Rozgrzewanie silnika na postoju ma niemniej przekonujące zalety jak wady, które należy brać pod uwagę szczególnie wtedy, kiedy auto ma posłużyć dłużej. To kalkulacja, z której ma wynikać czy bardziej troszczymy się o siebie, środowisko czy silnik samochodu. Wbrew pozorom odpowiedź nie jest jednoznaczna.
Kiedyś zimą niemal każdy pojazd rozgrzewano na postoju. Przez ten czas wiele się zmieniło. Nie tylko pojazdy, które obecnie są wydajniejsze również pod względem szybkości rozgrzewania, ale i klimat, który wyraźnie się ocieplił. Wielu kierowcom ten nawyk jednak pozostał i nie do końca należy to negować. Rozgrzewanie auta na postoju ma mniej zalet niż wad, ale kwestią indywidualną pozostaje, co jest dla was ważniejsze. Oto argumenty za i przeciw, które pozwolą wam dokonać wyboru.
Podkreślę tylko, że opisuję tu sytuację, kiedy celem nie jest kilkunastosekundowe rozgrzanie oleju i “rozruszanie tłoków”, lecz praca silnika przez kilka minut aż do osiągnięcia temperatury, która poruszy wskaźnik i pozwoli od razu po ruszeniu z miejsca grzać wnętrze układem wentylacji.
Zalety rozgrzewania samochodu na postoju
Głównym założeniem osób, które rozgrzewają auto na postoju, jest uzyskanie przyjemnej temperatury wnętrza i odparowanie, rozmrożenie zamarzniętych szyb. Jest to argument nie do podważenia, przebijający wszystkie wady, jeśli zależy nam na komforcie i bezpieczeństwie. Dzięki nagrzanemu, a przynajmniej nie zimnemu wnętrzu, do auta można wsiąść bez kurtki, czapek czy rękawiczek. Tak samo można umieścić dzieci w fotelikach.
Nagrzane wnętrze sprawia, że od razu po zajęciu miejsca za kierownicą, kierowca czuje się swobodnie i komfortowo. Jego ruchy nie są skrępowane ubraniem wierzchnim, a ciało nie jest spięte z powodu zimna.
Dodatkowym atutem jest świetna widoczność. Nawet skrobanie czy rozmrażanie szyb chemią nie jest tak skuteczne i nie przynosi tak dobrego efektu jak rozmrożony ciepłem lód, który naturalnie spłynął z szyby.
Podsumowując, rozgrzane auto, to nie tylko auto gotowe do jazdy, ale także bezpieczne i komfortowe. Jeśli celem zakupu samochodu jest komfort podróżowania, to rozgrzewanie samochodu na postoju jest niewątpliwie nieodzownym elementem jego eksploatacji.
Wady rozgrzewania samochodu na postoju
Przede wszystkim wadą jest to, że nie wszędzie można to robić legalnie i kulturalnie. W obszarze zabudowanym praktycznie jest to niedopuszczalne i zagrożone 100-złotowym mandatem. Co więcej, podczas rozgrzewania auto emituje hałas i nadmiar spalin, które mogą przeszkadzać innym, szczególnie jeśli samochód stoi w miejscu z większą liczbą mieszkań, np. na parkingu przy blokowisku. W takiej sytuacji jest to niedopuszczalne i zwyczajnie niegrzeczne.
Aspekt zanieczyszczenia powietrza można traktować oddzielnie – emisja spalin z zimnego silnika jest największa, a proces rozgrzewania go na postoju jest najmniej wydajny. Oznacza to tyle, że ruszając z miejsca chwilę po uruchomieniu silnika nawet obciążając silnik, wyemituje on mniej szkodliwych spalin do środowiska niż stojący przez kilka czy kilkanaście minut.
Silnik przy niskiej temperaturze nie tylko rozgrzewa się dłużej niż w czasie jazdy, ale też pracuje w mocno niekorzystnych warunkach. Przede wszystkim za sprawą bogatej mieszanki, którą sterownik podaje w celu jak najszybszego rozgrzania. To powoduje, że nadmiar niespalonego paliwa przedostaje się do oleju silnikowego, rozrzedzając go.
Do oleju, ale też do układu wydechowego, przedostaje się także woda, która skrapla się na zimnym metalu, czyli na wielu elementach silnika i jego osprzętu. O tym, że motor rozgrzewa się nieefektywnie, może świadczyć na przykład olejowo-wodna papka tworząca się w pokrywie zaworów lub w odmie. Jest to olej zmieszany z wodą o konsystencji piany koloru brązowego lub żółtego.
To wszystko sprawia, że olej silnikowy nie jest tak odporny na zerwanie filmu olejowego jak być powinien i nie chroni silnika właściwie przed zużyciem. Co gorsza, w nowych samochodach, które rozgrzewa się na postoju, może dojść do wypolerowania gładzi cylindrów, co jest bardzo niekorzystne i kończy się dużym poborem oleju. Jest to spowodowane niskim obciążeniem i brakiem odpowiedniego ciśnienia w cylindrach. Jeśli zamierzacie rozgrzewać tak silnik, to warto to robić dopiero po przebiegu kilkunastu tys. km i choć jednej zmianie oleju.
Oddzielnym tematem jest łańcuchowy napęd rozrządu. O ile dla paska praca silnika przy niskiej temperaturze nie jest problemem, o tyle dla łańcucha napinanego napinaczami olejowymi już tak, nawet sporym. Praca napinaczy łańcucha jest mocno uzależniona od ciśnienia, temperatury, nawet jakości oleju. W wielu silnikach, które pracują na zimno, dochodzi do sytuacji, że napęd rozrządu nie jest właściwie napięty, a przez to szybciej zużywają się jego elementy. Jest jeszcze gorzej, kiedy w układzie są wariatory rozrządu. One też cierpią w takiej sytuacji.
Grzać czy nie?
Odpowiadając na to pytanie, trzeba sobie zadać jedno pomocnicze: bardziej zależy nam na komforcie i bezpieczeństwie czy na środowisku i silniku samochodu? Jeśli bez problemu na nie odpowiecie, to wiecie co warto, a czego nie warto robić. Pod warunkiem, że rozgrzewacie auto z dala od sąsiadów, zabudowań czy tym bardziej miejsc publicznych. Warto też wziąć pod uwagę wiek samochodu. Zdecydowanie odradzam kilkuminutowe rozgrzewanie nowego auta na postoju.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS