A A+ A++

Rosyjska propaganda telewizyjna trafiła na trudnego przeciwnika. Aleksandr Goldfarb, były radziecki dysydent, poszedł do sądu, kiedy prokremlowskie telewizje oskarżyły go, że… to on zabił Aleksandra Litwinienkę.

O podejmowanych przez rosyjskie służby specjalne próbach eliminacji przeciwników politycznych i biznesowych, czy medialnych kremlowskiej elity władzy napisano już wiele książek, reportaży i powstawały filmy. Tylko katalog głośnych ofiar i niedoszłych ofiar z czasów rządów Władimira Putina, robi wrażenie: Aleksander Litwinienko, Borys Bierezowski, Anna Politkowska, Borys Niemcow, Paul Chlebnikow, Siergiej Skripal, Aleksiej Nawalny. To tylko ci najbardziej znani.

Nie w każdym przypadku operacje rosyjskich służb zakończyły się na szczęście powodzeniem. Jednak za każdym razem towarzyszyła im odpowiednia otoczka propagandowa i próba przekonania świata, a przede wszystkim Rosjan, że zabójstwo (bądź próba zabójstwa) to zachodnia prowokacja.

Klasyczne „odwracanie kota ogonem” zaczęło jednak napotykać opór. Nie tylko w postaci ujawniania prawdy w mediach. Właśnie trwa precedensowy proces przed amerykańskim sądem. W dodatku z prywatnego powództwa osoby, którą rosyjskie stacje telewizyjne oskarżyły o zamach na Aleksandra Litwinienkę w 2006 r.

Jak trolle z Olgino

Dwa i pół roku temu, po głośnej próbie otrucia rodziny Siergieja Skripala, byłego oficera rosyjskiego wywiadu wojskowego i jego córki w brytyjskim Salisbury, rosyjskie stacje telewizyjne zaczęły operację dezinformacji. Pierwszy kanał rosyjskiej telewizji, a potem nadawana na cały świat i w wielu językach stacja RT (dawniej Russia Today) wypuściły reportaż o zabójstwie Skripali i Litwinienki. Materiał sugerował, że zabójstwo Litwinienki zaplanowała amerykańska CIA, a byłego oficera FSB otruł Aleksander Goldfarb.

Wojna z rosyjską dezinformacją w sieci wchodzi na nowy poziom

To były bliski współpracownik Borysa Bierezowskiego – urodzony w ZSRR, a obecnie obywatel USA. Goldfarb to były dysydent sowiecki (współpracował m.in. z Andriejem Sacharowem), publicysta oraz znany w środowisku naukowym biochemik i mikrobiolog. Goldfarb, który znał się z rodziną Litwinienków, kiedy przebywali na emigracji w Wielkiej Brytanii, poczuł się oszkalowany. Był przecież świadkiem tragicznej śmierci Litwinienki, otrutego radioaktywnym polonem przez agentów rosyjskich służb specjalnych.

Wdowa po Litwinience pozywa Rosję przed Europejski Trybunał Praw Człowieka

Rozpoczął wówczas prywatną krucjatę przeciw rosyjskiej propagandzie. Pozwał Pierwszy Kanał, oraz stację RT w sądzie w Nowym Jorku w procesie o zniesławienie. W ubiegłym roku wydawało się, że sprawa nie ma szans. Kancelarie prawne obsługujące rosyjskie stacje telewizyjne zasypały amerykański sąd wnioskami. Rosjanie chcieli, by sąd uznał, że nie ma jurysdykcji nad nadającymi z Rosji telewizjami. Albo, że pozew Goldfarba jest w ogóle bezpodstawny. Ostatecznie amerykański sąd uznał pozew wobec RT za bezpodstawny, ale tydzień temu odrzucił podobne wnioski prawników drugiej, rosyjskiej stacji. I sprawa zaczęła się od nowa, jako „Goldfarb przeciw Kanałowi Pierwszemu”.

Rosyjska dezinformacja. Czechy zaprzeczaja, by w Vrbieticach wybuchły zakazane miny

Zarówno Goldfarb, jak i Marina Litwinienko, wdowa bo zamordowanym oficerze, jeździli m.in. do amerykańskich kongresmenów, aby przekonywać ich, że sądowa droga przeciw rosyjskim telewizjom będzie skuteczna. Według Goldfarba amerykańscy polityce zgadzali się, że kremlowskie media uprawiają propagandę i dezinformację, ale wzruszali ramionami, twierdząc, że w USA panuje wolność słowa i niewiele mogą zrobić.

– Ludzie w rodzaju Dmitrija Kisielowa (prowadzący programy i propagandysta stacji Rossija 1) i Margarity Simonian (dyrektorka stacji RT), czy Konstantina Ernsta i innych, powinni być traktowani jak trolle z Olgino (zajmujące się dezinformacją i manipulacjami w sieci rosyjskie firmy, najsłynniejsze działały w Olgino, koło Petersburga) – powiedział Goldfarb w rozmowie z ukraińskim portalem Gordon.com.

Szefowa Russia Today wezwała Rosję do przyłączenia Donbasu

Goldfarb uważa, że rosyjskie media rządowe powinny być traktowane identycznie, jak dowództwo służb specjalnych i najwyżsi urzędnicy aparatu władzy. Czyli np. powinni trafiać na listę osób objętych zachodnimi sankcjami – z zakazem wjazdu do UE i USA, oraz mrożeniem majątków na Zachodzie. Cztery lata temu Fundacja Walki z Korupcją Aleksieja Nawalnego ustaliła np., że bardzo znany prokremlowski propagandysta Władimir Sołowiow posiada willę nad jeziorem Como i status rezydenta we Włoszech. Wśród rosyjskiej elity nieruchomości i majątki w spółkach i bankach w Europie i USA są na porządku dziennym. Bardzo znani pracownicy i kierownictwo mediów prorządowych nie ukrywa nawet tego specjalnie wręcz chwali się np. zakupami za granicą i częstymi wyjazdami do Europy i Ameryki.

Jak rosyjska propaganda „zamykać wstrętne gęby” pomaga

Goldfarb chciałby, żeby jego proces o zniesławienie zaowocował sankcjami wobec kluczowych postaci machiny propagandowej. Na razie proces trwa i choć wygląda na to, że idzie w dobrą stronę, to dopiero od wyroku przyznającego powodowi rację, zależeć będzie jakie dalsze sankcje wobec rosyjskich telewizji można będzie wprowadzić na drodze sądowej.

Kota ogonem

Mechanizm, który stosują Rosjanie w propagandzie nie jest nowy i jest znany specjalistom od PR-u. Kiedy pojawiają się dowody, na zaangażowanie rosyjskich służb w jakiś zamach (zazwyczaj po tym, jak operacja była nieudolnie przeprowadzona i zaowocowała wpadką), kremlowskie media rozpoczynają akcję ataku. I zarzucają państwom Zachodu, że to one przeprowadziły zamach, żeby skompromitować Rosję, albo załatwić jakieś swoje interesy. Tak było po zabójstwie Litwinienki, ataku na Skripali. Tak samo, po otruciu Aleksieja Nawalnego.

Zresztą podobny mechanizm ma szersze zastosowanie. Wystarczy wspomnieć „rewelacje” rządowej białoruskiej propagandy. W tym ujawniane wspólnie przez Alaksandra Łukaszenkę i Rosjan rewelacje o spisku na życie białoruskiego przywódcy i roli ościennych państw w destabilizacji sytuacji w kraju.

Biełsat i „czarne pająki”z Bydgoszczy. Białoruska TV znów oskarża Polskę o prowadzenie operacji psychologicznej

Z polecenia amerykańskich służb miał być przygotowany zamach na Łukaszenkę i jego rodzinę, oraz przewrót na Białorusi. Ta wersja stale się rozwija w rosyjskich i białoruskich mediach, przybierając czasem coraz bardziej kuriozalną postać. Np. pojawiły się informacje o planowanym wjeździe z Litwy na Białoruś, w czasie przewrotu, kolumn wypełnionych uzbrojonymi bojownikami pick-upów. Sfinansowanych oczywiście przez USA.

150 uzbrojonych jeepów z Litwy. Nowe rewelacje o „zamachu na Łukaszenkę”

Demonizowanie zagrożenia ma na celu utrzymywanie emocji w samej Rosji (czy na Białorusi). Przerzucanie oskarżeń, nawet w absurdalny sposób, jest może niezrozumiałe na Zachodzie. Ale po pierwsze, potęguje chaos informacyjny i budzi wątpliwości u ludzi podatnych na spiskowe teorie w krajach Zachodu. Po drugie, ma dużo większe znaczenie w Rosji i innych krajach byłego ZSRR.

Tam sowiecka propaganda uformowała naturalną podejrzliwość wobec amerykańskich spisków, a hasło „CIA” budzi naturalny lęk. Obecna, rosyjska propaganda, budowana również za pomocą filmów i setek seriali kryminalnych, jest kontynuacją dawnej, z czasów ZSRR. W odróżnieniu od tamtej jest jednak powszechnie dostępna na całym świecie. Za pomocą międzynarodowych stacji telewizyjnych typu RT, czy internetu. Stąd tak ważne jest upublicznianie sieci kłamstw rosyjskiej propagandy, oraz ewentualne blokowanie jej działań. Na przykład za pomocą procesów i wyroków sądowych.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Inne teksty autora w dziale Opinie

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMożna zarobić 2 tys. zł za projekt logo
Następny artykułJon Jones zakończył współpracę ze swoją grupą menadżerską First Round Management