” on-line. Wykłady prowadzę według planu, tyle że zamiast do pełnej sali, mówię do komputera. Studenci słuchając mnie, oglądają jednocześnie prezentację.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł12 nowych przypadków zakażenia koronawirusem w województwie świętokrzyskim
Następny artykułKoronawirus zamknął nas na “pustyni”. Słowa proboszcza parafii Trójcy Przenajświętszej w Mielcu do wiernych [VIDEO]